Skuteczność broni czarnoprochowej

Broń czarnoprochowa

Moderator: Moderatorzy

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Razorblade1967
Posty: 2409
Rejestracja: 2 sierpnia 2008, 21:32

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#61 Post autor: Razorblade1967 » 24 lutego 2011, 08:12

jaskin pisze:Poparcie rodziców jest jak najbardziej.A skąd bierzecie proch?
Ze sklepu. Choć faktycznie dotychczas było z tym różnie. Ja w sumie nie miałem problemu bo mam pozwolenie nie broń (z zakupem za okazaniem pozwolenia nie było problemu), ale od czasu interpretacji tych przepisów na ten temat przez sąd najwyższy w niektórych (choć z tego co wiem nielicznych) sklepach sprzedawano proch normalnie bez żądania pozwolenia.

Ludzie uzyskiwali proch w różny sposób, bo tylko zakup był utrudniony - posiadanie już nie. Kupowali w Czechach, ktoś mógł proch użyczyć, na części strzelnic sprzedawano proch do wystrzelenia na miejscu itd. Było trochę tak jak za PRL - niby w sklepach nie ma, a wszyscy mieli. :lol:

W każdym razie jakoś nie zauważyłem, aby moi koledzy nie mający zezwoleń na broń mieli problem z uzyskaniem prochu. Obecnie po wejściu w życie nowelizacji ustawy (podobno w dzienniku ustaw nr 38 czyli może pojawi się dziś czy jutro), ta kwestia została unormowana. Czyli ma być dostępny za okazaniem dowodu i EKB. Czas pokaże jak będzie wyglądała praktyka.
rybak pisze:Wiadomo jakie są w Polsce opinie na temat broni.PRL swoje zrobiło w mentalności ludzi,mimo że za PRLu ludzie mieli bliższy kontakt z bronią niż teraz,choćby z przedmiotów z PO.
Wybacz, ale zwalanie wszelkiego zła tego kraju na PRL jest tak "modne" jak błędne. W PRL nie było negatywnego stosunku do broni. To nie PRL takowy wytworzył i to nie ma nic wspólnego z "mentalnością PRL". Kompletnie błędne założenie.

Pomimo faktu, że prywatne strzelectwo nie istniało (jedynie łowiectwo było dostępne, choć dużo relatywnie dużo droższe niż obecnie, a przez to bardziej "elitarne") - nawet na wiatrówkę było pozwolenie. Jedyną chyba możliwą formą były kluby strzeleckie nastawione na strzelectwo wyczynowe (choć z racji państwowości wszystkiego, lepiej finansowane, a przez to mające chyba więcej sekcji młodzieżowych np. przy tzw. szkołach sportowych), szkolne zajęcia PO (oraz letnie obozy PO) lub służba w armii. Strzelnice komercyjne nie istniały - za wyjątkiem takich w "wesołych miasteczkach", gdzie strzelało się z wiatrówki do patyczków. A i do wojska szli wszyscy (a to wojsko miał z czego strzelać) - to i kontakt z bronią był praktycznie w całym społeczeństwie.

Negatywny stosunek społeczeństwa do broni to wytwór już demokratycznej Polski po 1989 roku. W PRL problem przestępczości praktycznie nie istniał, bo normalnym jest że w państwach totalitarnych przestępczość pospolita jest zdecydowanie mniejsza. Bolączką zwykłego człowieka było włamanie do piwnicy, a nie groźba napadu rabunkowego. Owszem zdarzały się zabójstwa z użyciem broni, ale było ich bardzo mało. Zastrzelenie milicjanta przez bandytę też trafiało się tak rzadko, że do dziś pamiętam nazwisko sierżanta MO, którego zastrzelono w czasach mojej młodości - taka to była "afera" i społeczne oburzenie samym faktem zastrzelenia przedstawiciela prawa przez bandytę.

Nie było problemu przestępczości, to nie było negatywnego stosunku do broni - ludzie się jej nie bali. Do dzisiaj popełnia się kolejny błąd kojarząc negatywny stosunek do prywatnej broni z Milicją oraz milicjantami i często różnego typu osobnicy nazywają policjantów niechętnych broni "milicjantami". Nic bardziej błędnego. Po zmianie ustroju znacznie łatwiej było uzyskać zezwolenie na broń niż obecnie. Funkcjonariusze na stanowiskach, wywodzący się przecież z MO bynajmniej nie byli niechętni "programowo" tworzącemu się prywatnemu strzelectwu. Gdy powstawały pierwsze niepaństwowe kluby strzeleckie wielu było bardzo przychylnych i do dzisiaj są wspominaniu bardzo sympatycznie przez ludzi, którzy wtedy to tworzyli.

Dawni milicjanci nie widzieli jakiegoś wielkiego zagrożenia w legalnej broni (w każdym razie nie "programowo" - jak to jest obecnie, bo to oczywiście było też indywidualne) choć przestępczość rosła lawino (początek lat 90-tych) to nie kojarzono jej z legalną bronią, a właśnie z nielegalną. To dopiero potem zaczęto krzywo patrzeć na broń. Pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych był strzelectwu przyjazna.

Wymysł, że "broń to zło" powstał już w tzw. IIIRP - stosunek "organów" się zmienił gdy do głosu dochodzili ludzie już często spoza dawnego MO (i na coś musieli zwalić swoje niepowadzenia i nieudolność w walce z przestępczością) i gdy media zaczęły robić różnego typu histerie kojarząc dostęp do broni ze wszelkim złem. Poglądy społeczne są kształtowane przez media szukające "newsów",afer i sensacji. Tylko zła wiadomość się sprzedaje, nikt nie chce oglądać normalności. Nakręca się więc wszystko do granic możliwości i eksploatuje każdy temat do bólu (t.j do ostatniej złotówki którą można z tego wycisnąć). Jedyną chyba winą PRL jest to, że wtedy wszyscy wiedzieli, że "telewizja kłamie", a po zmianie systemu nagle ludziom się zaczęło wydawać, że będzie mówić prawdę.

Do dzisiaj mamy jakieś dziwne zjawisko, że cokolwiek pojawi się w TV lub gazecie większość ludzi przyjmuje za prawdę. Choć tak naprawdę prawdy w mediach jest dużo mniej niż "za komuny" - wtedy uprawiano propagandę programowo - lepiej lub gorzej, a obecnie trzeba to wszystko jak najlepiej sprzedać. Większość ludzi nie potrafi zrozumieć, że wiadomość medialna to towar taki sam jak marchewka na straganie i tak samo jak ta marchewka jest spryskiwana ze zraszacza by wyglądała na świeżą. Jest to po prostu towar - najlepiej się sprzedający jak jest opakowany w ładne pudełko. To medialna histeria, powstała zresztą z czysto komercyjnej przyczyny - jak się wyeksploatuje sama zbrodnia to jeszcze można pociągnąć kawałek (zarobić kolejne kilka złotówek) na wskazaniu "zła tego świata" czyli broni.

Tak więc pomimo faktu, że PRL był kompletnie porąbanym systemem polityczno-gospodarczym to nie PRL wytworzył nie niechęci ludzi do broni. I to pomimo wysiłków ze strony władzy, która pokazywała jak to w Ameryce jest źle bo ludzie mają broń i strzelają do siebie na ulicach. Wtedy te zabiegi się nie udały - nie było negatywnego wizerunku broni w społeczeństwie. To zjawisko jest typowym wymysłem obecnych czasów - wynikiem medialnej histerii, strachu ludzi przed poważną przestępczością (praktycznie nieobecną za PRL) oraz niechęci organów policji, które głoszą często maskują swoją nieudolność w zwalczaniu przestępców zwalaniem wielu rzeczy na dostęp do broni (choć sami doskonale wiedzą, że problemem jest broń nielegalna). Do tego dochodzą politycy, który na zdezorientowanym społeczeństwie zbijają "kapitał" czyli głosy potrzebne do dostępu do "koryta".

Wystarczy, że ktoś kogoś zastrzeli (z nielegalnej broni) to zaraz jakiś nawiedzony polityk zacznie krzyczeć, że należy zakazać dostępu do legalnej broni. Jakaś część to łyknie bo nie do końca wie o co chodzi (ale kojarzy złowrogie słowo "broń"), a informacje że w przestępstwie użyto broni nielegalnej są nieśmiałe. W końcu co to za informacja? Gdyby była legalna to było by o czym gadać - kto mu dał pozwolenie, jakie to mamy złe prawo bo dopuszcza by bandyci broń mieli itd. A, że była nielegalna - a co to za news, że bandyta ma "lewą" broń, normalne jak to bandyta. Zresztą histeria idzie dalej - jak już nie starcza broni palnej to wystarczy, że kogoś zadźgają to jeszcze bardziej "nawiedzeni" i godni pogardy politycy zaczną krzyczeć, żeby zakazać noży. I histeria się napędza - zawsze jakaś grupa ludzi wierzy w to co mówią nawet skrajni i "nawiedzeni" politycy, zawsze to kilka głosów w najbliższych wyborach, bo przecież większość ludzi i tak nie rozumie o co chodzi w państwie (gospodarce, prawie etc.) i głosuje pod wpływem tego co im pokażą w TV.

Trochę się rozpisałem i zrobiłem sporo off top - ale uważam, że trzeba zdać sobie sprawę, że niechęć społeczeństwa do broni nie jest wytworem PRL (nie można każdej głupoty zwalać na PRL - choć to faktycznie łatwe, "to przez PRL" i to niby załatwia problem), a w służbach policyjnych nie ma nic wspólnego z dawną Milicją. Ta niechęć jest typowym wytworem czasów obecnych i mentalnością społeczeństwa "ogłupionego" TV i bredniami naszej żałosnej klasy politycznej (bez względu na reprezentowaną partię zresztą).

Wbijmy sobie to do głowy (dobre "rozpoznanie wroga" to połowa sukcesu) - bo wtedy łatwiej będzie z tą niechęcią społeczeństwa "walczyć" i ich "uświadamiać" jak jest w rzeczywistości oraz że legalna broń nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego.

Awatar użytkownika
rybak
Posty: 150
Rejestracja: 24 stycznia 2011, 21:55

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#62 Post autor: rybak » 24 lutego 2011, 18:30

Razorblade1967-PRL to dość długi okres i nie można wszystkiego ładować do jednego worka.Otóż po 1945 roku to władza skupowała broń,nawet nieźle podobno płacili,władza się bała że trafi ona w ręce Polskich partyzantów.Oczywiście mimo tego,to ogromna część tej broni pozostała w rękach ludzi,najczęściej na wsiach.Jednak ludzie z strachu to pochowali taką broń gdzieś na strychach itp,nikt nie miał odwagi z niej postrzelać.Bo władza głosiła propagandę że broń to mają tylko bandyci(miała na myśli oczywiście partyzantów,walczących o wolność Polski)Więc złapanie kogoś z bronią to od razu się go oskarżało nie tylko o nielegalne posiadanie broni,ale także o partyzantkę i mnóstwo innych zarzutów przeciwko Polsce ludowej.Więc w ludziach tworzono propagandę że ci co mają broń,to chowają się po lasach.Rabują,gwałcą i mordują uczciwych ludzi.Więc wynikło z tego to,że na wsiach z wojny było mnóstwo broni,ale nikt z niej nie strzelał,nie chwalił się ani też nie było rozmów na ten temat.Później oczywiście każdy kto chciał postrzelać to zapisywał się do klubu strzeleckiego i problem z głowy.Jako dzieciak w latach 90 to nie powiedział bym ze tak liberalnie było.Owszem,podobno papierki było łatwiej dostać,gazówki 9mm były na rejestrację.Ale wiatrówki też były na papierki.Pamiętam jak z kolegą,którego ojciec miał nielegalną wiatrówkę to żeśmy w konspirze strzelali z starej wiatrówki w lesie.Pamiętam jaka awantura była jak się o tym dowiedział,Wtedy żeśmy nie wiedzieli o co tak naprawdę taka afera,dzisiaj oczywiście zdaję sobie sprawę z naszej głupoty,bi gdyby nas ktoś widział i zadzwonił na Policję to ojciec kolegi miał by niezłe kłopoty.Więc nie było tak kolorowo,co prawda potem nastały wiatrówki bez papierka i bez ograniczeń,ale za to z gładką lufą,co było śmiechem na cały świat,bo tylko Polsce posłowie byli wstanie wymyślić takie durnowate prawo.Dopiero w 2004 wbrew pozorom,to dla mnie te prawo jest jak na razie najlepsze z względu na CP.Mimo że wkurza mnie rejestracja na FAC,pozwolenie na kuszę i na gazówki,ale CP na szczęście bez żadnych durnowatych papierków,bo ja mam uczulenia na wszelkie papierkowe sprawy,nawet ta rejestracja FACa mnie wkurza i dlatego zrezygnowałem z jego zakupu.
Ale masz dużo racji w tym co napisałeś,jednak jest to kontynuacja propagandy z rodu PRL,gdzie broń ma tylko milicja i wojsko,a cywil to szkoli się tylko na strzelnicach pod okiem w instruktora.To jest właśnie ta mentalność,wystarczy posłuchać milicjanta Jerzego Dziewulskiego czy byłego wojskowego,Polko.Skoro ludzie,którzy mieli broń przez całe życie i ją krytykują,to mamy obraz ludzi którzy wiernie służyli PRLowi,tu jest tego przykład:
http://www.youtube.com/watch?v=mkjz-Q5M0j8
Skoro taki człowiek jak Jerzy Dziewulski,ma pozwolenie na broń i określa magazynek broni,ilością osób z której może zabić,to kto mu dał pozwolenie na broń?Nigdy nie słyszałem,aby ktoś pojemność magazynka broni ,określał liczbą osób,którą może zabić.Zresztą broń palna to taka sama rzecz jak nóż czy siekiera.

Awatar użytkownika
Razorblade1967
Posty: 2409
Rejestracja: 2 sierpnia 2008, 21:32

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#63 Post autor: Razorblade1967 » 1 marca 2011, 07:57

rybak pisze:Razorblade1967-PRL to dość długi okres i nie można wszystkiego ładować do jednego worka.Otóż po 1945 roku ...
Oczywiście nie cofałem się, aż tak daleko, miałem na myśli lata nam bliższe, bo to one miały ewentualnie wpływ na mentalność ludzi współcześnie, a nie coś co było ponad 60 lat temu.

Czasy gdy po lasach biegała antykomunistyczna partyzantka i zbrojne bandy (celowo tak piszę i rozgraniczam, bo wg propagandy PRL to wszystko były "bandy", a wg propagandy obecnej zwanej przeze mnie prywatnie "IPN-owską" to wszystko "partyzantka antykomunistyczna" - tymczasem z oczywistych powodów byli i tacy, i tacy "po lasach") nie ukształtowały mentalności ludzi żyjących współcześnie.

A tak na marginesie PRL powstał w 1952 roku czyli lata bezpośrednio po wojnie się nie łapią (wiem, wiem potocznie tak się mówi - powiedzmy uwaga tylko porządkowa). :lol:
rybak pisze:Jako dzieciak w latach 90 to nie powiedział bym ze tak liberalnie było.Owszem,podobno papierki było łatwiej dostać,gazówki 9mm były na rejestrację.Ale wiatrówki też były na papierki.
Nie twierdzę, że było liberalnie, owszem pod rządami starej ustawy były pozwolenia na wiatrówki (sam miałem takowe), ale o broń sportową naprawdę było dużo łatwiej niż obecnie. W praktyce naprawdę ludzie dostawali pozwolenia na sportową bez większych problemów. Niby dlaczego do dzisiaj większość pozwoleń pochodzi z tamtego okresu?
rybak pisze:Ale masz dużo racji w tym co napisałeś,jednak jest to kontynuacja propagandy z rodu PRL,gdzie broń ma tylko milicja i wojsko,a cywil to szkoli się tylko na strzelnicach pod okiem w instruktora.To jest właśnie ta mentalność,wystarczy posłuchać milicjanta Jerzego Dziewulskiego czy byłego wojskowego,Polko.Skoro ludzie,którzy mieli broń przez całe życie i ją krytykują,to mamy obraz ludzi którzy wiernie służyli PRLowi...
Przykro mi ale przykład jakiś gości będących przeciwnikami dostępu do broni i argumentacja, że to dlatego, że wiernie służyli PRL-owi jest kompletnie błędna. Znam wielu ludzi "wiernie służących PRL-owi" w mundurach (w końcu sam się do nich zaliczam - jakby nie patrzeć parę lat przesłużyłem w tamtym systemie polityczno-gospodarczym), którzy nie mają nic przeciwko dostępowi do broni palnej.

Stosunek do PRL czy okres życia w PRL nie ma nic wspólnego ze spojrzeniem na kwestie broni palnej - to, że dałeś przykład dwóch panów udzielających się polityczno-medialnie, którzy są przeciwnikami dostępu do broni to bynajmniej nie oznacza, że są oni reprezentatywnymi osobami dla byłych żołnierzy i milicjantów/policjantów. Wprost przeciwnie - to przykład osób, które robiły zdecydowanie większe kariery na polu medialnym i politycznym niż na polu zawodowym. Zresztą obydwaj byli/są silnie związani z politykami (fakt, różnych opcji - tyle, że akurat opcji faktycznie lewicowych, choć jedna z nich bez sensu się mieni prawicą) i partiami bazującymi na populizmie.

Rybak - możesz mi wierzyć lub nie, ale 20 lat spędziłem w mundurze (potem jeszcze parę jako pracownik cywilny wojska, kierujący ochroną terenu lotniska) i zdecydowanie powiem, że ludzie których dałeś za przykład nie reprezentują poglądów ludzi z instytucji, których się wywodzą. Wprost przeciwnie - raczej reprezentują poglądy będące w mniejszości u "mundurowych" czy byłych "mundurowych".

To nie PRL wytworzył ludzi, których znam, a którzy są zdecydowanymi przeciwnikami dostępu do broni - to histeria medialna i populistyczni politycy ze znacznie bliższych teraźniejszości czasów. PRL pomimo braku dostępu do broni prywatnej (za wyjątkiem łowiectwa) negatywnego wizerunku broni w społeczeństwie nie wytworzył i nawet się nie starał - wbrew pozorom nie było takiej potrzeby (PRL nie obawiał się zbrojnego przewrotu i słusznie bo wykończyła go nie jakaś "opozycja" tylko ekonomia).

Dalej twierdzę, że negatywny w społeczeństwie obraz broni i negatywny stosunek dużej części (większości?) społeczeństwa - wziął się z medialnej histerii okresu po 1990 roku (nawet chyba nieco później gdy rozpleniły się dziesiątki kanałów TV i brukowców), a nie z PRL. Nie wszystko co złe da się zrzucić na PRL, czasy i politycy obecni też mają sporo "za uszami". :twisted:

Spędziłem w PRL dzieciństwo, młodość i pierwszych prawie 10 lat dorosłego życia i nie było wtedy negatywnego spojrzenia na broń. Nie było np. jakiś "oszołomów" negujących militarne zabawki (jako dzieciaki ganialiśmy z drewnianymi czy plastikowymi karabinami itd. "walcząc" zawzięcie - i nie było dezaprobaty dla takich zabaw), nie było wojujących pacyfistów, nie wariactwa każącego niektórym nawet wzdragać się przed tarczą przedstawiającą wizerunek człowieka (jak to bywa obecnie - kiedyś miałem taki przypadek "świętego oburzenia" jakiś nawiedzonych "sportowców" gdy wyciągnąłem na pewnej strzelnicy tarczę nt/23p) itd. Zaryzykuję twierdzenie, że to wszystko (łącznie z hoplofobią) przyszło do nas "z zachodu", po upadku PRL.

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#64 Post autor: Phouty » 1 marca 2011, 10:10

Przyłączam się do opinii Razora odnośnie PRLu i (nieistniejącej) hoplofobii.
Już podawałem ten przykład, że na przełomie lat 60/70, gdy byłem uczniem liceum, to "maszerowaliśmy" rozbrykaną bandą nastolatków ulicami, niosąc Kbksy na ramionach ulicami na strzelanie na Warszawiance w ramach PO, i żaden przechodzień nawet nie odwrócił głowy, już nie wspominając o "obawach".
Wyobraźcie sobie dzisiaj taką sytuację bez udziału kilku oddziałów "ludzi w kominiarkach", oraz kilku helikopterów krążących nad głowami.
Ja jako szczeniak miałem na wyposażeniu kilka odpustowych korkowców, "prawdziwy" straszak na ślepaki w kal. 5,6mm. (produkcji byłego NRD), oraz czeski pistolet-wiatrówkę, z którym jako 10-latek biegałem po podwórku bawiąc się w wojny pomiędzy krzyżakami i indianami zjednoczonymi z kowbojami. :wink: 8)
I to wszystko działo się dosłownie pod oknami prokuratury na Mokotowie, a i dzielnicowy też łaził "na skróty" przez podwórko i tylko się śmiał, jak odpalaliśmy bomby zrobione z karbidu, czy też kalichlorku!
Mój sąsiad natomiast, starszy może o jakieś 4 lata miał jak najbardziej prawdziwą wiatrówkę-karabin z której waliliśmy do pnia drzewa całymi dniami i nawet pies z kulawą nogą się tym nie zainteresował. Jedynie matka od czasu do czasu przypominała, ażeby innym nie "strzelić w oczy" śrutem.
Inna sprawa, że jak komuś ukradli antenę samochodową, to całe "sąsiedztwo" trąbiło o tym przez kilka dni, bo to było "wielkie przestępstwo". Inne czasy....inny wszechświat, w którym ja żyłem i dorastałem.
PS
A w szkole podstawowej, jak się nie miało scyzoryka, albo noża do temperowania kredek i ołówków (bo temperówki to były tylko "dla dziewczyn"), a chłopak musiał nosić przy sobie jakieś "ostrze", to pani nauczycielka stawiała "lufę" w zeszycie.
Szło się do nauczyciela od robót ręcznych, ażeby naostrzył nóż. Jak się miało "fory" u nauczyciela, to on nawet pozwalał, ażeby naostrzyć (zawsze tępione grzebaniem w ziemi*) ostrze na szlifierce elektrycznej. Cuda maliny!
* Przecież zawsze się grało nożami w pikuty! :P
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

Awatar użytkownika
rybak
Posty: 150
Rejestracja: 24 stycznia 2011, 21:55

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#65 Post autor: rybak » 1 marca 2011, 19:17

Phouty-Niestety,ja żyłem w innych czasach.Scyzoryki były zakazane.Oczywiście każdy miał te zakazy gdzieś,bo wtedy była moda na Szwajcary(Magaver) :lol: Oczywiście o wiatrówkach to każdy mógł tylko pomarzyć.Jak któryś z ojców taką miał,to była skrycie schowana bo bez pozwolenia to nie wolno było posiadać a co dopiero strzelać z niej.Władza od razu by się przyczepiła.Modne wtedy były straszaki,pamiętam że kumpel gwizdnął "starta" swojemu ojcu i wylądował u dyrektora, :lol: Przypominał bardziej zabawkę,niż broń bo była to kopia pistolecików kieszonkowych na 6,35x15,5mm,ale koleżanka go podkablowała że ma prawdziwy pistolet bo był z żelaza i w drodze do szkoły strzelił kilka razy a jej matka była nauczycielką(takie są właśnie baby,stare jak i młode).Więc w moich czasach to wszystko co strzelało było złe,tak samo jak wszystko co przypominało broń czy nóż.Widocznie to już były inne czasy.A teraz przynajmniej dzieciaki mają wiatrówki,ASG,paintbale i inne rzeczy o których nam się nawet nie śniło.A dorośli mają CP i FAC,więc mimo wszystko uważam że i tak jest lepiej niż było za komuny czy w latach 90.Za komuny to przynajmniej kluby strzeleckie były na każdą kieszeń.Z tym że pewnie nie szło się pobawić tą bronią tak jak z CP,czyli postrzelać sobie do garnka czy do innych przedmiotów i przetestować sobie przebijalność broni.Pewnie nie dożyję czasów,kiedy w normalny sposób kupię sobie broń,tak jak CP.Chyba że nastąpi wojna,to chyba jedyny sposób na zdobycie legalnie broni bez papierka w tym kraju.Wtedy to sami mi ją będą wciskać :mrgreen:

ss100
Posty: 1890
Rejestracja: 7 marca 2006, 19:06

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#66 Post autor: ss100 » 1 marca 2011, 19:28

rybak pisze:Niestety,ja żyłem w innych czasach.Scyzoryki były zakazane.:
No - z tym to pojechałeś po bandzie - kiedy to było?

Awatar użytkownika
rybak
Posty: 150
Rejestracja: 24 stycznia 2011, 21:55

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#67 Post autor: rybak » 1 marca 2011, 19:43

ss100-Źle napisane :mrgreen: Były źle widziane,a w szkole zakazane.Jak ktoś go wyciągnął i ostrzył ołówek to od razu miał konfiskatę :mrgreen:

Awatar użytkownika
Apolinary Koniecpolski
Posty: 2180
Rejestracja: 19 lipca 2008, 11:05
Lokalizacja: Smolanka

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#68 Post autor: Apolinary Koniecpolski » 1 marca 2011, 20:05

-->rybak, a który konkretnie model "starta" był żelazny - bo chętnie bym kupił(dobrze zapłacę!).
Jak dotąd udało mi się dorwać tylko jakiegoś czechosłowackiego (ew. giermańskiego) praszczura sztabkowców start, w którym to okładki były wytłoczone z blachy stalowej (reszta - poza kołkami i sprężynami - "tradycyjnie" za ZnAl-u...).

Wracając do noży, jestem osobą stosunkowo niewiele od Ciebie starszą*, ale z nożami w szkole problemów nie pamiętam - nawet takimi nierozkładanymi i znacznych rozmiarów (edukację zaczynałem za późnego peerelu - czyli obowiązywały jeszcze bzdurne przepisy co do dopuszczalnej długości ostrza!).
Czasem wręcz groziła za brak noży wspomniana przez przedmówców "lufa" - ale temperówki były już popularne wśród obu płci (nitowane "bałwanki" pod żyletkę, a także obiekt pożądania pośród mniej zasobnej większości - w tym mnie - plastikowe chińszczyki ;)).
Nawet w późniejszych latach(liceum) paradowanie z mauzerowskim bagnetem przy portkach (a czasem saperką w plecaku - choć to już bardziej za czasów uniwersyteckich) konczyło się tylko ironicznymi komentarzami typu "zorro" czy "rycerz" (za to opieprz i strzał szmatą od podłogi bez łeb można było zarobić za taki drobiazg jak brak zmiany obuwia ;)).



*choć z drugiej strony za czasów gdy prorok (po raz pierwszy...) chciał dla mnie paru latek, Tobie w razie czego by groził co najwyżej sąd rodzinny ;)
Nie chcę mieć racji, w zupełności wystarczy że Was poróżnię lub choć rozdrażnię.
W sprawie prawdy proszę zgłaszać się do walizy Obrazek

Awatar użytkownika
rybak
Posty: 150
Rejestracja: 24 stycznia 2011, 21:55

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#69 Post autor: rybak » 1 marca 2011, 20:19

Apolinary Koniecpolski-Oj,czepiasz się słówek.Wtedy dla mnie był żelazny,być może że jest z aluminium.Wtedy to był jedyny kontakt z "startem".A scyzoryki były zakazane,bo nauczycielki twierdziły że niszczymy nimi stoły i ławki.Bo wtedy to taka moda była że dłubało się w stolikach :mrgreen: A czasem się jakąś śrubkę wykręciło z krzesła,bo szwajcary dużo miały tych możliwości :lol: Ja za PRLu do szkoły nie chodziłem,swoją edukację zacząłem już za obecnej reżimowej Polsce.
Co do proroka to teraz nie skazują na wiezienia bo miejsc nie mają i kasy na więźniów.Ale wyroki to chętnie dawają i to za byle co,a nawet za niewinność.

Awatar użytkownika
Apolinary Koniecpolski
Posty: 2180
Rejestracja: 19 lipca 2008, 11:05
Lokalizacja: Smolanka

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#70 Post autor: Apolinary Koniecpolski » 1 marca 2011, 20:27

rybak pisze:A scyzoryki były zakazane,bo nauczycielki twierdziły że niszczymy nimi stoły i ławki.Bo wtedy to taka moda była że dłubało się w stolikach
Ty patrz patrz - wręcz tradycja nie moda.
Rozumiem że cyrkle też były zakazane (tak się składa że u nas było to główne narzędzie "artystycznego" zniszczenia, czasem potrafiło się to konczyć "kolektywnym" odnawianiem ławek - późniejsze rozliczanie się z płaskorzeźbiarzem też miało charakter "nieoficjalno-kolektywny" ;) ).
Nie chcę mieć racji, w zupełności wystarczy że Was poróżnię lub choć rozdrażnię.
W sprawie prawdy proszę zgłaszać się do walizy Obrazek

Awatar użytkownika
rybak
Posty: 150
Rejestracja: 24 stycznia 2011, 21:55

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#71 Post autor: rybak » 1 marca 2011, 22:08

Apolinary Koniecpolski-Ja ławek nie niszczyłem scyzorykiem,więc nie wiem co lepsze.Nie bawiło mnie to po prostu.Wolałem z długopisów robić dmuchawki i z plasteliny strzelać do kujonów i kabli :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Za co też zawsze miałem przechlapane,ile to ja klas wysprzątałem :mrgreen: :mrgreen:

ss100
Posty: 1890
Rejestracja: 7 marca 2006, 19:06

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#72 Post autor: ss100 » 1 marca 2011, 22:56

Apolinary Koniecpolski pisze:-->[edukację zaczynałem za późnego peerelu - czyli obowiązywały jeszcze bzdurne przepisy co do dopuszczalnej długości ostrza

Jakie to były przepisy? Ja pamiętam tylko podwórkowe gadki że ostrze nie może być dłuższe niż szerokość dłoni (żekomo taka jest odległość do serca :lol: ) ale takich pierdól mimo wszystko to ustawa żadna nie regulowała mam nadzieję ?

Awatar użytkownika
Apolinary Koniecpolski
Posty: 2180
Rejestracja: 19 lipca 2008, 11:05
Lokalizacja: Smolanka

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#73 Post autor: Apolinary Koniecpolski » 1 marca 2011, 23:11

Nie podwórkowe gadki, ograniczenie co do długości jak najbardziej istniało, ażeby było śmieszniej:

-nie dotyczyło wszystkich.

-było praktycznie kalką przedwojennych przepisów - bodaj jednego ze sławetnych prezydenckich dekretów(tak tak - tych z mocą ustaw...).
Nie chcę mieć racji, w zupełności wystarczy że Was poróżnię lub choć rozdrażnię.
W sprawie prawdy proszę zgłaszać się do walizy Obrazek

Awatar użytkownika
Razorblade1967
Posty: 2409
Rejestracja: 2 sierpnia 2008, 21:32

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#74 Post autor: Razorblade1967 » 1 marca 2011, 23:58

Apolinary Koniecpolski pisze:Nie podwórkowe gadki, ograniczenie co do długości jak najbardziej istniało[...]-było praktycznie kalką przedwojennych przepisów - bodaj jednego ze sławetnych prezydenckich dekretów(tak tak - tych z mocą ustaw...).
Akurat Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1932 r. "Prawo o broni, amunicji i materjałach wybuchowych", nie dotyczyło broni białej choć określenie broni było bardzo szerokie (szersze niż obecnie).

Art. 1

Bronią w rozumieniu niniejszego prawa jest każde narzędzie, przeznaczone do zadawania bezpośrednio lub pośrednio urazów cielesnych.

Art.3

Przepisy niniejszego prawa nie mają zastosowania do broni białej, jednak Ministrowie Spraw Wewnętrznych, Spraw Wojskowych oraz Przemysłu i Handlu mogą w drodze rozporządzenia rozciągać te przepisy w całości lub w części na poszczególne rodzaje broni białej.


I takowy akt prawny w oparciu o Art 3 powstał w 1936 roku czyli Rozporządzenie Ministrów Spraw Wewnętrznych, Spraw Wojskowych oraz Przemysłu i Handlu z dnia 27 stycznia 1936 r. "o broni białej i o ograniczeniach handlu bronią".

Zawierał kilka ograniczeń w rym znane obecnie ostrza ukryte w przedmiotach, ale też noże zarówno składane jak i sztywno osadzone o długości ostrzy ponad 10cm oraz szable, szpady, bagnety, lance i piki. Nie dotyczyło to myśliwych i osób które używały ostrzy do celów zawodowych i w związku z wykonywaniem polowań i tych zadań zawodowych.

Ten akt prawny uznaje się za uchylony (zapisanego uchylenia nie było) ustawą z dnia 21 maja 1999 r. o broni i amunicji (informacja w ISAP). Choć tutaj jest moim zdaniem wątpliwość czy aby nie ustawą z dnia 31 stycznia 1961 r. o broni, amunicji i materiałach wybuchowych? Ponieważ jej wejście w życie powodowało utratę mocy prawnej ustawy (to znaczy rozporządzenia prezydenta z mocą ustawy) z 1932 roku (została zapisem uchylona w ustawie z 1961), a więc moim zdaniem utratę mocy prawnej też aktów prawnych z niej wynikających i do niej się odnoszących (a kwestia broni białej z 1936 odnosiła się do ustawy z 1932, którą uchyliła ta z 1961), można było sobie wydać nowe co nastąpiło w sprawie broni białej po wielu latach. Zapis o broni białej, ale już nie dotyczący noży zawierało Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 29 października 1990 r. w sprawie rozciągnięcia niektórych przepisów ustawy o broni, amunicji i materiałach wybuchowych na poszczególne rodzaje broni białej oraz przedmioty, których używanie może zagrażać bezpieczeństwu publicznemu. Czyli kwestia noży nie była uregulowana od 1961 bo to rozporządzenia odnosiło się do ustawy z 1961 roku.

Obecne zabiegi dotyczące ograniczenia w noszeniu noży będące autorstwa pewnej grupy populistycznych do bólu polityków z pewnego powiedzmy delikatnie "mocno kontrowersyjnego" (jestem człowiek z zasady spokojny to nie będę "rzucał mięsem" - pozostańmy przy stwierdzeniu, że dla mnie to oni są "najgorsi z najgorszych" na naszej politycznej scenie, a wszystko co reprezentują mnie mierzi i brzydzi) ugrupowania politycznego nawiązuje do najgorszych tradycji nieboszczki IIRP.

PRL w zasadzie "olał" te przepisy już 1961 roku, bo od tego roku nawet jeśli ktoś by chciał twierdzić uparcie, że te śmieszne rozporządzenie z IIRP jeszcze miało moc prawną (z czym się nie do końca zgadzam) to był to przepis całkowicie martwy. Nikt nikogo za noszenie noża nie ścigał - przynajmniej odkąd pamiętam. Prawnikiem nie jestem, bo ci pewnie mogą się długo spierać na temat uchylenia tego bzdurnego rozporządzenia z nieboszczki IIRP, ale o ile się nie mylę to w praktyce PRL uznano ten przepis "sprzed wojny" za nieobowiązujący właśnie od 1961. Nie może być tak jak pisze w ISAP, że w 1999r., bo przecież w 1990 powstał przepis inny, już wynikający z ustawy z 1961 roku. Ponadto zapis rozporządzenia z 1936 rozciągał przepisy "rozdziału V" (w ustawie z 1932 to kwestie noszenia broni), a w ustawie z 1961 to rozdział traktujący o materiałach wybuchowych. Czyli kompletna bzdura gdyby przyjąć funkcjonowanie rozporządzenia z 1936 wraz z ustawą z 1961.

Przepis nadający ograniczenia w noszeniu noży ponad 10cm przestał więc działać w 1961r.

Co prawda jedni mierzyli noże "na szerokość dłoni", ale inni udowadniali, że to już nie obowiązuje "bo to przedwojenne było" - milicja za posiadanie noża nie ścigała i słusznie bo byłoby to bezprawne. Zresztą to mierzenie długości noża funkcjonowało w świadomości społecznej dość długo, nawet do całkiem niedawna - jako coś zasłyszanego.

1/ Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1932 r. - Prawo o broni, amunicji i materjałach wybuchowych.

2/ Rozporządzenie Ministrów Spraw Wewnętrznych, Spraw Wojskowych oraz Przemysłu i Handlu z dnia 27 stycznia 1936 r. o broni białej i o ograniczeniach handlu bronią.

3/ Ustawa z dnia 31 stycznia 1961 r. o broni, amunicji i materiałach wybuchowych

4/ Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 29 października 1990 r. w sprawie rozciągnięcia niektórych przepisów ustawy o broni, amunicji i materiałach wybuchowych na poszczególne rodzaje broni białej oraz przedmioty, których używanie może zagrażać bezpieczeństwu publicznemu

5/ Ustawa z dnia 21 maja 1999 r. o broni i amunicji.

Awatar użytkownika
Apolinary Koniecpolski
Posty: 2180
Rejestracja: 19 lipca 2008, 11:05
Lokalizacja: Smolanka

Re: Skuteczność broni czarnoprochowej

#75 Post autor: Apolinary Koniecpolski » 2 marca 2011, 18:02

Razorblade1967 pisze:Zresztą to mierzenie długości noża funkcjonowało w świadomości społecznej dość długo, nawet do całkiem niedawna - jako coś zasłyszanego.
Na tyle się to w świadomość wgryzło że aż tą głupotę powtórzyłem (a 9x19 kilkukrotnie - w tym w dyskusjach w których brałem udział... - o tym wspominał), ech - skleroza nie boli (może to i lepiej ;)).
Na własną obronę dodam że fakt istnienia takich przepisów próbowali naw "wcisnąć" pewnych wakacji w pierwszej połowie lat 90tych dwaj młodzi(wręcz gołowąsy) policjanci ;)


ps. a może orientujesz się jaka ustwa czy rozporządzenie(zapewne jakaś kalka wczesniejszych przepisów) z dwudziestolecia penalizowało nielegalne posiadanie szabli/lanc (ogólnie oręża kawaleryjskiego, miałem odnośnie tego jakieś notatki - ale rzecz jasna "wcięło").
Nie chcę mieć racji, w zupełności wystarczy że Was poróżnię lub choć rozdrażnię.
W sprawie prawdy proszę zgłaszać się do walizy Obrazek

ODPOWIEDZ