Natomiast Gustav musiał używać podwójnych torów. Logistyka transportu tego ustrojstwa musiała być zajefajnie skomplikowana, na przykład na rozjazdach kolejowych. Ciekaw jestem jak oni rozwiązali problem samo-regulacji rozstawu w przypadku nieuniknionego rozrzutu odległości pomiędzy torami. (Specyfikacje i normy to jedno, a życie to druga sprawa, ponieważ nie wydaje mi się, ażeby tory, to znaczy odległości pomiędzy torami a nie szynami w torze, były do siebie idealnie równoległe).
Poza tym widać na jednym ze zdjęć Gustava, że "podwozie" było tak skonstruowane, że on mógł operować na torach o stosunkowo małym promieniu skrętu. Mógł także strzelać, (jak widać ze zdjęcia) w takiej pozycji na zakręcie, co by się zgadzało z teorią "ustawiania azymuntu". Po prostu wystarczyło przesunąć go do przodu/tyłu, ażeby odpowiednio ustawić kąt azymuntu na zakręcie.
A to "Twoje" zdjęcie maziek, to mnie zastanawia. Tam są rzeczywiście jakieś dodatkowe "tory". Może to służyło do stabilizowania całego ustrojstwa w miękkim terenie? Niewątpliwie stabilizowało to cały zestaw jezdny podczas strzelania. Rozkładanie takiej "ramy" za każdym razem, to wydaje mi się zbyt skomplikowane z punktu widzenia użytkowania. Rozumiem, że zabierało to trochę czasu i ludzkiego potu, ażeby coś takiego przygotować do strzelania, ale budowanie całej "kratownicy" za każdym razem nie wydaje mi się najszczęśliwszym pomysłem.
Ale swego czasu, to ludzie mieli więcwej cierpliwości niż my dzisiaj.
Prawdopodobnie to działało na tej samej zasadzie, jak dźwig samochodowy, który wysuwa na boki stabilizujące podpory podczas pracy.