Strona 2 z 5

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 15 lipca 2011, 21:22
autor: asasello
Przypuszczam że taka armata musiała być "głośna" podczas pływania pod wodą.Dużo zakamarków do tego pokrowiec.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 01:28
autor: Montrala
Niska (jak na dzisiejsze standardy) czułość urządzeń nasłuchowych z okresu wojny, małe prędkości rozwijane pod wodą przez ówczesne okręty podwodne oraz słabe wyciszenie mechanizmów napędowych powodowały, że armata, jak i inne "wystające kawałki" nie miały tu znaczenia. Sama praca śruby czy wału napędowego (na napędzie elektrycznym) była głośniejsza. To już raczej bardziej się martwiono zmniejszonym zasięgiem i prędkością w zanurzeniu. Zwłaszcza miało to znaczenie pod koniec wojny dla U-Boot'ow, które większość czasu płynęły na dieslach w zanurzeniu, korzystając z chrap - hałas był bez znaczenia, to radar (lotniczy i morski) był groźny

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 02:06
autor: waliza
Czas zaladowania torpedy 10-15 minut. Na okretach typu XXI duzo mniej.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 03:41
autor: Phouty
Trochę informacji na temat armat na U-boatach.

http://www.uboat.net/technical/guns.htm

Warto zresztą sobie pogrzebać po tej bardzo interesującej stronce.
Na przykład kompletna (?) lista łodzi podwodnych z ich historiami, nazwiskami załóg, danymi technicznymi i.t.p.

EDIT
No i "polski rodzynek" z tejże stronki:
http://www.uboat.net/gallery/index.html ... zsa&img=20

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 10:56
autor: asasello
Coś mi się kołacze że ostatniego ubota zatopiono w 1963 roku koło Filipin.Myślicie że nadal mogłyby być groźne?

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 12:17
autor: maziek
Marynarka hiszpańska użytkowała uboota kupionego od Rzeszy (był uszkodzony) w czasie wojny jeszcze w latach 70-tych. Poszedł na żyletki.

P.S. znalazłem, to był U-573.

BTW jeśli chodzi o ubooty to było ich wiele typów i te ostatnie, które praktycznie pojawiły się za późno (na szczęście) żeby mieć wpływ na losy wojny były tak zaawansowane technologicznie, że Alianci mogliby im soli nasypać na kilwater. Sonar pasywny, torpedy naprowadzane na ASDIC, torpedy manewrujące, napęd Waltera, a nawet bez Waltera wersje ze znacznie wzmocnionymi bateriami, podwajające prędkość podwodą a przy ekonomicznej sprawiające, że okręt stawał się już "podwodnym" a nie czasowo zanurzającym się.

Cała powojenna podwodna marynarka Stanów i Rosji bierze się z tych ubootów. Czy były groźne? Były groźne jak cholera, nie wiem czy Stany 10 lat po wojnie były w stanie wyprodukować taka elektronikę...

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 12:59
autor: Phouty
Maziek, masz rację.......zarówno USA jak i CCCP "polowały" na niemieckich naukowców, inżynierów i techników.
Różnice były minimalme.........( :twisted: )........bo Amerykanie oferowali tylko Cadillaca, domek jednorodzinny (oraz darmowe sprowadzenie rodziny z Niemiec), no i oczywiście dużą kasę w dularach......a Stalin i jego "wykonawcy", dawali szansę na przeżycie 10-letniego "łagru" i to tylko tym, którzy sobie na to zasłużyli za współpracę na rzecz rozwoju "jedynie słusznego systemu".
Naziści nie byli głpupi (w 1945 roku) i każdy z nich wiedział, jaka będzie przyszłość w zależności, w które ręce oni wpadną.
Nic więc dziwnego, że każdy się pchał "na zachód". :twisted:

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 13:17
autor: maziek
Jeśli chodzi o samych nazistów to moim zdaniem uosobieniem zjawiska był Werner von Braun. Człowiek, który dla Rzeszy opracował i zaczął wdrażać pocisk międzykontynentalny zagrażający wschodnim wybrzeżom USA - po wojnie został zaangażowany bez przykrywki jako gość od lotów w kosmos (o czym wiemy) i także gość od "innych, brzydkich, latających rzeczy" (o czym mniej wiemy). Biorąc pod uwagę, że loty w kosmos w pewnym momencie stały się najważniejszym probierzem potęgi - nie wiadomo, czy więcej zwycięstw przysporzył Rzeszy - czy Stanom. Wszak wojna, jest sposobem prowadzenia polityki, w lotach w kosmos chodziło i chodzi o to samo.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 13:36
autor: Phouty
Werner von Braun?....Niemiec?....przcież on był autentycznym Indianinem od co najmniej 678 lat! :wink:
Jakieś tam bajki o jego niemieckim pochodzedniu musiały być niwątpliwie produktem stalinowskiej propagandy!
(A gościu dostał nawet jakieś wysokie hamerykańskie medale "za zasługi", a na domiar złego (albo dobrego), to mu dali prywatny plac zabaw wielkości kilku milionów hektarów w Huntsville w Alabamie.......czyli w centrum obecnego światowego przemysłu kosmicznego. :shock:

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 15:48
autor: Apolinary Koniecpolski
maziek pisze:nie wiem czy Stany 10 lat po wojnie były w stanie wyprodukować taka elektronikę...
Nie doceniasz SZA, co prawda szkopy mieli np. (pojedyncze egzemplarze) rakiet z zabudowaną kamerą telewizyjną, ale w tym samym czasie hamerykańce potrafili masowo pchać elektronikę nawet do takich dupereli jak... kamizelki ratunkowe ;)

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 16:09
autor: maziek
Nie wiem, obszar jest mało znany, faktem jest, że Niemcy posiadały wdrożone technologie półprzewodnikowe (np. noktowizja), a reszta świata nie miała o tym pojęcia. Mieli też torpedy TV i tak dalej, ogólnie to mam gdzieś taki zeszyt, jakich to odkryć technologicznych dokonali. Nie wątpię, że Stany mogły praktycznie w dowolnym momencie wyprodukować coś, co było już znane, mając tego plany i technologię. Oczywiście jeśli chodzi o potencjał nie ma porównania. Tym niemniej Niemcy niesamowicie dużo wynalazków wprowadzili do użytkowania. Fakt, że np. radar pierwsi zminiaturyzowali Anglicy.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 21:45
autor: Phouty
Maźku, nie doceniasz ludzkiej......chciwości!
Okres IIWS był w Ameryce właśnie klasycznym przykładem "żywego kapitalizmu", bo pomimo wprowadzonego przez Roosevelta "nowego ładu", w bardzo inteligentny sposób zapomniano o ideologii (czyli rząd postanowił mniej lub bardziej skrycie nie przestrzegać własnych rozporządzeń i praw) i pozwolono na "dziki" rozwój działalności przemysłowej. "Zapomniano" też w tamtym okresie o przestrzeganiu ochrony patentowej i praktycznie każdy z jakimś pomysłem w głowie mógł produkować co tylko chciał w celu ubicia Germańca, a w zasadzie (po ataku na Pearl Harbor) tego imperialistycznego Japońca.
Podam tylko dwa przykłady (bo temat jest jak ocean): Manhattan Project.....czyli od zera do Hiroszimy i Nagasaki (i to z szybkością światła), oraz....produkcja statków zwanych Liberty.
Przykładów można by zresztą podawać bez liku, a jest ich w rzeczywistości setki tysięcy....dużych i małych!
Pozwoliło to Ameryce na kompletne finansowe zwycięstwo (jedyne państwo które zarobiło grubą kasę na działaniach wojennych), oraz niebywały w dziejach ludzkości wszelaki rozkwit dóbr materialnych w okresie powojennym.
Było tego tyle, że pomimo "socjalistycznej polityki", cały czas USA jest w stanie używać tą kasę w celu jej bezmyślnego trwonienia....do dnia dzisiejszego.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 16 lipca 2011, 22:09
autor: Montrala
To jak już tak daleko off-topujemy, to prawda że IIWŚ w dużej mierze wygrała amerykańska gospodarka. Japończycy (a przynajmniej Yamamoto) mieli tego świadomość już na starcie i dlatego atak był prowadzony tak, żeby zmusić USA do pokoju na Japońskich warunkach, zanim gospodarka wojenna "zatrybi". Nie przewidzieli tylko siły socjotechniki Roosvelta i tego, że gotów był poświęcić Pearl Harbor i życie żołnierzy i cywilów, aby tylko wstrząsnąć społeczeństwem. Tylko lotniskowców było mu szkoda, dlatego nie było ich w PH.

No i pamiętam tą opowieść niemieckiego żołnierza z obsługi działa 88mm, który opowiadał jak bronili jakiegoś przesmyku przed amerykańskimi czołgami. Co strzał, to płonący Sherman. I jego podsumowanie: "a potem nam się skończyła amunicja, a amerykanom nie skończyły się Shermany".

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 17 lipca 2011, 08:03
autor: Martinez
Phouty pisze:Na przykład kompletna (?) lista łodzi podwodnych z ich historiami, nazwiskami załóg, danymi technicznymi i.t.p.
Na dusze wszystkich podwodniaków, okrętów a nie łodzi... :wink:

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 17 lipca 2011, 08:36
autor: maziek
Phouty, to co mówisz (i Montrala) chciałem podkreślić pisząc, że nie było porównania co do potencjału gospodarek Niemiec i Aliantów. USA oczywiście mogły zadeptać Niemcy i to zrobiły, między innymi za pomocą statków Liberty. Tym niemniej w zakresie innowacyjności a konkretnie wprowadzania odkryć naukowych do przemysłu nie jako ciekawostek, tylko wdrożonych technologii i to zwykle (przynajmniej w fazie prototypowej) wdrażanych na raz w kilku klasach rozwiązań Niemcy wiedli prym i to w stopniu deklasującym rywali. Liczba silników odrzutowych jakie mieli opracowane, liczba typów odrzutowych samolotów, technologie półprzewodnikowe, praktycznie wszystkie klasy broni kierowanej od bomb szybujących po pociski ppanc. z pasywnymi głowicami naprowadzającymi na podczerwień (do niszczenia przemysłu) i przeciwradiolokacyjnymi. Opracowanie kamery TV o rozdzielczości kilkuset linii i masie 2,5 kg, przesyłającej obraz do samolotu kodowanym łączem synchronizowanym kwarcami - to byli w stanie zrobić. Szacuje się, że Niemcy w DWŚ użyli (zwykle w postaci prototypowej) porównywalną ilość kierowanych środków rażenia co Amerykanie w I wojnie w Zatoce. Itd, mógłbym długo wymieniać. A nie należy zapominać, że mieli środki przenoszenia (V1, V2). Podobno alianci dość długo nie wierzyli wywiadowi AK, ze Niemcy eksperymentują z V2, bo opierali się na swoim (amerykańskim) doświadczeniu. Mianowicie niewielkie silniki amerykańskiego pioniera kosmonautyki Goddarta przepalały się po minucie - jak więc niby można zrobić (i to z miękkiej stali, której próbki dostarczyła AK) silnik pracujący wiele minut, z ciekłym tlenem w roli utleniacza? A w końcu V2 w locie pionowym osiągnęła wysokość 172 kilometrów - 72 więcej niż granica kosmosu. Itd.

Masz Phouty całkowitą słuszność co do atomu. Stany uratowało to, że nastąpił drenaż naukowców, którzy uciekli z Niemiec, bo to Niemcy miały najlepszych fizyków teoretycznych w latach 30-tych. Uratowało ich też to, że ktoś zrozumiał, że to co oni mówią to nie są bajędy o wunderwaffe. I faktycznie, kiedy już to zrozumieli, potrafili niesamowicie sprawnie to zorganizować i przeprowadzić, przy niemal nieograniczonym budżecie i w warunkach pełnego bezpieczeństwa. Warto jednak uzmysłowić sobie, że ten program zaangażował w sumie jak się szacuje 200-300 tysięcy ludzi - i mniej więcej tyle sami Niemcy byli w stanie zaangażować w program V2. I że nie jest bzdurą twierdzenie, że kilku miesięcy, może roku zabrakło im do własnego atomu. Za wiele by nim nie zwojowali - zgoda, nie mieli dostatecznej ilości materiałów rozszczepialnych.

Wydaje mi się, że w Stanach (i w ZSRR) prawdziwy przełom nastąpił po DWŚ, kiedy wywiady zapoznały się z tym bogactwem inwencji. Wydaje mi się, że obecnie Stany postawiły na zasadę, że nikt nie może im odebrać supremacji nie tylko siły, ale też i technologii. Nikt nie może wymyślić w zakresie broni czegoś, o czym w Stanach jeszcze nikt nie pomyślał.