Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

Rakietowa i lufowa oraz amunicja

Moderator: Moderatorzy

Wiadomość
Autor
asasello
Posty: 4375
Rejestracja: 9 sierpnia 2004, 09:59
Kontakt:

Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#1 Post autor: asasello » 25 lipca 2012, 22:36

"W pałacu wielkiego mistrza, w ścianę refektarza wmurowana jest armatnia kula, stanowiąca jakoby pamiątkę oblężemia zamku przez Jagiełłę w 1410 r. Sama kula nie stanowi żadnej osobliwości, ale już tłumaczenie jej wystrzelenia to istne curiosum nowożytnej myśli historycznej. Według nich kula (ponieważ miała większy kaliber niż stosowane wówczas puszki) została wystrzelona z dołka wykopanego w Kałdowie po drugiej stronie Nogatu. Kopano w ziemi dół pod odpowiednim kątem i kierunkiem, następnie od środka wykładano go gliną i po wyschnięciu (glina musiała schnąć kilka dni) "ładowano" prochem, na wierzch kładziono kulę, podpalano proch i oddawano strzał. Ręce opadają... W przebłysku "geniuszu" (być może nieświadomie) autor hipotezy zrobił z atakujących kompletnych durni. Taką hipotezę może wymyśleć tylko człowiek, który oddał być może parę strzałów z papierowej torebki po cukierkach. Możnaby wykonać taką próbę jako dowód ale jako człowiek mający w przeszłości do czynienia z materiałami miotającymi i wybuchowymi stanowczo odradzam nieprofesjonalistom, ręcząc jednocześnie, że strzał z takiego "działa" mógłby co najwyżej ogłuszyć ryby w Nogacie a już na pewno samych strzelających."

http://www.uleszka.uprowadzenia.cba.pl/ ... imierz.htm
Niechaj problemy naszych problemów będą naszymi radościami.

Awatar użytkownika
maziek
Posty: 9186
Rejestracja: 9 września 2006, 22:46

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#2 Post autor: maziek » 26 lipca 2012, 12:13

Tak, tak, potem Niemcy to skopiowali, ulepszyli i wyszło im V3 ;) ...
ukłony...

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#3 Post autor: Phouty » 26 lipca 2012, 18:53

Nareszcie mnie może uda się dolać oliwy do ognia, albo spowodować glinianą kanonadę tu na forum? :lol:

Ale, ale, czy to nie starożytni Chińczycy używali bambusa w tym celu, przynajmniej do XII wieku?

http://history.cultural-china.com/en/37H6314H12134.html

Dlaczego chiński bambus miałby być lepszy od sarmackiej gliny?
Szczególnie gdyby ta glina były zbrojona, na przykład wikliną, co by znacznie zwiększyło jej odporność na rozciąganie.
Otaczająca taką lufę ziemia by też służyła jako "usztywniający kołnierz".

Osobiście nigdy bym sam nad czymś takim nie eksperymentował, ani bym się nie zbliżył na odległość rzutu kamieniem, ale przodkowie mieli znacznie więcej wolnego czasu i przepisy BHP, oraz składki ZUS nie obowiązywały, więc dlaczego by nie mogli sobie w tej dziedzinie trochę poeksperymentować? Rent i odszkodowań wdowom też nie musieli przecież płacić, gdyby sią zdarzył jakiś "wypadek przy pracy".

Wątpię ażeby to w praktyce działało, ale może jednak ktoś próbował to zrobić w tamtym czasie z gorszym lub lepszym skutkiem.

Znany jest natomiast fakt, iż Turcy swoje wielkie armaty oblężnicze nie transportowali w całości, tylko je cięli na kawałki, które to kawałki były transportowane na miejsce nowego oblężenia i tam dopiero odlewano nową armatę z tego materiału.
Używali oni do tego piece zbudowane w ziemi.
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

Awatar użytkownika
maziek
Posty: 9186
Rejestracja: 9 września 2006, 22:46

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#4 Post autor: maziek » 26 lipca 2012, 19:56

Mi się zdaje, że wszystko zależy od "mocy". Wyrzucić trochę prochu i "siekańców" (w dużym cudzysłowie te siekańce) na bezpośrednią odległość to jednak co innego niż wystrzelić kilkadziesiąt kilogramów na sto-kilkaset metrów. Te chińskie wynalazki to z początku bardziej miotacze ognia były. Fakt, że bambus jest mało odporny na obwodowe rozszczepienie - ale z drugiej strony ma "kolanka", naturalne obręcze. A glina w dołku w glebie to moim zdaniem na obwodowe rozrywanie (rozciąganie) odporności nie ma żadnej. Ale może gleba, mimo, że pozornie miękka, na takiej powierzchni trzyma? Trzeba by wykonać eksperyment po prostu. Może tej gliny dawali sporo. Może ona nie była do końca zaschnięta? Szwedzi mieli artylerię z płótna wzmacnianego żywicą i jelitami, można obejrzeć w MWP...
ukłony...

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#5 Post autor: Phouty » 26 lipca 2012, 20:15

Wygląda mi to jako idealny projekt dla Pogromców Mitów.
(Puszczają ich jeszcze w TV? (Nie wiem, bo nie mam TV).
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

Awatar użytkownika
maziek
Posty: 9186
Rejestracja: 9 września 2006, 22:46

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#6 Post autor: maziek » 26 lipca 2012, 21:41

Ja mam, ale nie oglądam. Znaczy żona ma, ale mnie nie dopuszcza. Znaczy do oglądania. Telewizji, żeby już wszystko było jasne ;) .
ukłony...

rado
Posty: 91
Rejestracja: 11 października 2011, 08:13
Lokalizacja: pomorskie

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#7 Post autor: rado » 26 lipca 2012, 22:17

Puszczają pogromców, puszczają... Włąsnie jakiś miesiąc temu był program o armatach szwedzkich ze zrolowanej skóry... strzelało to całkiem nieźle, tylko krótko :)

asasello
Posty: 4375
Rejestracja: 9 sierpnia 2004, 09:59
Kontakt:

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#8 Post autor: asasello » 26 lipca 2012, 23:10

Właściwie to fugas.
Niechaj problemy naszych problemów będą naszymi radościami.

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#9 Post autor: Phouty » 26 lipca 2012, 23:46

Cały czas kombinuję z tą gliną......ale nie z ZOMO! :wink:
W artykule z którego pochodzi ten cytat, gość kilka razy wspomina o supertrwałej "średniowiecznej zaprawie murarskiej" której ponoć jednym ze składników było białko z kurzych jajek. Dawno temu słyszałem już na ten temat. Skoro pradziadowie wiedzieli jak budować używając tej średniowiecznej "żywicy syntetycznej", to dlaczego by nie mogli oni zastosować jej, lub jakiejś pochodnej bazowanej na tym przepisie, do budowy takiej armaty?

Wyobraźmy sobie, że buduje się więc zasklepiony z jednego końca cylinder z takiej gliny, ale w.g. średniowiecznego przepisu, używając też wiklinowych koszy, które mają służyć takiemu samemu celowi jak zbrojenie w betonie. Może być więcej niż jeden współosiowo umieszczony kosz o różnych średnicach. (Tak jak ruskie lalki-babuszki).
Oblepiamy to wszystko tą średniowieczną zaprawą murarską (nie wiem jakie były jej składniki) i powinno nam to dać solidną tubę po wyschnięciu. Na koniec można to wszystko owinąć grubymi mokrymi rzemieniami, które po wyschnięciu jeszcze bardziej ścisną konstrukcję.

Możemy też ten wynalazek obłożyć deskami i ścisnąć obręczami z metalu, tak jak w beczce. Ta technologia była przecież znana w średniowieczu!

Na sam koniec wkładamy taki wynalazek pod odpowiednim kątem do wykopanego dołu i zasypujemy odpowiednio dobraną ziemią (dajmy na to wymieszaną z kamieniami, żwirem i czym by tam jeszcze), dobrze to wszystko ubijając.

W sumie powinniśmy uzyskać dosyć solidną konstrukcję, tak mi się wydaje, zdolną do oddania co najmniej jednego strzału, ażeby ten strzał siał śmierć i zniszczenie pośród ostrzeliwanych a nie ostrzeliwujących. :twisted:

Nie wiem jakiej średnicy byłaby 100 kg kula wykonana z żelaza. Autentycznie nie chce mi się teraz tego liczyć. (To znaczy grzebać, ażeby znaleźć ciężar właściwy żelaza, oraz......wzór na objętość kuli, bo za jasną cholerę nie mogę sobie go przypomnieć! :mrgreen: :oops: ).

Walę więc na wariata.........30 cm średnicy tak plus minus parę centymetrów.

Czyli długość lufy (wewnątrz) musiała by być minimalnie około 60 cm. Może być oczywiście dłuższa, ale to by było już marnotrawstwo sił, materiałów i czasu. Czyli zewnętrzne wymiary takiego ustrojstwa byłyby (znów strzał w ciemno) około 90 cm średnicy (zakładam też 30 cm grubości ściany), na około metr długości.

Czterech chłopa i to w dodatku średniowiecznego chłopa (w odróżnieniu od nas współczesnych chuderlaków) dało by to radę całkiem łatwo przenosić, czy też manipulować.

Więc wydaje mi się, że przynajmniej eksperymenty z taką puszką mogłyby być realne w średniowieczu.

O właśnie...i te szwedzkie skórzane puszki. (Dzięki rado).

Nie mówię, że coś takiego było stosowane, ale biorąc pod uwagę technologię z epoki, to prawdopodobieństwo istnienia takiego fugasa (dzięki asasello) nie może być wykluczone.
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

asasello
Posty: 4375
Rejestracja: 9 sierpnia 2004, 09:59
Kontakt:

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#10 Post autor: asasello » 26 lipca 2012, 23:59

Phouty facet udowadnia (albo i nie bo z monetami chyba był w błędzie) że w przeszłości były wysoko zaawansowane cywilizacje co może być akurat prawdą ale z armatą to nie ma sensu.
Nie idzie jej wycelować jest jednorazowa dużo zależy od właściwości gruntu a w 9 na 10 przypadków zapewne wybuchnie nie licze wód podskórnych i kretów sabotażystów.Fugas (czy jakiś jego protoplasta) mógł być mogła być w nim kula ale reszta to loteria.Nie sądzę aby to była rozsądna metoda wojowania już lepiej strzelać z kowadła.
Niechaj problemy naszych problemów będą naszymi radościami.

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#11 Post autor: Phouty » 27 lipca 2012, 04:47

Tak, ale z drugiej strony nie jest to przecież armata polowa, a służąca do oblężenia, czyli kruszenia murów obronnych, gdzie takie nieruchome zamocowanie jest tylko plusem, ponieważ (przynajmniej teoretycznie) wali to-to w jedno miejsce aż do skutku.
Transport dużych armat oblężniczych był raczej trochę utrudniony po średniowiecznych autostradach. Podałem wcześniej, jak sobie Turcy poradzili z tym problemem transportu.
Już nie mówiąc o tym, że koszt "produkcji" takiego fugasa sprowadzał się głównie do wyciągnięcia iluś tam jajek z kurnika.
Koszty brązu na odlew odpowiednio dużej armaty oblężniczej musiał być cholernie wysoki, zarówno w materiale, jak i robociźnie.

Oczywiście gdybam, ale gdybym ja był jakimś tam wodzem z zacięciem wojenno-inżynieryjnym w tamtym okresie czasu, to bym po prostu kazał budować całe baterie takich fugasów i kazał wojom-kanonierom szybko spier***ać ile wlezie po zapaleniu lontów.
Pociski do czegoś takiego też mogły być kamienne, bo nawet w "niekamienistych" terenach to surowca nie brakuje.

Artyleria polowa, jako znacznie mniejsza, oczywiście jest bardziej opłacalna, gdy armaty są wykonane z metalu. Ale takie mniejsze, to łatwo jest transportować i łatwiej też jest nimi manewrować.

Powiązując duże armaty z numizmatyką, to właśnie zdałem sobie sprawę, iż taka kilkutonowa armata oblężnicza wielkiego kalibru, to była warta olbrzymią fortunę. Wystarczy sobie wyobrazić ilość monet (o niższym nominale, czyli "miedziaków"), które można by było wybić i puścić w obieg z tej ilości surowca potrzebnego na wyprodukowanie pojedyńczej armaty.
Ale nam się wydaje, że wyścig zbrojeń to tylko dzisiaj pochłania kupę narodowej kasy.

No właśnie.....kto wtedy miał na to kasę? Kapitalizmu wprawdzie nie znano, ale prawa ekonomiczne były te same!
Czyli choćby z punktu ściśle ekonomicznego, to te hipotetyczne gliniane fugasy miały jednak sens, tak jak dzisiaj sens mają wszystkie rzeczy jednorazowe. Nawet gdyby "żywotność" takiej lufy była tylo ograniczona dajmy na to do dwóch strzałów, to przy praktycznie zerowych kosztach "produkcji", można by je było wręcz produkować taśmowo i używać do prowadzenia ognia "seriami". (Ej, coś mi się wydaje, że zbytnio puszczam wodze fantazji). :lol:
Zastanawiam się też, czy nie można było wypalać takich luf (pozwalając wręcz na "produkcję taśmową" i to na miejscu, czyli odpadały by koszty i co ważniejsze, logistyka transportu), zamiast je dniami suszyć w słońcu. Tutaj moja wiedza jest niestety zerowa, bo nie mam pojęcia o wytrzymałości materiałów cemento, czy też glino podobnych. Nawet gdyby lokalnie nie było odpowiednich materiałów, to znacznie łatwiej jest znaleźć i przetransporotwać ileś tam ton gliny, niż tą samą masę, ale w jednym kawałku spiżu.

He, he....coraz bardziej zapalam się do tych "gliniaków". Trzeba by poszperać po historycznych opisach oblężeń miast i twierdz (ale nie bitew w polu) i być może coś tam człowiek znajdzie na ten temat.

Ja pierwszy raz słyszę o takiej technologii, ale muszę przyznać i sam pomysł bardzo mi się spodobał.

No właśnie....czytałem tamten artykuł z dużym zapałem, dopóki autor nie zaczął nawijać o tych "cywilizacjach" i z trudnością, oraz ledwo opanowanymi odruchami wymiotnymi doczytałem to do końca, ponieważ aż mi się żygać chce, gdy ktoś nawija na poważnie o różnych kosmitach, Atlantydach, czy też tylko o tym, że nigdy nie wylądowaliśmy na księżycu. O konspiracji 9/11 już nie wspomnę.
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

Awatar użytkownika
waliza
Site Admin
Posty: 9662
Rejestracja: 30 marca 2004, 21:28
Lokalizacja: Teneryfa, albo inna wyspa z taka samą flagą
Kontakt:

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#12 Post autor: waliza » 27 lipca 2012, 14:43

Bardzo ciekawa sprawa. Bez eksperymentu to sie nie dowiemy jak bylo ale faktem jest ,że glupim kowadlem i to bez zadnej lufy da sie strzelic 40m w gore. W tamtym czasie uzywano tez krotkolufowych bombard dzialajacych wlasciwie jako mozdzierze. Chodzilo o zadanie zniszczen wewnatrz twierdzy a taka nawet 10kg kulka spadajac pod duzym katem potrafila niezle naniszczyc. Dachowka czy deski podlogi to zadna przeszkoda. Faktycznie role tu mogly grac koszty. Nie tylko wykonania ale calej obslugi, strzelania i utrzymania tego. Kanonierzy musieli byc wykwalifikowani i wysoko oplacani a mimo to "zuzywali" sie czesto i szybko :mrgreen: . Koszty wykonania dzial byly kosmiczne i stac na to bylo tylko wladcow. To samo koszty strzelania. Kiedys trafilem gdzies na cenniki to wychodzilo, że jeden strzal ze sredniej bombardy kosztował tyle co jeden wół. Strasznym bólem w d... byl transport. Jak wiadomo siec drog byla wtedy nawet gorsza niz dzis w PL i jak pisze Phouty nie bylo latwo. Nie chodzilo nawet tylko o koszt , czas i wysilek ale mozna bylo zwyczajnie stracic sprzet w czasie transportu. Niejedna lufka utonela w bagienku czy blotku i do dzis czeka na odkrycie. Witoldowi bombarda tez utonela w jeziorze Gołubskim w czasie transportu zima po lodzie.
nie chcę mieć racji, szukam prawdy/ Baikal 27/ Weatherby PA08/ Hatsan Escort Magnum.

Awatar użytkownika
maziek
Posty: 9186
Rejestracja: 9 września 2006, 22:46

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#13 Post autor: maziek » 27 lipca 2012, 15:37

Phouty pisze:W artykule z którego pochodzi ten cytat, gość kilka razy wspomina o supertrwałej "średniowiecznej zaprawie murarskiej" której ponoć jednym ze składników było białko z kurzych jajek. Dawno temu słyszałem już na ten temat.
Chodzi o zaprawę wapienną, tzn wapno gaszone, lasowane odpowiednio długo, zwykle rok lub dłużej, w dołach, do tych dołów właśnie dodawano jakiś składnik biologiczny, najczęściej wrzucano tam np. kozę. W tym momencie nie pamiętam teorii, na co to białko pomagało, ale zaprawa wapienna ma pewną cechę - mianowicie wytrzymałość "na szybko" uzyskiwana jest przez schnięcie, jak przy innych spoiwach typu glina, przy czym to jest w wypadku wapna proces odwracalny (w przeciwieństwie do cementu), to znaczy wystarczy namoczyć, żeby puściło. Natomiast drugim procesem jest karbonizacja (wyłapywanie C02 z powietrza) która przebiega niezwykle powolnie ale za to jest nieodwracalna. I to właśnie ten proces nadaje niezwykłej twardości starej zaprawie, takiej, która tkwi w murze np. 100 lat albo lepiej. Tak więc w pewnym sensie supertrwałość tej zaprawy to mit z punktu widzenia ówczesnych jej użytkowników - bo powstaje ona grubo po ich śmierci ;) ... Ale każdy, kto miał do czynienia z murem na takiej zaprawie, który ma kilkadziesiąt lat, może potwierdzić, że da się go rozebrać podważając cegły i że zaprawa jest bardziej miękka od nich samych - w przeciwieństwie do cementowej, gdzie najczęściej spoiny pozostają przy rozbiórce w jednym kawałku, a kruszą cię cegły między nimi. Tak też zachowują się mury na zaprawie wapiennej które mają 200 lat czy lepiej.
Phouty pisze:Tak, ale z drugiej strony nie jest to przecież armata polowa, a służąca do oblężenia, czyli kruszenia murów obronnych, gdzie takie nieruchome zamocowanie jest tylko plusem, ponieważ (przynajmniej teoretycznie) wali to-to w jedno miejsce aż do skutku.
Zdaje mi się, że taką technikę często stosowano, zmieniając zasięg moździerza poprzez zmianę ładunku.
ukłony...

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#14 Post autor: Phouty » 27 lipca 2012, 20:06

Niestety, ale moja wyrafinowana teoria rozsypuje się w kupę glinianego pyłu! :mrgreen:
Przeleciałem kilka dostępnych na szybko materiałów o rozwoju broni prochowej i nikt nic nie wspomina o próbach używania "alternatywnych technologii".
Krótka historia:
http://xenophongroup.com/montjoie/gp_wpns.htm

Wygląda na to, że najwcześniejsze puszki były robione z żelaza (żeliwo?), a brąz jako znacznie droższy pojawił się trochę później, jednakże pomimo ceny, jego właściwości były lepsze niż żelaza, więc z czasem zostało ono całkowicie wyparte przez brąz przy konstrukcji artylerii. (Dopiero stal wyparła brąz w artylerii).

Poważniejsze książkowe opracowania, też nic nie wspominają na temat "glinianych armat", chociaż powszechnie używano glinianych naczyń, będących wypełnionych prochem, albo żarzącymi się węglami, które używano jako pocisków zapalnych. (Używano do ich miotania różnego rodzaju urządzeń, ale nie używających prochu).

http://books.google.com/books?id=VPDqnG ... gy&f=false

Pociski były przeważnie kamienne, zarówno ze względu na koszty, jak i łatwiejszą obróbkę.

(Wyobrażam sobie komediową sytuację, że oblegający wysyłają delegację, ażeby wynegocjować od obrońców zwrot wystrzelonej żelaznej kuli! A obrońcy mówią "nie oddamy". :wink: :mrgreen: )

Doświadczenia zbierane z pola walki szybko zmieniały sposoby używania artylerii. Stosunkowo szybko duże, cholernie drogie i nieporęczne oblężnicze bombardy zostały wymienione na mniejsze kalibry, ale za to używane w większej ilości z lepszym skutkiem końcowym.

Czyli po prostu nie było czasu ani potrzeby, ażeby eksperymentować z "alternatywnymi technologiami", tym bardziej, iż budowanie tych "glinianych" armat, musiało by się odbywać w bezpośredniej bliskości przeciwnika, będąc tym samym narażonymi na ostrzał i zniszczenie, zarówno tego co zbudowano, jak i samej obsługi.

Czyli jednak należy przyjąć, iż jest mało prawdopodobnne, że "gliniana artyleria" kiedykolwiek istniała, jakkolwiek mogło się zdarzyć, iż ktoś próbował jednostkowo eksperymentować, co mogło mieć miejsce właśnie w średniowiecznej Polsce.
Ostatnio zmieniony 27 lipca 2012, 20:13 przez Phouty, łącznie zmieniany 1 raz.
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

asasello
Posty: 4375
Rejestracja: 9 sierpnia 2004, 09:59
Kontakt:

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#15 Post autor: asasello » 27 lipca 2012, 20:13

Phouty zazdroszczę Ci 60-cio godzinnej doby.
Dzięki właśnie dyżurny czytacz dzwoni do "speców"z Zielonki z pytaniem czy wiertacze studni to puszkarze.
(Wyobrażam sobie komediową sytuację, że oblegający wysyłają delegację, ażeby wynegocjować od obrońców zwrot wystrzelonej kuli! A obrońcy mówią "nie oddamy". )
Widziałem coś takiego na jednym filmie.
Niechaj problemy naszych problemów będą naszymi radościami.

ODPOWIEDZ