Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

Rakietowa i lufowa oraz amunicja

Moderator: Moderatorzy

Wiadomość
Autor
asasello
Posty: 4375
Rejestracja: 9 sierpnia 2004, 09:59
Kontakt:

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#61 Post autor: asasello » 8 sierpnia 2012, 19:27

Może sączek?
Niechaj problemy naszych problemów będą naszymi radościami.

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#62 Post autor: Phouty » 8 sierpnia 2012, 19:36

Co to jest sączek?
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

Awatar użytkownika
waliza
Site Admin
Posty: 9662
Rejestracja: 30 marca 2004, 21:28
Lokalizacja: Teneryfa, albo inna wyspa z taka samą flagą
Kontakt:

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#63 Post autor: waliza » 8 sierpnia 2012, 19:39

Dla mnie przewiercona cegla moze byc jak najbardziej , pod warunkiem, że bedzie wkopana w ziemie. I tak przy strzale pewnie popeka w drobny mak.
nie chcę mieć racji, szukam prawdy/ Baikal 27/ Weatherby PA08/ Hatsan Escort Magnum.

ss100
Posty: 1890
Rejestracja: 7 marca 2006, 19:06

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#64 Post autor: ss100 » 8 sierpnia 2012, 20:54

Phouty pisze:Co to jest sączek?
inaczej dren - taka rurka z gliny stosowana kiedyś w melioracji

tokkotai
Posty: 450
Rejestracja: 7 listopada 2010, 15:10
Lokalizacja: Festung Posen

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#65 Post autor: tokkotai » 8 sierpnia 2012, 21:29

Phouty pisze:Czyli budowlańce wystąp przed szereg! :lol:
Jakieś sugestie?

Jak znajdziesz grunt gliniasty czy ilasty ( o co w USA nietrudno) w stanie zwartym to spokojnie na 1.5 metrze będziesz miał mniej więcej 150kPa naprężeń pierwotnych. Jeżeli wystrzał z armaty czarno-prochowej tej wartości nie przekroczy to jesteśmy w domu :), to znaczy w robocie :D. Bierzesz wiertło o średnicy mniej więcej średnicy pocisku, długości 1.5 metra, odkrywasz grunt usuwając warstwę humusu ( w PL to jest około 30cm czyli 1 foot) wiercisz te 150cm (5ft) , wyjmujesz wiertło i sprawdzasz czy glina/ił jest suchy i twardy. Potem ładujesz ładunek prochowy, dajesz papier i na to pocisk :). A reszta jest już spokojnie w Twoich rękach :). Tylko podczas wystrzału wyjdź poza rejon rażenia :).

W przypadku wiercenia pod kątem można skorzystać z wzorów trygonometrycznych, żeby "improwizowana komora prochowa" była na tych 150cm od powierzchni gruntu , humusu nie wliczamy.

Poza tym w glinie zwartej po cholerę jeszcze czegoś tam pchać. Toż to lepsze niż beton :). Woda nie przecieka, twarde jak skała, trzyma kaliber, w 100% gliniana armata prochowa :).

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#66 Post autor: Phouty » 9 sierpnia 2012, 00:19

No i na stare lata teraz mi przyszło gleboznawstwo i geologię studiować. :cry: :lol:
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

rado
Posty: 91
Rejestracja: 11 października 2011, 08:13
Lokalizacja: pomorskie

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#67 Post autor: rado » 9 sierpnia 2012, 15:15

Hmm, a jak zrobić otwór zapałowy?

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#68 Post autor: Phouty » 9 sierpnia 2012, 18:47

Już napisałem: Nie będzie otworu, bo odpalanie może być elektryczne przy pomocy zapalnika do modelarskiego silniczka rakietowego.
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

asasello
Posty: 4375
Rejestracja: 9 sierpnia 2004, 09:59
Kontakt:

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#69 Post autor: asasello » 9 sierpnia 2012, 19:27

Gdyby coś poszło nie tak zapisz mi swoje książki.
Niechaj problemy naszych problemów będą naszymi radościami.

dexter 1990
Posty: 3726
Rejestracja: 6 lutego 2005, 21:23

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#70 Post autor: dexter 1990 » 13 sierpnia 2012, 15:00

Gnaty.

Cegła moim zdaniem niewiele nam powie. Jest WYPALANA w pewnych specyficznych warunkach przecież. Nam bardziej chodzi o suszoną glinę?

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

#71 Post autor: Phouty » 15 sierpnia 2012, 01:10

No dobra! Przyszedł wreszcie czas na zdanie relacji z moich niebywałych osiągnięć w dziedzinie średniowiecznej artylerii.
Jest to innymi słowy historia udowadniająca, że jeżeli coś może iść źle, to na pewno pójdzie źle.
I to jeszcze jak!!!
Więc wybrałem się już tydzień temu do Home Depot i wybrałem dwie przepiękne cegłówki o wymiarach 10x10x26 cm.
Wykombinowałem, że mi one mogą starczyć na 4 "odwierty", gdyby poszło coś nie tak.
Kupiłem też wiertła do betonu 1/4 cala (ok. 6 mm) i ponieważ nie mieli tego "kubka" do wycinania dużych otworów o średnicy 1-5/16 cala (mieli całe zestawy, ale po jasnego gwinta mi taki komplet?) , więc kupiłem kilka płaskich wierteł "skrzydełkowych" do drewna o tej średnicy.

Z zapałem przystąpiłem do roboty.....tylko baterie w wiertarce były wyładowane.....kilka godzin czekania...ciemno na dworze....więc fajrant!
Na drugi dzień rześko zabrałem się do roboty i całkiem ładnie udało mi się nawiercić te otwory-piloty wiertłem 6 mm.
Oczywiście robiłem to na mokro przed garażem, polewając od czasu do czasu cegłę wodą, ale i tak cały się zamieniłem w czerwonoskórego Indianina, bo cholernie pryskało. Nawierciłem od razu 2 cegłówki "na sztorc" na głębokość 95 mm, bo tak głęboko sięgało wiertło. Fajrant do następnego dnia.

Zacząłem więc rozwiercać jedną cegłę tym wiertłem "skrzydełkowym". Wściekłem się jak cholera, bo nawet mi to dobrze szło, ale nie było jak tego wygodnie wiercić trzymając cegłę pionowo pomiędzy nogami, wiercąc jedną ręką, a drugą polewając to wodą.
Postanowiłem to "zautomatyzować", znaczy się polewanie wodą, jednak mnie szlag trafił, bo przypomniałem sobie, że mój syn pożyczył pistolet do wody, czyli "jet nozzle" kilka dni wcześniej na kilka godzin ażeby umyć samochód i już chyba minęło więcej czasu jak tydzień, a "jet nozzle" jak nie ma, tak nie ma.
Przykleiłem więc wąż taśmą "duck tape" do słupka bramki obok garażu i wesoło zająłem się dwuręcznym wierceniem, a woda sobie też wesoło leciała z węża pełnym strumieniem bezpośrednio na cegłówkę. Zużyłem 2 wiertła i jak tylko zacząłem wiercić ostrym trzecim wiertłem, to mi się cegłówka "bujnęła" i pięknie pękła na pół!
Trochę mnie poniosło...ale nie dlatego że cegłówka pękła, ale dlatego, iż zdałem sobie sprawę, że "driveway" przed moim garażem przybrał piękny cegłówkowy kolor, a ja cały też byłem pomalowany tym świństwem na czerwono. Zacząłem więc to świństwo polewać wodą, ażeby nie wyschło i udało mi się driveway wyczyścić.....około 11 w nocy!
Na drugi dzień rano aż mnie zatkało, bo woda sobie wesoło spłynęła aż do ulicy....a ulica cała czerwona!!!
Udałem, że nic o tym nie wiem, ale do tej pory nie jestem pewien, czy mnie nie wytropią i nie wlepią mi mandatu.

Obejrzałem pękniętą cegłówkę i doszedłem do wniosku, że wprawdzie to płaskie wiertło działa, ale wierci ono "wężykiem", więc nawet się to nie nadawało na "lufę".
Dwa następne dni mi zabrało znalezienie tego "kubka" w dosyś niespotykanym wymiarze 1-5/16 cala, ale udało mi się kupić dwa!

Więc znów wesoło zabrałem się do roboty, ale tym razem zmieniłem "stanowisko pracy" bliżej studzienki ściekowej i dalej od ściany domu, bo ściany też musiałem szorować szczotką ryżową, bo były całe w pomarańczowe piegi.
Tymi kubkami, to się jednak cholernie ciężko wieci i już po pierwszych 2 cm pękła cegłówka!
Zabrałem się więc od początku do jej wiercenia z drugiej strony, zaczynając od wywiercenia "pilota".
Było już ciemno, więc fajerant....i następny z kolei telefon do syna "z pyskiem", co się dzieje z moim "jet nozzle". (I przy okazji co najmniej jedną wiertarką elektryczną, odkurzaczem, kilkoma kompletami kluczy i śrubokrętów, oraz innymi bzdetami, które on zawsze pożycza ode mnie "na kilka godzin". Co to ja? Wypożyczalnia sprzętu?
(Chyba tak....ale i tak nie miałem jak na syna drzeć ryja, bo u niego już od kilku dni nikt nie podnosi telefonu....chyba gdzieś wyjechał....umytym samochodem, mam taką nadzieję. Z drugiej strony, to jestem z niego dumny, bo on też nie używa komórki. Moje geny)!!! :lol:

No więc wczoraj przystąpiłem do końcowej ofensywy i.....prawie skończyłem (wywierciłem już jakieś 6 cm)......więc cegłówka znów zdecydowała się bujnąć pomiędzy moimi nogami z wiadomym skutkiem końcowym!

Po rozprostowaniu pleców (przecież ja to wierciłem złamany jak scyzoryk) i posłaniu paru kurew każdemu i wszystkiemu co mi tylko przyszło do głowy, zabrałem się za zmywanie drivewayu i.......zobaczymy co będzie dalej.

Jak na razie, to jestem KOMPLETNIE obrażony na cały świat, więc szybko do następnych prób się nie zabiorę, ale tak kombinuję, że może kupię wiertarkę stołową, ażeby to wiercić jak człowiek, nie trzymając głowy między kolanami.

Ale się będę musiał wpierw odbrazić na cały świat, bo jeszcze jestem obrażony, no i mandat za "pomalowanie" 50 metrów ulicy jeszcze mi nie przyszedł.
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

ODPOWIEDZ