Strona 2 z 5

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 27 lipca 2012, 20:56
autor: tokkotai
asasello pisze:Phouty zazdroszczę Ci 60-cio godzinnej doby.
Dzięki właśnie dyżurny czytacz dzwoni do "speców"z Zielonki z pytaniem czy wiertacze studni to puszkarze.
(Wyobrażam sobie komediową sytuację, że oblegający wysyłają delegację, ażeby wynegocjować od obrońców zwrot wystrzelonej kuli! A obrońcy mówią "nie oddamy". )
Widziałem coś takiego na jednym filmie.

Ja w headline News :). Jeden taki właściciel najbardziej opancerzonego Barakowoza niejaki Obierak Banana negocjował zwrot ... drona :). Dostał jego pomniejszoną w 1:50 kopię w formie zabawki :). Reszta pewnie już w Chinach :d

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 30 lipca 2012, 00:11
autor: waliza
Wygląda na to, że najwcześniejsze puszki były robione z żelaza (żeliwo?), a brąz jako znacznie droższy pojawił się trochę później, jednakże pomimo ceny, jego właściwości były lepsze niż żelaza, więc z czasem zostało ono całkowicie wyparte przez brąz przy konstrukcji artylerii. (Dopiero stal wyparła brąz w artylerii).
herezje
Pociski były przeważnie kamienne, zarówno ze względu na koszty, jak i łatwiejszą obróbkę.

czesciowe herezje

Czyli jednak należy przyjąć, iż jest mało prawdopodobnne, że "gliniana artyleria" kiedykolwiek istniała, jakkolwiek mogło się zdarzyć, iż ktoś próbował jednostkowo eksperymentować, co mogło mieć miejsce właśnie w średniowiecznej Polsce.
Tez tak mysle. Przypadek jednostkowy ale skoro ktos tam twierdzi ,że mialo to miejsce i jest slad w jakichs kronikach czy przekazach to ciekawi mnie czy to rzeczywiscie jest mozliwe. Myslalem o jakims malym eksperymencie w skali. Przykladowo wziac dla ulatwienia taka rurke pcv 40mm i wkopac ja w ziemie i niech ona robi za lufe. Sama rurka to wytrzymalosci nie ma zadnej jako lufa wiec chyba jakos wyniku nie zafalszuje :roll: . Typowo wtedy dawalo sie nawazke prochu wielkosci 1/3 wagi kuli. Bylbym w Pl to by przeprowadzil ten eksperyment z czystej ciekawosci ale tu ... zostalbym wyklety, posiekany, powieszony , oskarzony o terroryzm i zeslany do Australii.

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 30 lipca 2012, 03:03
autor: Phouty
waliza pisze:herezje
Więc oświeć nas niedouczonych w temacie.
waliza pisze:czesciowe herezje
Jak wyżej.
waliza pisze:Tez tak mysle. Przypadek jednostkowy ale skoro ktos tam twierdzi ,że mialo to miejsce i jest slad w jakichs kronikach czy przekazach to ciekawi mnie czy to rzeczywiscie jest mozliwe. Myslalem o jakims malym eksperymencie w skali. Przykladowo wziac dla ulatwienia taka rurke pcv 40mm i wkopac ja w ziemie i niech ona robi za lufe. Sama rurka to wytrzymalosci nie ma zadnej jako lufa wiec chyba jakos wyniku nie zafalszuje :roll: . Typowo wtedy dawalo sie nawazke prochu wielkosci 1/3 wagi kuli. Bylbym w Pl to by przeprowadzil ten eksperyment z czystej ciekawosci ale tu ... zostalbym wyklety, posiekany, powieszony , oskarzony o terroryzm i zeslany do Australii.
Czyli co? Phouty się będzie musiał znów poświęcić na tej pustynnej kommiefornijskiej pustyni w ramach nauki i postępu w badaniach historycznych? :roll:
Może by tak wysłać maila Łowcom Mitów? Bo na Alasce, to świeżej cebuli brakuje, a i śnieg trzeba zamiatać 365 dni w roku. A na Kubie wprawdzie jest ciepło, ale nie lubię nadmiernej wilgoci.....

EDIT
Rzeczywiście! Moja zła interpretacja!
Nie pomyślałem o fakcie, że jednak stopy metali kolorowych były używane przy odlewaniu dzwonów, a jak wiemy to nasi średniowieczni dziadkowie mieli hobby w postaci budowania kościołów i oczywiście wysokich wież dzwonniczych!
http://riv.co.nz/rnza/hist/gun/firstgun.htm
Ciekawa jest technologia wytwarzania wczesnych żelaznych bombard!

Jednakże żelazo było też używane w małej ręcznej broni, ale chyba jako "poor man" bronze.
http://www.vikingsword.com/vb/showthread.php?t=7077
Okaz najstarszej zachowanej broni palnej wydobytej przez archeologów na terenach dzisiejszej Estonii w Otepaa, pochodzący z 1396, jest jednak z brązu!
http://teemapark.otepaa.ee/index.php?op ... &Itemid=55

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 30 lipca 2012, 17:57
autor: waliza
Pociski kamienne mialy wiecej wad jak zalet i zniknely okolo roku 1500. Kamien jako picsk jest wredny w obrobce, czasochlonny , latwo peka i przy uderzeniu czy wystrzale rowniez lubil sie rozsypac a do tego ma duzo mniejsza gestosc niz metal. Jakies polsrodki typu zakladanie metalowych obreczy na kule nie rozwiazywaly problemu. Ciezsza kula zeliwna to mniejszy klaiber i mniejsze dzialo. Same plusy.

Co do luf to jesli chodzi o braz to zniknal dosc szybko ale nie zostal wyparty calkowicie do wojen napoleonskich. Potem to juz nie dalo sie spotkac lufy z brazu. Stal to dopiero druga polowa 19 wieku.

Polecam jak ktos ma czas i lubi:
http://www.timberships.fora.pl/artykuly ... ne,60.html



Co do eksperymentu to byloby fajnie. Trzeba by ustalic tylko warunki co by wynik sie nie zafalszowal. Na moje to taka rurka plastikowa 40mm dluga gdzies na 20cm i zakopana calkowicie w piasku naladowana 30g czarnego prochu spokojnie wystrzeli pocisk... no wlasnie jaki? Kulka z gipsu za lekka. Odlewac? Mozna dostac kulki do lozysk albo tansze, zeliwne do bram i ogrodzen jako ozdoby i wykonczenia.

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 30 lipca 2012, 19:39
autor: maziek
Phouty pisze:Nie pomyślałem o fakcie, że jednak stopy metali kolorowych były używane przy odlewaniu dzwonów, a jak wiemy to nasi średniowieczni dziadkowie mieli hobby w postaci budowania kościołów i oczywiście wysokich wież dzwonniczych!
IMO bardziej chodzi o to, że brąz można bez problemu odlewać i to była technologia znana od starożytności - i nigdy nie zapomniana, bo zawsze ten czy ów chciał mieć swoje popiersie, nawet jak był Wizygotem. A z żelazem dużo gorzej było, aż do rewolucji przemysłowej. Samo stopienie żelaza to spore wyzwanie.

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 30 lipca 2012, 20:35
autor: Phouty
O żesz waliza, ale ten gość (Krzysztof Gerlach) ma wiedzę! Niebywałe!!!
Pogooglowałem więcej o gościu!
Ostry jak brzytwa i chodząca skarbnica wiedzy!

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 31 lipca 2012, 02:39
autor: waliza
Dlatego sie nie madrzylem na jego plecach robiac ctr+v tylko dalem link :mrgreen:
Kupuj puche prochu i rure do zlewu czy do czego tam sie uzywa plastikowej rury w tej Kalafiornii. Myle czy nie lepiej uzyc tekturowej rury ( gilzy). Pytanie tez jak to odpalic?

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 31 lipca 2012, 07:42
autor: maziek
Z rur pcv to robią działa ziemniaczane, zdolne wyrzucić kartofla na mocno sporą odległość, także nie dezawuowałbym ich wytrzymałości. Wręcz powiedziałbym, że pcv (podobnie jak tektura) ma bardzo dużą wytrzymałość na rozciąganie, szczególnie w porównaniu z gliną, która, przynajmniej sama w sobie, jest krucha w tym kierunku. Nie znalazłem na szybko wytrzymałości gliny na rozciąganie, ale na ściskanie to zaledwie 3 MPa, a przypuszczam, że na rozciąganie kilkukrotnie mniej. PCV mają pewnie zbliżone wartości na ściskanie i rozciąganie - oscylujące koło 20-30 MPa.

Moim zdaniem jeśli Phouty faktycznie zamierza wykopać ten dołek, to lepiej kupić gipsu, wstawić w środek rurę pcv nasmarowaną na grubo tłuszczem jako matrycę i oblać zaprawą, rurę wyciągnąć.

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 31 lipca 2012, 10:42
autor: Uriasz
maziek pisze:Wręcz powiedziałbym, że pcv (podobnie jak tektura) ma bardzo dużą wytrzymałość na rozciąganie,
Otoz to ..Fryce eksperymentowali z jednorazowymi lufami/zasobnikami do panzerschrecka wykonanymi wlasnie z tektury ( bodajze z fibry) .... wytrzymalosc widac byla zadowalajaca :wink:

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 31 lipca 2012, 16:23
autor: waliza
No dobra to zalozmy ,że "lufa" bylaby z gipsu. Jaka grubosc scianek? Gliny wtedy mogli dac tez ile tylko mieli ochote.

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 31 lipca 2012, 16:38
autor: maziek
Myślę, że robili to tak jak się ubija trociniak - wstawiali okrągły kloc w środek dołu, wrzucali glinę i chodzili dookoła, ubijając ją nogami. Potem wyciągali pal.

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 31 lipca 2012, 19:01
autor: Phouty
Mogę na poważnie się zabrać za taki eksperyment, ale nie na terenie Kalifornistanu, bo tutaj to byłby kryminał.
Trzeba by więc zrobić wycieczkę do jakiegoś Wolnego Stanu, czyli Arizony, Nevady, albo Utah, ale też będę musiał sprawdzić ich przepisy stanowe, a nawet federalne, bo cholera wie, czy czegoś federalna legislatura ostatnio nie wymyśliła, a ja nie chcę maźka bankrutować z dostawami tej cebuli.

Gips powinien być dobrym substytutem dla gliny, tak mi się wydaje, chociaż mam bardzo mętne pojęcie o właściwościach materiałów budowlanych.
Trzeba by się zastanowić nad skalą, oraz ładunkiem, bo o tym też mam małe pojęcie.
Do odpalenia, to ja bym się nie pieprzył z lontami, ale bym użył zapalnika do modelarskiego silniczka rakietowego odpalanego elektrycznie.
Wydaje mi się to znacznie bezpieczniejsze i znacznie pewniejsze.

Nawet pomyślałem, że mógłbym zrobić jakąś próbkę z gipsu i po prostu ją pomierzyć na rozciąganie u mnie w pracy.
Myślę o tym jednak z niebywałą niechęcią, bo nigdy nie lubiałem się grzebać ani w rozrabianie ciasta, ani w lepienie rzeczy z plasteliny w szczenięcych czasach. W garażu też mam kilka dziur w ścianach po różnych śrubach, i (destruktywnej) działalności dzieci poprzedniego właściciela, które zamierzam zaszpachlować od dobrych 2 lat.

Wyobrażam sobie taką próbkę lub próbki jako walec z zatopionymi poosiowo kawałkami gwintowanego pręta na obu końcach. Oczywiście pręt by miał "kotwice", ażeby rozłożyć działającą siłę na jak największą powierzchnię.
Część środkowa takiego walca by miała miejszą średnicę niż jej końce. Przekrój poprzeczny tej środkowej części musiałby być dobrze zdefiniowany, dajmy na to jeden cal kwadratowy, lub cokolwiek, ażeby się łatwo liczyło.
Mógłbym wtedy takie próbki rozciągnąć na dynamometrze i nawet pochwalić się na forum ładnymi wykresami! :lol:

Dało by to najbardziej podstawowe dane do dalszych obliczeń, bo może średniowieczni dziadkowie znali mniej teorii, ale za to mieli znacznie więcej czasu na eksperymentowanie, no i jak wcześniej zauważyłem, nie musieli płacić odszkodowań swoim czeladnikom za wypadki przy pracy.

Inną metodą i to chyba lepszą, byłoby ulepienie cylindra z gipsu i działanie na ściany rozrywającą siłą radialną, na przykład przy pomocy nadmuchiwanego elastycznego pęcherza. Ale to chyba zbyt skomplikowane w "specjalnych" warunkach laboratoryjnych, bo przecież takie eksperymenty musiałbym robić "pod radarem", bo jednak jakiś czas temu, to u mnie w robocie była dosyć duża chryja, że wykorzystywałem laboratorium jak "piaskownicę do własnych zabaw", a jest to przecież biznes przemysłowy, a nie plac zabaw dla przerośniętych dzieci. Przynajmniej tak głosi święta ewangelia w.g. mojego bossa! :mrgreen: :wink:
By to jednak lepiej symulowało aktualne warunki niż próbka o kształcie walca.

Trzeba by też zrobić małe historyczne dochodzenie, czy technologia zbrojenia materiałów (tak jak my zbroimy beton prętami metalowymi) była znana w średniowieczu. Jeżeli tak, to ja też bym zastosował takie zbrojenie w modelu tego "gliniaka". Można by do tego celu użyć plastykowej siatki przeciwko owadom (bug screen) na okna, tak popularnej tutaj w Ameryce.

Siatka w rzeczywistości jest z jakiś syntetycznych włókien i jest praktycznie nierozciągliwa, a są też metalowe jako "heavy duty".

No i kto policzy ilość ładunku miotającego, oczywiście już po ustaleniu wymiarów, oraz rodzaju "pocisku"?

Tu mi właśnie przyszło do głowy, że może istnieją jakieś przepisy odnośnie produkcji urządzeń miotających powyżej określonego kalibru. Nie mam pojęcia, czy na to nie ma ograniczeń, jeżeli się nie ma odpowiedniej licencji federalnej.

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 31 lipca 2012, 19:56
autor: maziek
Phouty pisze:Trzeba by też zrobić małe historyczne dochodzenie, czy technologia zbrojenia materiałów (tak jak my zbroimy beton prętami metalowymi) była znana w średniowieczu.
O ile wiem nie. Starożytni znali beton (naturalny - z popiołów wulkanicznych), pół Rzymu jest z betonu "w szalunku" z trójkątnej cegły, w tym np. taki Panteon z kopułą o średnicy ponad 40 m, opisanej na idealnej kuli (rozpiętość wyrównana dopiero przez Bruneleskiego w Santa Maria del Fiore we Florencji w XV wieku - tak apropos rozmaitych Waszych rozważań tyle wieków było trzeba, aby podźwignąć cywilizację po zapaści po unicestwieniu świata antycznego. Jednak starożytni nie zbroili betonu. Beton był substytutem zwykłego muru. Żelazo weszło w kościołach, począwszy gdzieś od XII w. w roli ściągów sklepień, które w tym czasie zaczęły się niebezpiecznie piąć w górę i dawać duży rozpór - ale to w postaci prętów rozpiętych w poprzek nawy. Stosowano także kotwy ściągające mur, coś w rodzaju tego, czym jest współczesny wieniec w budynku - ale mur nie był połączony z żelazem, po prostu na początku i na końcu była "przetyczka" czyli ankra, która zapobiegała rozłażeniu się ścian.

Generalnie problem zbliża się fajnie do kwestii żelaznych armat - żeby wytworzyć cement czy aby stopić żelazo trzeba koło półtora tysiąca stopni temperatury i to w dużej objętości, jeśli mowa o realnej produkcji materiałów budowlanych a nie próbek alchemicznych. To zostało pokonane dopiero w XIX wieku i ponoć po raz pierwszy właściwości żelaza zatopionego w betonie zauważył ogrodnik, który wykonywał betonowe donice. Donice pękały na mrozie, bo rozsadzała je ziemia. Wpadł więc na pomysł zatopienia w betonie obręczy stalowych... To było jakoś pod koniec XIX wieku dopiero.

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 31 lipca 2012, 20:55
autor: tokkotai
U nas praktycznie zawsze glina jest zbrojona sieczką słomianą :)
Na 99% wszystkie polepy są robione za pomocą schudzonej piaskiem gliny w stosunku 1:3 ( 1 cześć piasku na 3 części gliny) i praktycznie zawsze zbrojone krótko ciętą sieczka ze słomy ( muszę znaleźć ta książkę z materiałów budowlanych z 1953roku :) ) żeby podać jakieś szczegóły :D.

Oo mam :).

Zaprawy glino-piaskowe mogą mieć następujące domieszki:
1)bierne:
piasek, sieczka ze słomy lub siana, paździerze lniane, plewy itp. ; domieszki te polepszają niektóre właściwości gliny, a więc polepszają urabialność, przyśpieszają wysychanie, chronią od pękania.
2) Stabilizujące:
Cement, wapno hydrauliczne, bitumy; domieszki te czynią zaprawę trwalszą, mocniejszą i bardziej odporna na pęcznienie pod wpływem wody i wilgoci.

Zaprawy mogą mieć następujące proporcje:
przy glinach tłustych glina:piasek = 1:3-1:4
przy glinach średnich glina:piasek= 1:2-1:3
przy chudych glina:piasek= 1:0-1:2

Zaprawy mogą osiągnąć po wyschnięciu wytrzymałość na ściskanie 0.4Mpa co chyba całkowicie je jednak wyklucza :).

Ale są jeszcze zaprawy glino-piaskowe z domieszką cementów :).
Zaprawa o stosunku cement:glina:piasek=1:1,5:10 miała po 28dniach wytrzymałość na ściskanie prawie 3MPa :). Co już daje jakąś nadzieje, że po przysypaniu odpowiednio spreparowanym gruntem ( mieszanką piasek:wapno gaszone) można utrzymać taką armatę w całości przez minimum jeden strzał :)


Do tego czytałem gdzieś o garnkach zrobionych z plecionej trzciny oblepionej ściśle tłustą gliną.
Takie coś praktycznie zachowywało by się prawie jak żelbet :).

Jest tyle możliwości :) no i pamiętajmy, że ówcześni mieszkańcy polski byli niesamowicie pomysłowi. To oni po raz pierwszy w europie do przeprawy przez rzekę użyli protoplasty mostów pontonowych :).

Re: Gilniana armata (waściwie moździerz) :-)

: 31 lipca 2012, 23:16
autor: Phouty
Dzięki tokkotai za szczegółowe wyjaśnienia.
Tylko skąd ja w Kaliforni wezmę sieczkę słomianą? :roll: :?
Po najbliższą sieczkę to trzeba by chyba pojechać gdzieś do Nebraski. I to pojechać, bo mnie do samolotu z workiem sieczki na plecach, to chyba by nie wpuścili! :wink: :mrgreen:

Aha, czyli jest to na co czekałem. Więc skoro dziadki znały zbrojone trzciną garnki gliniane, to logiczną konkluzją będzie, iż wpadli na pomysł, ażeby zastosować takie rozwiązanie do tej hipotetycznej glinianej armaty.

Tak maziek, ale starożytni mieli tą przewagę, iż w pobliżu mieli naturalną cementownię. Etna Corporation, division od Jowisz Works, pod kierownictwem niejakiego Hefajstosa to się chyba nazywało! :wink: Jednak wulkanów i tym podobnych atrakcji, to nasze północno-europejskie przodki jednak nie miały, a import surowca z południa byłby ekonomicznie i technicznie nieopłacalny. Więc kleili z tego co mieli pod ręką i czekali tych kilkanaście stuleci z niecierpliwością na wynalazek piecy o odpowiednio wysokiej temperaturze, ażeby móc wreszcie za Gierka rozpocząć taśmową produkcję pałacy mieszkalnych, zwanych także wielką płytą. :lol: