Tutaj mam problem, bo historia nie jest moją mocną stroną, więc poruszam się w temacie trochę po omacku.
Jednakże pozostaje pytanie, czy, a jeżeli tak, to na ile Polska była do tyłu z technologią za Europą Zachodnią.
Zawsze byłem pod wrażeniem (jeszcze wyniesionym ze szkół wiele lat temu), że Polska wprawdzie nie mogła konkurować w rozwoju technicznym z Europą Zachodnią, jednakże mając ścisłe kontakty z tą ostatnią, przyswajała sobie wszystkie "nowalijki" w stosunkowo szybkim czasie.
Ale to są moje impresje wyniesione ze szkół, a w okresie PRLu, to kładziono przede wszystkim nacisk na "polskość ziem piastowskich" i inne propagandowe bardziewia ustrojowe typu walki klasowe i inne "dialektyki". Dlatego też podchodzę z lekką rezerwą do moich własnych poglądów wyniesionych z okresu "szkolnego" w moim życiu.
Posiłkuję się więc współczesnym opisem historycznym bitwy pod Grunwaldem, pochodzącym między innymi z tej stronki.
http://www.grunwald1410.pl/index.php?art=10
Jagiełło rozsyłał wici i robił akcję propagandową na dworach całej Europy, włącznie z Anglią, co świadczy o tym, iż kontakty były liczne i utrzymywane "na codzień" a nie tylko "od święta".
Z drugiej strony, to Krzyżacy opierali się na najemnikach pochodzących właśnie z Zachodu, więc obcujących z postępem technologicznym w życiu codziennym.
Kampania 1410 nie była przecież napadem hordy dzikusów na biednych Krzyżaków,, ale dobrze zaplanowaną strategiczną operacją, wymagającą olbrzymiej koordynacji.
"Najważniejsze jednakże były intensywne przygotowania militarne do wojny obu stron. Polska i Litwa rozpoczęły je już w 1409 roku. W początkach grudnia tegoż roku na tajnej naradzie Jagiełły i Witolda, z udziałem podkanclerzego Mikołaja Trąby, (narada odbyła się w Brześciu nad Bugiem) ustalone zostały plany kampanii roku 1410 dla armii polsko-litewskiej. Postanowiono całą siłą uderzyć na Malbork, stolicę zakonu, a jako bazę wyjściową operacji militarnych obrano Mazowsze. Tylko skromne siły wojskowe pozostać miały jako ochrona granic z Węgrami, Inflantami i Tatarami Złotej Ordy. Wyznaczono na tej naradzie dzień i miejsce połączenia wojsk polskich i litewsko-ruskich oraz sposób przeprawy wojsk polskich przez Wisłę. Połączenie wojsk miało nastąpić pod Czerwińskiem krótko przed wygaśnięciem rozejmu. Zaś przeprawa miała się odbyć przez most pontonowy."
Czyli planowano oblężenie! A skoro planowano, to musiano też zadbać do zgromadzenia odpowiedniej ilości sprzętu oblężniczego, co niewątpliwie łączy się z pewną wyszukaną logistyką. Wątpię, ażeby więc w planach strategicznych opierano się na "kopaniu dołków", a potem co będzie, to zobaczymy jak te dołki sobie już wykopiemy! Urąga to wszelkim zasadom logiki, a nie zostaje się królem państwa, gdy się nie ma głowy na karku!
No i jeszcze jedno.
Nie wiem, czy most pontonowy tam wcześniej istniał, jednakże jako strateg, to Jagiełło musiał mieć na uwadze możliwe zniszczenie istniejącego mostu przez przeciwnika. Więc opierając swoje plany strategiczne na przeprawie przez Wisłę, musiał mieć do dyspozycji "wojska saperskie". Skoro miał "dział techniczny armii", to znaczy, że jednak zagadnienia inżynieryjno/technologiczne brały czynny udział w planowaniu i strategii.
"30 czerwca armia Jagiełły, wzmocniona posiłkami książąt mazowieckich i zaciężnymi chorągwiami cudzoziemskimi, stanęła pod Czerwińskiem. Tutaj po przeprawie przez Wisłę "mostem na łodziach", połączyła się z nadciągającymi ze wschodu - puszczami wzdłuż Narwi - wojskami litewsko-ruskimi Witolda. Krzyżaków zaskoczyła szybkość przeprawy wojsk polskich przez Wisłę. Połączone wojska polsko-litewskie ruszyły na północ. 9 lipca przekroczyły granicę."
Czyli jednak miał saperów! A skoro miał saperów, to dlaczego by nie miał mieć artylerzystów? Nawet tylko zaciężnych, jeżeli nie rodzimych?
Krzyżacy mieli artylerię i wiedzieli jak ją wykorzystać.
"O kierunku marszu wojsk polsko-litewskich krzyżacy byli dobrze poinformowani, dzięki doskonałej sieci szpiegowskiej. Wielki mistrz opuścił więc pośpiesznie z całą armią zakonną rejon Świecia nad Wisłą. Ruszył na wschód i zastąpił Jagiełłę drogę na brodach przez Drwęcę, pod zamkiem Kurzętnik. Krzyżacy umocnili przeprawy przez Drwęcę palisadą i nasypami ziemnymi, obsadzili piechotą i artylerią. Król - po naradzie z najbliższymi doradcami, postanowił obejść Drwęcę od wschodu i maszerować dalej na Malbork przez Działdowo i Dąbrówno. Pod Działdowem 12 lipca, doręczono Jagiełłę pisma króla Zygmunta Luksemburskiego wypowiadające Polsce wojnę. Wojska polsko-litewskie zajęły Działdowo i Nidzicę. 13 lipca zdobyły i spaliły Dąbrówno."
Czyli przynajmniej Krzyżacy mieli mobilną artylerię, którą mogli wykorzystać w dowolnym miejscu podczas dynamicznie się rozwijającej kampanii.
"Na polu bitwy łącznie stanęło 15 lipca 1410 roku około 50 tysięcy ludzi, w tym około 40-45 tysięcy konnych. Artylerię posiadały obie strony, ale decydujący bój stoczyły oddziały konnicy w bezpośrednim starciu."
"Ostatnia faza bitwy rozegrała się w obozie krzyżackim, położonym niedaleko wsi Grunwald, w którym wielu rycerzy, zbiegłych z pola bitwy, próbowało się schronić. Obozu broniła krzyżacka piechota i artyleria."
Zastanawiam się, czy to był ten sam sprzęt, który Krzyżacy użyli do blokady brodu przez Drwęcę.
Jeżeli tak, to należy podziwiać mobilność śreniowiecznej artylerii. (Wbrew temu co sam wcześniej pisałem).
Jeżeli nie, to należy podziwiać rozpowszechnienie średniowiecznej artylerii.
"25 lipca stanęła zwycięska armia polsko-litewska pod Malborkiem."
Zwraca uwagę szybkość marszowa armii polskiej. Musi to świadczyć o wysokim stopniu rozwoju i zaawansowania "służb inżynieryjnych". A jeżeli są dobrze rozwinięte "służby inżynieryjne", to musi też być do tego odpowiednia logistyka, a także nowoczesny sprzęt techniczny. Te rzeczy zawsze ze sobą idą w parze.
(Nie będziemy przecież budowali stacji telewizyjnych ze studiami nagrań, aktorami i obsługą techniczną, zanim jeszcze odbiornik telewizyjny nie zostałby wcześniej wynaleziony).
Czyli wojska polskie miały artylerię własną, plus zdobyczną, podczas krótkiego oblężenia Malborka.
Musiano więc tą artylerię przynajmniej wykorzystać do działań zaczepnych, lub też co najmnej "uprzykrzających".
Właśnie w tym momencie przyszła mi do głowy następna teoria odnośnie tych dołów!
Napisałem w poprzednim poście, że obrońcy mogli wystrzeliwać broń "chemiczną" a także często broń "bakteriologiczną", czyli trupy zwierząt i być może ludzi.
Ale odnosi się to także do działań sił oblegających!
Czyli miało by sens kopanie dołów, cembrowanie ich ścian gliną, ażeby w ten sposób stworzyć "naczynia" do przygotowania pocisków, czy to ze stopioną smołą, olejem, lub wrzącą wodą!
Miało by to znacznie większy sens, niż kopanie dołków w celu powiększenia stanu ilości dział, których przynajmniej podczas oblężenia Malborka musiało być pod dostatkiem.
EDIT, EDIT, EDIT
Takie to proste i ta idea właśnie mi zaświtała w głowie!
Zapomnieliśmy w naszej dyskusji o jednym, a mianowicie, że każdy żołnierz musi się
porządnie nażreć i oczywiście być opłacany, ażeby nie zaczęły się bunty!
Więc armię trzeba karmić! Ażeby można było karmić armię przygotowującą się do potencjalnie długiego oblężenia i to w dodatku w okresie LETNIM, to trzeba zadbać o zmagazynowanie odpowiedniej ilości prowiantu. A jak zmagazynować żywność w okresie letnim, ażeby nie uległa ona zepsuciu pod wpływem wysokich letnich temperatur?
Trzeba użyć więc "lodówek", które to "lodówki" były przecież powszechnie znane i stosowane od tysięcy lat!!!
(A nawet wykorzystuje się je do dzisiaj w wielu regionach świata).
Nie muszę chyba pisać o co mi chodzi, bo jedynym rozwiązaniem (spełniającym zresztą wymogi "brzytwy Occama") jest właśnie.....kopanie dołków!
I to by było na tyle!!!