maziek napisał(a):
Widziałem te rysunki, ale nie wyklucza to rozdzielnego ładowania.
Nie wyklucza, ale np. po co byłby wtedy wkręcany zapłonnik? Mógłby być jakiś prosty pirotechniczny, wstawiony na stałe.
Tu jest przekrój (modelu co prawda), żadnych łusek z ładunkiem miotającym nie widać.

maziek napisał(a):
energia potencjalna przy strzale pionowo dokłada zaledwie 2% do energii kinetycznej. Przy założeniu prędkości początkowej po tej drodze 250 m/s to już ułamek promila. W obu wypadkach pomijalne.
Nie ten aspekt balistyki wewnętrznej miałem na myśli, lecz warunki pracy silnika na paliwo stałe. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że taki silnik to "bomba" w stanie równowagi chwiejnej

. Szybkość spalania ziarna paliwa jest wprost proporcjonalna do ciśnienia. A im szybciej pali się ziarno tym więcej wytwarza gazów w jednostce czasu i tym większe jest ciśnienie. A im większe ciśnienie tym szybciej ziarno się pali... itd. Dlatego takie silnik trzeba bardzo starannie projektować, dobierać rodzaj propelantu, geometrię ziarna itd. itp. A i tak się eksplozje czasem zdarzają

no może niekoniecznie teraz ale w latach 40. tak bywało.
Więc przypuszczam, że różnica czasu przebywania pocisku w lufie przy małym i dużym kącie podniesienia doprowadziłaby do zgromadzenia się za nim większej lub mniejszej ilości gazów, większego lub mniejszego ciśnienia w lufie a co za tym idzie ciśnienia w silniku, który do tej lufy dmucha. I po to jak sądzę była cała ta kombinacja z kanałami upustowymi, żeby niezależnie od wszystkiego ciśnienie w lufie było mniej więcej takie samo.
Jeszcze a propos kołnierza - on generalnie w broni palnej wzmacnia część wylotową lufy i zapobiega jej pękaniu. W trakcie gdy pocisk przechodzi przez lufę, tak jakby rozpycha ją minimalnie w miejscu gdzie się aktualnie znajduje; a węższe części lufy z przodu i z tyłu (przed i za pociskiem) tak jakby "trzymają" tę rozepchniętą, zwiększając jej wytrzymałość. Gdy jednak pocisk wraz z tym "rozepchnięciem" dojeżdża do końca lufy, to już tylko z tyłu ta rozepchnięta część jest trzymana, a z przodu nie. Może to prowadzić do mikropęknięć w części wylotowej i szybszego jej zużycia. Dlatego często robi się na końcu lufy taki właśnie pierścień wzmacniający.