Nacięcia na skorupie gratów a wymuszona fragmentacja
: 28 października 2017, 09:02
Jak wiadomo, leciwy, poniekąd archetypiczny granat obronny (granat zwany bombą Millsa, granat F-1, granat Mk 2), ma skorupę z zewnętrznymi nacięciami, aby wybuch materiału wybuchowego spowodował powstanie odłamków o założonej przez projektanta granatu masie. Jednak już wiele lat temu spotkałem się z opinią że to w ogóle nie działało i w praktyce jakaś część skorupy takiego granatu podczas wybuchu zmieniała się w kilka dużych odłamków (które miały spore szanse na to że nikogo nie trafią), a pozostała część w drobniutkie odłamki które szybko wytracały prędkość (więc takie które wraz ze wzrostem odległości szybko przestawały być groźne). Postanowiłem zagłębić się w temat i taki cytat Speedyego znalazłem:
Przy czym wiem że granaty ręczne to raczej nie broń artyleryjska, ale jakoś tak artyleria bardziej kojarzy mi się z kruszącymi materiałami wybuchowymi niż broń strzelecka, a i te zewnętrzne nacięcia skorupy spotykane były nie tylko na skorupie leciwych granatów ręcznych.
Cytat z 2006 roku (stąd), ale chyba Speedy, znając go, wiedział co pisze. No i faktycznie, po jakimś czasie granaty zewnętrznymi nacięciami chyba zanikły, a ich miejsce zajęły granaty wypełnione jakimiś elementami mającymi pełnić rolę odłamków (tak zwane lotki, przykładowo pod postacią kulek). Z drugiej jednak strony, skoro te zewnętrze nacięcia były bezużyteczne, to czemu tak długo je stosowano? Przecież jeszcze po IIwś produkowano granaty ręczne z zewnętrznymi nacięciami. Czy nie zdawano sobie sprawy z bezużyteczności tych nacięć? Czy może jednak nacięcia te jakiś tam drobny sens miały? Bo chyba jakieś testy robiono- sądzę że i wiele lat temu można było sprawdzić jaka jest masa i wielkość odłamków które przeciętnie powstają w wyniku wybuchu granatu.Speedy pisze:Co do fragmentacji pocisków odłamkowych to jest temat rzeka. Ogólnie można ją podzielić na naturalną i wymuszoną. Wymuszona jest wtedy jak staramy się tak wpłynąć na skorupę pocisku by wymusić odłamki o konkretnych rozmiarach. Generalnie w przypadku skorupy wypełnionej prawdziwym materiałem wybuchowym (czyli takim detonującym) nacięcia zewnętrzne są bezużyteczne, bo pękanie zaczyna się od środka skorupy, w miejscach gdzie fala uderzeniowa w nią walnęła, czoło fali nie jest "gładkie"są tam różne zawirowania i takie bąbelki jakby. A pękanie biegnie z prędkością porównywalną do prędkosci dzwieku w skorupie. Nacięcia wewnętrzne działają natomiast lepiej, bo wnikając w nacięcie fala uderzeniowa "spiętrza się" niejako i pojawiają się siły rozpychające od siebie brzegi nacięcia.
Natomiast w przypadku materiałów typu czarnego prochu czy podobnych mikstur (w I wojnie dosyc czesto spotykano rożne dziwactwa, w rodzaju proch bezdymny+parafina), gdy wybuch przebiega daleko wolniej od prędkości dzwieku w materiale skorupy, skorupa ta pęka na innej zasadzie, tak jak nazbyt nadmuchany balon, rozszerza się po czym w najbardziej osłabionych miejscach zaczyna pękać - a więc w tych nacięciach właśnie.
Przy czym wiem że granaty ręczne to raczej nie broń artyleryjska, ale jakoś tak artyleria bardziej kojarzy mi się z kruszącymi materiałami wybuchowymi niż broń strzelecka, a i te zewnętrzne nacięcia skorupy spotykane były nie tylko na skorupie leciwych granatów ręcznych.