Dzisiaj 6 rano.
Moderator: Moderatorzy
Może się mylę, ale podobno prawo nie działa wstecz.
W takim wypadku, broń pozbawiona cech PRZED zmianą przepisów, powinna być automatycznie uznana za spełniającą wymogi.
W przeciwnym razie, oznaczałoby to, że nagle WSZYSTKIE zabytkowe eksponaty i deko stają się znów bronią bo... Jakiś baran zmienił mało istotny szczegół w procedurze. I tak za każdym razem.
Mówiąc dosadnie, policja "podbija" sobie licznik stystystyk.
Jest to też dowód na ignorancję i złą wolę urzędników.
Podobno jest już projekt ustawy nakładającej na urzędników odpowiedzialność osobistą za błędy w pracy, opieszałość i złą wolę.
Jeśli to przejdzie, to urzednik będzie karany finansowo, oraz będzie mógł dodatkowo być pozwany na drodze cywilnej przez poszkodowanego.
Może część idiotów w administracji w końcu ucieknie i nie będzie nam truło zycia.
W takim wypadku, broń pozbawiona cech PRZED zmianą przepisów, powinna być automatycznie uznana za spełniającą wymogi.
W przeciwnym razie, oznaczałoby to, że nagle WSZYSTKIE zabytkowe eksponaty i deko stają się znów bronią bo... Jakiś baran zmienił mało istotny szczegół w procedurze. I tak za każdym razem.
Mówiąc dosadnie, policja "podbija" sobie licznik stystystyk.
Jest to też dowód na ignorancję i złą wolę urzędników.
Podobno jest już projekt ustawy nakładającej na urzędników odpowiedzialność osobistą za błędy w pracy, opieszałość i złą wolę.
Jeśli to przejdzie, to urzednik będzie karany finansowo, oraz będzie mógł dodatkowo być pozwany na drodze cywilnej przez poszkodowanego.
Może część idiotów w administracji w końcu ucieknie i nie będzie nam truło zycia.
IŻ38, Hatsan 55, CPS, Crosman 3576.
Kliknij, ja zarobię punkty, a tobie może się spodoba.
http://pl.desert-operations.com/?recruiter=e76b
Kliknij, ja zarobię punkty, a tobie może się spodoba.
http://pl.desert-operations.com/?recruiter=e76b
Jak to u mnie było
Witam Szanownych Kolegów.
Dawno mnie tutaj nie było.
Siedzę sobie i patrze i ...
Temat dotyczy poniekąd i mojej osoby.
Do mnie wjechali nie zaraz z rana tylko przyszykowali zasadzkę.
Konkretnie 2003r w marcu dzwoni telefon i jeden pan z ŻW mówi żebym wpadł wyjaśnić sprawę kolizji drogowej z moim udziałem.
A że miałem z roboty blisko to podrałowałem w dobrej wierze. A tam Cap! 5 chłopa na mnie, że broń mam bez pozwolenia i amunicje i...
Zaczęli się nakręcać na wzajem.
Sprawa poszła o to, że jak każdy (zdecydowana większość) "szanujących" się wojskowych coś tam skitrane miałem i wyciągałem jak limity trzeba było wspomóc. Głównie ślepa amunicja, trochę petard ale znalazły się również inne grubsze ale w bardzo śmiesznych ilościach środki (spłonki ATAT itp).
Najgrubsze zarzuty dostałem za wiatrówkę z zamkiem czterotaktowym - przerobioną na niezłą sygnałówkę 26 mm (ale żebyście widzieli jak to chodziło;)) - to ta broń w/w.
I nie za to, że ją miałem ale za to że ją w domowych warunkach wytworzyłem nie mając koncesji przedsiębiorcy wytwarzającego uzbrojenie. I (nie śmiać się) wymaganych kwalifikacji, które pozwoliły by mi na skonstruowanie broni nie zagrażającej życiu i zdrowiu ludzi.
A 4 lata "ZMECHU" siedziałem na BiUU (Budowa i Użytkowanie Uzbrojenia) gdzie każdy nawet najmniejszy pizdryk, jak on się nazywa, do czego jest i z czym współpracuje w pistolecie, karabinie,..., BWP musiałem znać, umieć go wyjąć, wymienić, naprawić - żeby to gówniane BiUU zaliczyć.
Prokurator ch.. jeden jak mnie przesłuchiwał to jak na filmach o SB.
Wmawiali mi takie rzeczy że: kłusuje tym, szkole grupy przestępcze, handluje z nimi materiałami wybuchowymi i bóg wie co jeszcze.
I przyznaj się to kara będzie mniejsza...Żywcem jak w "suworowie".
A jak nie skutkowało to stawał się dobrym wujkiem stawał za plecami, ja patrzyłem sobie w okno, i wyjeżdżał słodkim głosem, że on wie jak to w wojsku, że jako młody ppor też miał to i tamto i nawet TT ke miał ...ale oddał i że rozumie ...Ale!
Wiadomo jak to w MONie kara jest zawsze a w takich przypadkach to nawet kilka kar.
1. Na czas postępowania (które trwało 1,5 roku) zawiesili mnie w obowiązkach bo przesłuchiwali wszystkich z kompanii - to żebym nie wywierał na nich wpływu - z tym wiąże się, obcięcie kasy do podstawy jakiejś tam. Dla mnie było jasne, że dostanę 1/3 normalnej pensji.
2. Zawiesili w próżni moje przejście do wymarzonej JW (Gdzie aktualnie pracuje :]) - JEST SPRAWIEDLIWOŚĆ NA TYM ŚWIECIE. A gdzie w tamtym czasie już jedną nogą byłem (rozkaz w łapie miałem)
3. Dowódca (dobry chłop) batalionu, że nie miał ze mną co zrobić bo szkolić (co lubiłem) nie mogłem rzucił mnie "tymczasowo" jako "szkoleniowca" do S#. I ugrzązłem w kwitach. A że nie mogłem podskakiwać to robiłem tą huj... robotę od wtedy przez następne 5 lat.
4. Na każde pierd..... wezwanie tego ex SBka musiałem się wstawiać. A nierzadko bywało tak, że siedziałem u jego drzwi przez pół dnia i nikt nie raczył mi powiedzieć czy co będzie czy dzisiaj to już raczej nie (przez jeba.. 1,5 roku).
5. Prześwietlili całą rodzinę, a że szwagier też w służbach (innych ale zawsze) to też po łapach dostał, że wiedział, no przecież mógł wiedzieć a nie referował;
6. Po 1,5 roku dowalili mi wyrok. Sędzia nie powiem w porządku chłop, zapoznał się z aktami, przygotował się do roboty i widać było, że jak by mógł to by chętnie urwał łeb sprawie, bo opinię miałem zajebiszczą co w dochodzeniu potwierdzili i co mi w sumie dupsko uratowało. Ale nie mógł.
Dostałem mało bo 1.5 roku PW w zawieszeniu na 2;
7. Zwrot kosztów postępowania sądownego - jakieś prawaie 4 tysiące;
8. Rekompensata strat na rzecz JW, bo ślepaki i środki pozoraci i walki ,które zagarnąłem i którymi na taktyce strzelali moi żołnierze, a które potem biegły ( kto w tym kraju daje uprawnienia biegłym, pokażcie mi go palcem) wyj.... w kosmos - to strata JW - jakieś 170 zł.
9. Wiadomo. Żołnierz karany być nie może to wywalamy go z woja - na szczęście koledzy z JW się zebrali i stwierdzili : Głupiś ues, ale robotny to pomożemy. Jak powiedzieli tak zrobili. Napisałem do ministra prośbę / wniosek o pozostawienie w służbie, kolegium poparło, poparł dowódca (bo przepisy mówią, że dowódca może wystąpić z wnioskiem o pozostawienie w służbie karanego wyrokiem sądownym). Ale dowódca naszego dowódcy , który się wtedy szykował lampasy przyszywać, mówi ja nie chcę takich ludzi u nas. (A traktowanie żywcem takie samo jak u w/w SBka). Suma sumarum poparł. W Wawie się zapoznali z kwitami, przebiegiem służby 1000 i 1 uprawnień, które miałem i przychylili się do wniosku.
Dostałem drugie życie ale do końca pracy w starej JW byłem pogrzebany w papierach. Oczy mi ta robota otwarła ile wojo płaci za ammo. Ale co tam. Lepiłem tę figurkę z brązu - bo tak ta robota wyglądała. Ale miałem poniekąd dług wdzięczności.
2 lata minęły (od uprawomocnienia się wyroku, w sumie prawie 4) zaczęły owsiki swędzieć "Coś z tymi () trzeba zrobić"
Z mocy prawa chłopy kara zaciera się pół roku po okresie próby. Okres próby to czas (). Doliczcie sobie jeszcze 6 miesięcy, wszystko od uprawomocnienia się wyroku i macie. Kwity się wymazują.
Ale ja, nieufny w działanie systemu zacząłem sprawę drążyć, bo przenosić się trzeba z tego S# gdzieś gdzie robota ciekawsza.
Napisałem wniosek o zatarcie, zrobili szybką rozprawę (Sędzia, ja, prokurator i maszynistka z sądu) Sratatata, opier.....,że takiego wniosku nie powinno być bo im tylko roboty przybywa, że się samo by zatarło i cześć nie grzesz już więcej.
6 miesięcy minęło...cisza...(a czas ucieka już ponad 4 lata). Poszedłem po kwity o potwierdzeniu niekaralności a pani mi mówi (zerkając w komputer), że już wprawdzie czas ale w mojej sprawie to nie takie proste bo to łochocho... "gruba sprawa" Się zlękłem na poważnie. Ponad 4 lata żyje z duszą na ramieniu o robotę, prawie mi się przez to rodzina rozwaliła i takie tam (stres jeśli mogę tak to nazwać wyszedł rok po odczytaniu wyroku. Wcześniej jakoś się spiąłem żeby dać radę i działałem, a po roku mówię wam wrak, gruby, non stop kluczyki w aucie zatrzaśnięte, zakręcony niezorganizowany, w domu kwasy ciągle - nie ten sam).
Się okazało że znowu trzeba wnioski pisać o zatarcie, potwierdzać, że innych kar nie było i znowu 6 miesięcy łażenia po urzędach i proszenia się ch.. wie o co (bo takiego procesu prawo nie przewiduje, jak się ma zatrzeć to się zaciera i już)
W końcu udało się. Zatarło się.
Szczęście miałem i pomocnych ludzi wokół siebie (dzięki !), że mogłem zostać w służbie (bo to lubię) i się odwdzięczyć za pomoc.
Wiadomo głupota i ułańska fantazja.
Ale "pomógł " mi jeden koleszka z kompanii, który mnie tym "gestapowcom" nadał.
Suma sumarum nie ma tego złego co by na dobre...
Jestem sobie teraz w zajebistej JW. Zabawki mam niezłe.
Oby szczęście dopisało jak dotychczas będzie dobrze.
Oduczyła mnie ta sprawa kitrania i zbierania czegokolwiek co jest w ustawie wiadomej i poprawkach jej zabronione i nielegalne.
A że broń kocham (żona ciągle zazdrosna) a po tym wszystkim pozwolenia nie dostanę już nigdy zajawiłem się (natchniony jednym obszernym artykułem VISA na tym forum) i zamiast sklejać samoloty "sklejam" sobie co inne, może śmieszne, ale legalne i chyba ładne.
Ale o tym może kiedy indziej.
Zdecydowałem się wam to pokrótce zrelacjonować, żebyście uświadomili sobie, że prawo prawem, traktuje wszystkich obywateli równo nie patrząc kombatant, czynny zawodowo żołnierz, policjant. (bez znajomości i pleców) obywatel. Ale jak mnie doświadczenie i obserwacje takich jak ten ostatni przypadek najść uczy..., cywilem to za posiadanie i tak niewiele grozi, ale ile to trwa i ile nerwów kosztuje.
Trzymajcie się.
Pozdrawiam. [/u]
Dawno mnie tutaj nie było.
Siedzę sobie i patrze i ...
Temat dotyczy poniekąd i mojej osoby.
Do mnie wjechali nie zaraz z rana tylko przyszykowali zasadzkę.
Konkretnie 2003r w marcu dzwoni telefon i jeden pan z ŻW mówi żebym wpadł wyjaśnić sprawę kolizji drogowej z moim udziałem.
A że miałem z roboty blisko to podrałowałem w dobrej wierze. A tam Cap! 5 chłopa na mnie, że broń mam bez pozwolenia i amunicje i...
Zaczęli się nakręcać na wzajem.
Sprawa poszła o to, że jak każdy (zdecydowana większość) "szanujących" się wojskowych coś tam skitrane miałem i wyciągałem jak limity trzeba było wspomóc. Głównie ślepa amunicja, trochę petard ale znalazły się również inne grubsze ale w bardzo śmiesznych ilościach środki (spłonki ATAT itp).
Najgrubsze zarzuty dostałem za wiatrówkę z zamkiem czterotaktowym - przerobioną na niezłą sygnałówkę 26 mm (ale żebyście widzieli jak to chodziło;)) - to ta broń w/w.
I nie za to, że ją miałem ale za to że ją w domowych warunkach wytworzyłem nie mając koncesji przedsiębiorcy wytwarzającego uzbrojenie. I (nie śmiać się) wymaganych kwalifikacji, które pozwoliły by mi na skonstruowanie broni nie zagrażającej życiu i zdrowiu ludzi.
A 4 lata "ZMECHU" siedziałem na BiUU (Budowa i Użytkowanie Uzbrojenia) gdzie każdy nawet najmniejszy pizdryk, jak on się nazywa, do czego jest i z czym współpracuje w pistolecie, karabinie,..., BWP musiałem znać, umieć go wyjąć, wymienić, naprawić - żeby to gówniane BiUU zaliczyć.
Prokurator ch.. jeden jak mnie przesłuchiwał to jak na filmach o SB.
Wmawiali mi takie rzeczy że: kłusuje tym, szkole grupy przestępcze, handluje z nimi materiałami wybuchowymi i bóg wie co jeszcze.
I przyznaj się to kara będzie mniejsza...Żywcem jak w "suworowie".
A jak nie skutkowało to stawał się dobrym wujkiem stawał za plecami, ja patrzyłem sobie w okno, i wyjeżdżał słodkim głosem, że on wie jak to w wojsku, że jako młody ppor też miał to i tamto i nawet TT ke miał ...ale oddał i że rozumie ...Ale!
Wiadomo jak to w MONie kara jest zawsze a w takich przypadkach to nawet kilka kar.
1. Na czas postępowania (które trwało 1,5 roku) zawiesili mnie w obowiązkach bo przesłuchiwali wszystkich z kompanii - to żebym nie wywierał na nich wpływu - z tym wiąże się, obcięcie kasy do podstawy jakiejś tam. Dla mnie było jasne, że dostanę 1/3 normalnej pensji.
2. Zawiesili w próżni moje przejście do wymarzonej JW (Gdzie aktualnie pracuje :]) - JEST SPRAWIEDLIWOŚĆ NA TYM ŚWIECIE. A gdzie w tamtym czasie już jedną nogą byłem (rozkaz w łapie miałem)
3. Dowódca (dobry chłop) batalionu, że nie miał ze mną co zrobić bo szkolić (co lubiłem) nie mogłem rzucił mnie "tymczasowo" jako "szkoleniowca" do S#. I ugrzązłem w kwitach. A że nie mogłem podskakiwać to robiłem tą huj... robotę od wtedy przez następne 5 lat.
4. Na każde pierd..... wezwanie tego ex SBka musiałem się wstawiać. A nierzadko bywało tak, że siedziałem u jego drzwi przez pół dnia i nikt nie raczył mi powiedzieć czy co będzie czy dzisiaj to już raczej nie (przez jeba.. 1,5 roku).
5. Prześwietlili całą rodzinę, a że szwagier też w służbach (innych ale zawsze) to też po łapach dostał, że wiedział, no przecież mógł wiedzieć a nie referował;
6. Po 1,5 roku dowalili mi wyrok. Sędzia nie powiem w porządku chłop, zapoznał się z aktami, przygotował się do roboty i widać było, że jak by mógł to by chętnie urwał łeb sprawie, bo opinię miałem zajebiszczą co w dochodzeniu potwierdzili i co mi w sumie dupsko uratowało. Ale nie mógł.
Dostałem mało bo 1.5 roku PW w zawieszeniu na 2;
7. Zwrot kosztów postępowania sądownego - jakieś prawaie 4 tysiące;
8. Rekompensata strat na rzecz JW, bo ślepaki i środki pozoraci i walki ,które zagarnąłem i którymi na taktyce strzelali moi żołnierze, a które potem biegły ( kto w tym kraju daje uprawnienia biegłym, pokażcie mi go palcem) wyj.... w kosmos - to strata JW - jakieś 170 zł.
9. Wiadomo. Żołnierz karany być nie może to wywalamy go z woja - na szczęście koledzy z JW się zebrali i stwierdzili : Głupiś ues, ale robotny to pomożemy. Jak powiedzieli tak zrobili. Napisałem do ministra prośbę / wniosek o pozostawienie w służbie, kolegium poparło, poparł dowódca (bo przepisy mówią, że dowódca może wystąpić z wnioskiem o pozostawienie w służbie karanego wyrokiem sądownym). Ale dowódca naszego dowódcy , który się wtedy szykował lampasy przyszywać, mówi ja nie chcę takich ludzi u nas. (A traktowanie żywcem takie samo jak u w/w SBka). Suma sumarum poparł. W Wawie się zapoznali z kwitami, przebiegiem służby 1000 i 1 uprawnień, które miałem i przychylili się do wniosku.
Dostałem drugie życie ale do końca pracy w starej JW byłem pogrzebany w papierach. Oczy mi ta robota otwarła ile wojo płaci za ammo. Ale co tam. Lepiłem tę figurkę z brązu - bo tak ta robota wyglądała. Ale miałem poniekąd dług wdzięczności.
2 lata minęły (od uprawomocnienia się wyroku, w sumie prawie 4) zaczęły owsiki swędzieć "Coś z tymi () trzeba zrobić"
Z mocy prawa chłopy kara zaciera się pół roku po okresie próby. Okres próby to czas (). Doliczcie sobie jeszcze 6 miesięcy, wszystko od uprawomocnienia się wyroku i macie. Kwity się wymazują.
Ale ja, nieufny w działanie systemu zacząłem sprawę drążyć, bo przenosić się trzeba z tego S# gdzieś gdzie robota ciekawsza.
Napisałem wniosek o zatarcie, zrobili szybką rozprawę (Sędzia, ja, prokurator i maszynistka z sądu) Sratatata, opier.....,że takiego wniosku nie powinno być bo im tylko roboty przybywa, że się samo by zatarło i cześć nie grzesz już więcej.
6 miesięcy minęło...cisza...(a czas ucieka już ponad 4 lata). Poszedłem po kwity o potwierdzeniu niekaralności a pani mi mówi (zerkając w komputer), że już wprawdzie czas ale w mojej sprawie to nie takie proste bo to łochocho... "gruba sprawa" Się zlękłem na poważnie. Ponad 4 lata żyje z duszą na ramieniu o robotę, prawie mi się przez to rodzina rozwaliła i takie tam (stres jeśli mogę tak to nazwać wyszedł rok po odczytaniu wyroku. Wcześniej jakoś się spiąłem żeby dać radę i działałem, a po roku mówię wam wrak, gruby, non stop kluczyki w aucie zatrzaśnięte, zakręcony niezorganizowany, w domu kwasy ciągle - nie ten sam).
Się okazało że znowu trzeba wnioski pisać o zatarcie, potwierdzać, że innych kar nie było i znowu 6 miesięcy łażenia po urzędach i proszenia się ch.. wie o co (bo takiego procesu prawo nie przewiduje, jak się ma zatrzeć to się zaciera i już)
W końcu udało się. Zatarło się.
Szczęście miałem i pomocnych ludzi wokół siebie (dzięki !), że mogłem zostać w służbie (bo to lubię) i się odwdzięczyć za pomoc.
Wiadomo głupota i ułańska fantazja.
Ale "pomógł " mi jeden koleszka z kompanii, który mnie tym "gestapowcom" nadał.
Suma sumarum nie ma tego złego co by na dobre...
Jestem sobie teraz w zajebistej JW. Zabawki mam niezłe.
Oby szczęście dopisało jak dotychczas będzie dobrze.
Oduczyła mnie ta sprawa kitrania i zbierania czegokolwiek co jest w ustawie wiadomej i poprawkach jej zabronione i nielegalne.
A że broń kocham (żona ciągle zazdrosna) a po tym wszystkim pozwolenia nie dostanę już nigdy zajawiłem się (natchniony jednym obszernym artykułem VISA na tym forum) i zamiast sklejać samoloty "sklejam" sobie co inne, może śmieszne, ale legalne i chyba ładne.
Ale o tym może kiedy indziej.
Zdecydowałem się wam to pokrótce zrelacjonować, żebyście uświadomili sobie, że prawo prawem, traktuje wszystkich obywateli równo nie patrząc kombatant, czynny zawodowo żołnierz, policjant. (bez znajomości i pleców) obywatel. Ale jak mnie doświadczenie i obserwacje takich jak ten ostatni przypadek najść uczy..., cywilem to za posiadanie i tak niewiele grozi, ale ile to trwa i ile nerwów kosztuje.
Trzymajcie się.
Pozdrawiam. [/u]
-
- Posty: 3726
- Rejestracja: 6 lutego 2005, 21:23
Mi, kiedy miałem swoje problemy wmawiali że handluje MW, zaopatruje kibiców w świece dymne i flary oraz chcieli mi dowalić przestępczość zorganizowaną.Wmawiali mi takie rzeczy że: kłusuje tym, szkole grupy przestępcze, handluje z nimi materiałami wybuchowymi i bóg wie co jeszcze.
I przyznaj się to kara będzie mniejsza...Żywcem jak w "suworowie".
Dawno mnie nie było, ale jestem.
Na eksponaty nie miał pozwolenia, bo one nie są bronią.
Teraz najciekawsze:
bohater artykułu miał swoją kolecję od kilkudziesięciu lat - sam byłem u niego w domu jakieś 15 lat temu i kopara mi opadła. Wiedziało o tej kolekcji SB, MO i cholera jedna wie kto jeszcze - w "światku" pasjonatów ta kolekcja była znana, bo człowiek nie miał oporów przed wpuszczaniem do siebie wycieczek, w tym oficjalnych harcerskich.
Z kolekcjonerem współpracowało Muzeum Wojska Polskiego oraz Muzeum Powstania Warszawskiego, a obecnie dwa pistolety z jego kolekcji znajdują sie na wystawie (nie pomnę tematu i muzeum).
Wszystkie egzemplarze były zdekowane, zgodnie z przepisami, obowiązującymi do zmiany ustawy w roku bodaj 1996. Zdekowane były tak, jak wszystkie egzemplarze w Muzeum.
Ostatnie zasilenie kolekcji miało miejsce pod koniec lat 80. ub. wieku, zatem przed zmianą ustawy - potem warunki zdrowotne i finansowe nie pozwalały już na jej powiększanie.
O tym wszystkim bohater artykułu pisze w swoim oświadczeniu, skierowanym do prasy.
No i jak teraz sprawa wygląda?
Pozdrawiam D.
Miał. Miał pozwolenie na legalną broń, której nie zabrano mu po przeszukaniu. Ciekawe, prawda?dexter 1990 pisze:A tak serio już całkiem to... czy miał pozwolenie na broń?
Na eksponaty nie miał pozwolenia, bo one nie są bronią.
Bo to że z danego egzemplarza nie da się strzelić nie oznacza że nie zawiera "istotnych elementów".(...)Uważam że prawo w niektórych kwestiach jest bzdurne. Ale nie zwalnia to od przestrzegania (i egzekwowania) go przez wszystkich.
Teraz najciekawsze:
bohater artykułu miał swoją kolecję od kilkudziesięciu lat - sam byłem u niego w domu jakieś 15 lat temu i kopara mi opadła. Wiedziało o tej kolekcji SB, MO i cholera jedna wie kto jeszcze - w "światku" pasjonatów ta kolekcja była znana, bo człowiek nie miał oporów przed wpuszczaniem do siebie wycieczek, w tym oficjalnych harcerskich.
Z kolekcjonerem współpracowało Muzeum Wojska Polskiego oraz Muzeum Powstania Warszawskiego, a obecnie dwa pistolety z jego kolekcji znajdują sie na wystawie (nie pomnę tematu i muzeum).
Wszystkie egzemplarze były zdekowane, zgodnie z przepisami, obowiązującymi do zmiany ustawy w roku bodaj 1996. Zdekowane były tak, jak wszystkie egzemplarze w Muzeum.
Ostatnie zasilenie kolekcji miało miejsce pod koniec lat 80. ub. wieku, zatem przed zmianą ustawy - potem warunki zdrowotne i finansowe nie pozwalały już na jej powiększanie.
O tym wszystkim bohater artykułu pisze w swoim oświadczeniu, skierowanym do prasy.
No i jak teraz sprawa wygląda?
Pozdrawiam D.
-
- Posty: 3726
- Rejestracja: 6 lutego 2005, 21:23
Z tego co wiem, to..........wystarczy iść do sądu, złożyć wniosek(nie trzeba mieć żadnego papieru, który w jakikolwiek sposób potwierdzałby nasze kwalifikacje), iż chce się zostać biegłym, po czym odpowiedzieć przed na parę pytań przed komisją (nie będącą biegłymi). Straszne ? bardzoa które potem biegły ( kto w tym kraju daje uprawnienia biegłym, pokażcie mi go palcem) wyj.... w kosmos - to strata JW - jakieś 170 zł
PS Straszne jest również to, iż muzea nie są jakoś specjalnie uwzględnione w ustawie i muszą dekować swoją broń ! (czyt. NIESZCZYC ZABYTKI)
ch...wo.Królik pisze:Dawno mnie nie było, ale jestem.Miał. Miał pozwolenie na legalną broń, której nie zabrano mu po przeszukaniu. Ciekawe, prawda?dexter 1990 pisze:A tak serio już całkiem to... czy miał pozwolenie na broń?
Na eksponaty nie miał pozwolenia, bo one nie są bronią.Bo to że z danego egzemplarza nie da się strzelić nie oznacza że nie zawiera "istotnych elementów".(...)Uważam że prawo w niektórych kwestiach jest bzdurne. Ale nie zwalnia to od przestrzegania (i egzekwowania) go przez wszystkich.
Teraz najciekawsze:
bohater artykułu miał swoją kolecję od kilkudziesięciu lat - sam byłem u niego w domu jakieś 15 lat temu i kopara mi opadła. Wiedziało o tej kolekcji SB, MO i cholera jedna wie kto jeszcze - w "światku" pasjonatów ta kolekcja była znana, bo człowiek nie miał oporów przed wpuszczaniem do siebie wycieczek, w tym oficjalnych harcerskich.
Z kolekcjonerem współpracowało Muzeum Wojska Polskiego oraz Muzeum Powstania Warszawskiego, a obecnie dwa pistolety z jego kolekcji znajdują sie na wystawie (nie pomnę tematu i muzeum).
Wszystkie egzemplarze były zdekowane, zgodnie z przepisami, obowiązującymi do zmiany ustawy w roku bodaj 1996. Zdekowane były tak, jak wszystkie egzemplarze w Muzeum.
Ostatnie zasilenie kolekcji miało miejsce pod koniec lat 80. ub. wieku, zatem przed zmianą ustawy - potem warunki zdrowotne i finansowe nie pozwalały już na jej powiększanie.
O tym wszystkim bohater artykułu pisze w swoim oświadczeniu, skierowanym do prasy.
No i jak teraz sprawa wygląda?
Pozdrawiam D.
ta cholerna pogoń za wynikami i statystykami doprowadza do tego, że nęka się weteranów, kolekcjonerów i pasjonatów a bandziory chodzą po ulicach... bo łatwiej wyłapać klientów na allegro niż rozpracować grupę, to tak jak z pijanymi kierowcami... 80% złapanych to faktycznie kierowcy ale... rowerów.
Zamiast dopuścić ludzi normalnie do zbieractwa i dekować to u rusznikarza to doprowadza się do patologicznej sytuacji gdzie bardziej się opłaca nielegalnie trzymać wszystko niż legalne papiery zrobić.
Walther Mod.9/S&W M&P9/S&W 686/S&W 360SC/SIG P228/Rossi .38SPC/ Beretta 87 Cheetah/CZ-555/CZ ZKK-600/Mauser 98k/Remington 1903A3/Mossberg 590A1/Suhl kal16/ Suhl kal12/ Fortuna Suhl kal 12/Merkel kal12/kbk wz.96 Beryl/Maxim wz.1910/PPSz wz41/PPS wz.43/AKMŁ/Brunszwik P-1837
Ale zdanie Leszka jest znane od dawna, więc niewiele zmienia "w temacie". Przed sądem raczej nikt o zdanie go nie będzie pytał.
Whoever said that the pen is mightier than the sword, has never seen the assault rifle.
The 2 loudest sounds in the world: A click when you expect a bang, and a bang when you expect a click.
The 2 loudest sounds in the world: A click when you expect a bang, and a bang when you expect a click.
Chodzi o to, by nagłośnić sprawę jako urzędniczy debilizm i zamach na dobro narodowe z małostkowych pobudek.Foka pisze:Ale zdanie Leszka jest znane od dawna, więc niewiele zmienia "w temacie". Przed sądem raczej nikt o zdanie go nie będzie pytał.
Tym bardziej, że Policja znała kolekcję od 40-tu paru lat. To nie był zakopany "po dziadku" arsenał w stodole, tylko kolekcja znanej i zdekowanej broni. Jeśli w 1981, milicja mogła wejść i machnąć ręką, czemu dzisiaj policja nie załatwiła sprawy bardziej delikatnie. Jeśli chodziło o brak papierka, mógł przyjść w jakimiś terminie jeden facet z laboratorium i przy herbacie obejrzeć wszystkie egzemplarze. A potem postawić pieczątkę i po ptakach.
Ale tego nie uczyniono. Za to wpadło paru tajniaków wieczorkiem, zarekwilowali i z wielkim hukiem ogłoszono w mediach
"likwidację arsenału broni". A przecież wiedzieli na co idą z pełną świadomością. Likwidować arsenał broni, idzie się z eskortą AT, wpada przez okna i rzuca wszystkich na ziemię, żeby nie mieli czasu skorzystać z domniemanego arsenału. A tu, puka paru smutnych panówz furgonetką... Musieli wiedzieć, że nie ma tam prawdziwej broni - nie ma siły.
Myślałem, że "propaganda sukcesu" umarła z PRL. Teraz widzę, że jednak nic się u nas nie zmienia.
"Strzał" już w kilku takich problematycznych sprawach pomagał poszkodowanym, z sukcesem. Mam nadzieję, że i tym razem skończy się albo na oddaniu eksponatów, albo w najgorszym razie, na przekazaniu ich muzeum (gdzie prawdopodobnie i tak by wylądowały, sądząc po reputacji właściciela).
IŻ38, Hatsan 55, CPS, Crosman 3576.
Kliknij, ja zarobię punkty, a tobie może się spodoba.
http://pl.desert-operations.com/?recruiter=e76b
Kliknij, ja zarobię punkty, a tobie może się spodoba.
http://pl.desert-operations.com/?recruiter=e76b