Kilka godzin nam zeszło na gadanie na ten temat w trakcie wspólnej podróży pociągiem, a i od tego czasu wynikłe z tego refleksje nabrały połysku, to i może dorzucę kilka groszy.
Skupię się tylko na negatywach bo tytuł tematu to niejako wymusza, a i sam Phouty chciałeś żeby dowalać z armaty
1. Czy antyamerykanizm nie jest społecznym/historycznym przedłużeniem antyrusycyzmu i/lub antysowietyzmu?
W pewnym odsetku społeczeństwa - na pewno. Widzę to po części swojej rodziny. Mianowicie gro swoich wyobrażeń o Amerykanach czy samej Ameryce nadal opierają na podstawie wytresowanych sloganów z PRL`u. Podkreślam słowo "wytresowanych", gdyż jak wiadomo człowiek rozwija się w dużej mierze do pewnego wieku, po czym utarte w tym okresie poglądy i wiedzę (bądź "wiedzę") traktuje jako pewnik swoich przekonań. A jak się żyło pierwsze 35 lat w PRL`u i do tego jeszcze wierzyło w jego idee... Człowiek jest w pewien sposób "wypaczony" pod względem poglądów o ile nie najdzie go jakaś autorefleksja i ich racjonalnie nie zweryfikuje. Możesz tłumaczyć i wytykać propagandowe bzdury tego okresu, może nawet przytaknie, może nawet pokiwa głową, ale na drugi dzień i tak swoje. Zresztą na forum też się to zdarza
2. Czy to co piszą dajmy na to TUTAJ, albo w TYM dzienniku, to można uznać za mniej więcej reprezentatywne dla obu punktów widzenia?
TUTAJ ma błędny hotlink - do tego filmu jak wyżej.
Natomiast w Wybiórczej - owszem tak. Gdyż z tego co
powierzchownie widzę są to przeciętne artykuliki, a nie wnikliwa analiza konkretnych aspektów polityki zagranicznej.
3. Co komu przeszkadza McDonalds's, czy też Taco Bell? Czy Polska byłaby lepsza bez nich?
+
Wpływ Ameryki na pop-kulturę światową jest niezaprzeczalny.
Ale z drugiej strony, to nic nie przeszkadza ażeby zamiast bejzbolówek świat nosił sarmackie rogatywki, albo francuskie berety. Więc dlaczego nie nosi??? Ale chyba bawełniana podkoszulka z jakimś "osobistym" napisem namazanym na piersiach albo na plecach i luźne dżinsy na dupsku, których nie trzeba codziennie prasować w kancik, są łatwiejsze w "użytkowaniu", niż dajmy na to sarmacki kontusz z pasem przyozdobionym kutasami a la Wojski, lub też Zagłoba.
Tak - byłaby lepszym krajem !!! To mi wytłumaczyłeś (niejako mój poprzedni pogląd na ten temat druzgocąc
). Cały ten pier..... świat to jeden wielki marketing. Konflikt grup interesów. Od dużego podziału na narody, po konflikty partii politycznych, ich poszczególnych działaczy, konflikty w radzie szkolnej, między żoną a mężem czy w końcu w piaskownicy o grabki i łopatkę.
Do tych dużych zaliczają się także wpływy ogromnych korporacji:
Do tego przeczytałem (a później obejrzałem długi) wywiad z prof. Witoldem Kieżunem, który w wielu sprawach trafnie określił miejsce współczesnej Polski na arenie międzynarodowej.
Wywiad pisemny:
http://www.bibula.com/?p=34439
Wywiad (długi) - nagranie audio-wizualne:
http://nowyekran.tv/index.php?page=vide ... _id=100197
http://nowyekran.tv/index.php?page=vide ... _id=100199
Traktuje więc nasz kraj jako właśnie taką neo-kolonię wpływów zagranicznych koncernów. Koncernów które niby "dają pracę", ale z drugiej strony nie od dziś wiadomo, że im większy gracz tym mniej czystych metod używa, a rzeczywista prosperita to są te setki tysięcy małych i średnich przedsiębiorców którzy wprawiają że pieniądz przechodzi z rąk do rąk (za każdym razem KTOŚ zarabia), podczas gdy monopolista gromadzi kapitał, którym zamiast inwestować w rozwój i innowacje przeznacza na łapówki dla polityków, by zmieniali prawo pod jego dyktando.
Co jeszcze? Wiąże się z tym cała masa niezauważalnych konsekwencji tego hamerykańskiego marketingu. To co pisze Phouty, narzekamy, gdakamy, po czym ubieramy te cholerne jeansy i bjesbolówkę zagryzając burgera popijanego colą. Ja się staram (do pewnego zdrowego stopnia) od tego odciąć. Kupuje ostatnio lokalne browarki, niebędące własnością jakiegoś Heinekena (SAB Miller to pół biedy bo spory udział ma w nim rodak Kulczyk - w dodatku Bydgoszczanin). Oglądamy amerykańskie filmy, które nie tylko nabijają kabzy hollywoodzkim producentom, ale i przemycają nam do głów amerykańską kulturę, produkty czy historię ! Co w jakimś tam stopniu znowu wiąże się z tym, że znamy, chcemy, kupujemy cholerne amerykańskie produkty nabijając im kasę.
Jadę samochodem, najczęściej słuchając Trójki. Gadają jacyś polscy "artyści" nieustannie używając amerykanizmów/anglikanizmów w swoich wypowiedziach. I to w kwestiach które mają piękne polskie odpowiedniki. "Line-up" koncertu. Albo "Warm-up", "Support", "Affter-Party". Spotykam się niedawno z kumplem który pracuje w międzynarodowej korporacji. A ten ciągle tylko jakieś menadżerskie zwroty mi zasuwa. Oczywiście same hamerykańskie. Dochodzi do tego że czasem słyszę od rówieśników, że nie lubią polskiej muzyki lub polskich filmów. Bo co ? Bo nie krzyczą "yeah", bo nie ma CGI za 100 mln $ ?
Z tego ekonomicznego punktu widzenia postrzegam po prostu Amerykę jako konkurencję. Moje produkty kontra ich produkty. A jak już wcześniej pokazaliśmy - amerykańskie produkty wcale nie muszą być lepsze od naszych (vide ręczna broń palna, a o super samochodach sportowych to nawet nie wspominam...) gdzie w takim przypadku Jankesi spragnieni dolara odwołują się do nieczystych zagrań. Normalka - pieniądz rządzi światem. Dlatego jestem zdaniem, że z Jankesami trzeba walczyć ekonomicznie, właśnie po to by chociażby "nasze korporacje" walczyły z "ich korporacjami". Bo są nasze. A nasze są bardziej Mojsze niż Twojsze ! Pieniądz zostaje w domu i zarabiają moi. A jak zarabiają moi, to zarabiam i ja.
4. Czy gdyby znieśli wizy wjazdowe dla Polaków, to czy ludzie z grupy "na anty" by się zrobili naraz na "kochamy te stare i dobre USofA"? (Mimo wszystko, jakąkolwiek robotę na czarno jest bardzo łatwo znaleźć, a i te 15 do 20 USD na godzinę płacone pod stołem, aż takie "antyamerykańskie" też nie jest i niewątpliwie przemawia wielu ludziom do wyobraźni, a szczególnie do ich poglądów "politycznych").
Tak. Sporo osób (które de facto nigdy nie były poza granicami kraju, ewentualnie przy pracy na czarno na niemieckich polach) zauważyłem, że po otwarciu granic, po wyjechaniu zobaczyła że gdzieś indziej da się godnie żyć. Że wiele durnych problemów w tamtych krajach po prostu nie istnieje. Po powrocie sobie chwalą, że to to a tamto. Naturalnie poglądy polityczne również im się wyraźnie zmieniają.
Ale mnie osobiście razi chyba najbardziej ten ogrom debili. Najczęściej przywołujemy przykłady braku znajomości geografii czy historii innych krajów. Tu się z Tobą Phouty zgodzę. Tak samo jak przeciętnego Polaka nie obchodzi los Gwatemali, tak przeciętnego Amerykanina los Polski. Jakiś tam nic nie znaczący dla jego dolarów w portfelu kraj na drugim końcu sadzawki.
Ja ten debilizm dostrzegam w amerykańskiej kulturze masowej. Ona nawet nie jest płytka. To jest patrzenie na dno od spodu. Programy rozrywkowe MTV, wulgaryzacja języka (koleżanki mówiące do siebie per "bitch"), poziom kawałów w większości komedii, czy też zakres słów używany przez Amerykanów sprowadzający się do "awsome", "hot", "not cool", po prostu jest godny pożałowania.
A o tym, że daliście światu Reality Showy to żal wspominać. Ostatnio buszując w sieci dostrzegam program "Top Shooter". Oczywiście strzelania tam 15 minut, a reszta to relacje międzyludzkie, które mają wzbudzać emocje i zwiększać oglądalność. Dziki konsumpcjonizm zaciemnia jakiekolwiek inne wartości, a poziom plastikowości tzw. gwiazd czy wypindzlowanych prezenterów telewizyjnych, którym zęby święcą jaśniej od słońca, a botoks wylewa się gałkami ocznymi przyprawia mnie o mdłości. Ale szczyt szczytów to wymyślenie zawodów walki (Wrestling) w których tak na prawdę nikt nie walczy tylko stroi groźne miny, a miliony ludzi temu kibicuje !