waliza pisze:Tna statek na dnie materialami wybuchowymi i wydlubuja z ladowni towar.
Jak się nazywał ten gościu co to trochę po wojnie zajmował się szabrowaniem (wpierw "półoficjalnym" i na małą skalę, potem na dużo większą i zazwyczaj legalnie) zatopionych statków i okrętów?
Jego "znakiem rozpoznawczym" było rozpruwanie kadłuba wzdłuż (stateczki otwierały się na dwie strony jak kniga), sposób który ponoć wyjątkowo dobrze się sprawdzał na pływających(w zasadzie zatopionych) trumnach typu Liberty.
waliza pisze:Nadal to dziwne. Dzis sie bron komisyjnie niszczy w hucie a nie sru do morza.
Jeśli pamięć mnie nie myli to kilkanaście(?) lat wstecz większa ilość heklerów (G3?) właśnie zamiast do huty trafiła za burtę.
waliza pisze:To nie jest proste bo musza kombinowac. Czy to nie jest grob wojenny
Była kiedyś sytuacja z wydobywaniem zatopionego złota
* z okrętu(pancernika?) uznanego za grób wojenny, bodaj rozwiązano to w ten sposób że wydobywający za zgodę (admiralicji?) zobowiąże się prowadzić wydobycie w sposób który w jak najmniejszym stopniu naruszy spokój poległych marynarzy.
Czyli jak się chce to się da - inna sprawa że te "się da" wynikało bodaj ze sposobu podziału wydobytego złota...
*chyba w
MMS o tym pisali (swoją drogą pamięta ktoś jeszcze tą gazetkę?
)
Nie chcę mieć racji, w zupełności wystarczy że
Was poróżnię lub choć rozdrażnię.
W sprawie prawdy proszę zgłaszać się do
walizy