co do szwajcara ...nie zauwazyłem az tak znaczacej przewagi nad Vesuvitem
No tak .
W tym roku znowu 6 kilo kupię , półtora tysia w błoto wdeptane .
Przecież saletra z cukrem będzie też dobra .
A tak bez żartów jest duża różnica , proch spala się czysto , jest mocniejszy ,więc można go sypać mniej co częściowo zrównoważy różnicę w cenie . Przy strzelaniu z rewolweru raz kiedyś żeby załadować i włożyć do szuflady na 2 lata to rzeczywiście nie zauważy się różnicy . Ustaw tarczę na 200 metrów , zacznij strzelać , 3-4 pociski byle jak ale w tarczy , póżniej psu w dupsko . Co jest grane ? Diopter na miejscu , może muszka się rozkręciła i insert przestawił ? Nie . Patrzysz w lufę a tam syf . Czyścisz i znowu 3 w tarczy . I tak w kółko . Robisz ładunki na CH2 i cud : 25 bez czyszczenia lufy i jak za mocno karabinowi nie przeszkadzasz to skupienie w okolicy 2,5 - 3 MOA
Do tego Sharps jest karabinem dosyć wrażliwym na proch marnej jakości .
Przy strzelaniu z cześka zacinał się co 8-10 strzałów , czyli jeszcze do czyszczenia lufy co 3 strzały parę rozbiórek karabinu i czyszczenie bloku zamkowego i łapy po łokcie czarne jak u kominiarza .
Broń CP to moje hobby samo w sobie .
Nie tylko strzelanie .
Staram się je uprawiać w jak największym zakresie że tak powiem .
Kupuję tylko proch i kapiszony .
Każdy karabin ma mój wkład pracy , zaoksydowana lufa , uszczelnienie w Sharpsie .
porobione kalibratory , kokile , mam 3 odtylcówki kapiszonowe Sharpsa , Smitha i Gallagera .
Wszystkie akcesoria do nich wykonałem sam i w sumie jak by to zebrać do kupy z tymi wszystkimi gilzami co je w wolnych chwilach ustrugałem to małe wiaderko tego wszystkiego będzie .
Ostatnio kupiłem odprzodówkę , Zouava , lufę już do oksydy wyprawiłem ( pół godziny na tokarce i wypolerowana błyszczy jak psu jaja ) , jeszcze ściągnąć lakier z drewna , zawoskować , mosiądze wyprawić i karabin gotowy .
http://www.egun.de/market/item.php?id=5238862
Pozostanie tylko lufę pomierzyć ,kokilę wystrugać i zabawka gotowa .
Mam 2 rewolwery , właściwie z nich już nie strzelam .
Sprzedałbym je ale nie lubię rozstawać się ze swoimi zabawkami tym bardziej że włożyłem w nie swego czasu trochę pracy, porobienie szczelin , sprężyn co by lżej się kręciło i bębna nie obijało że o polerowaniu i oksydowaniu nie wspomnę .
A są to tylko tanie Navy Pietty .
Bo to hobby po prostu a nie uzupełnianie braków w gaciach , pozowanie na macho czy substytut tabletki nasennej aplikowany pod poduszkę .
Mam też od trochę dawna , znaczy od początku lat 80 inne hobby - motocykl , mało jeżdżę ale jest .
W tym roku pojechałem motocyklem do Lubeki po karabinek Smitha , Niemiec za granicę nie wysyłał .
To była zabawa , 1060 kilometrów .
I po co ?
Żeby sobie zabawkę przywieżć .
Rozmawiałem kiedyś z takim młodym gniewnym co to jako pierwszy sprzęt kupił CBR 900RR ( jakby kto nie wiedział 128 koni ) .Pytam " po co ci motocykl " a on mi mówi " między innymi do jeżdżenia "
No to stwierdziłem że lepiej jak o pogodzie pogadamy .