Strona 5 z 5

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 6 stycznia 2012, 12:58
autor: tokkotai
asasello pisze:Czy okręty były puste?

Zatapiane przez Niemców były pełne, przed zatopieniem okręty były ładowane jakimiś skrzyniami przez zastrzelonych potem więźniów którzy byli pilnowani przez MiB ( dziwnych Strażników w czarnych mundurach). Świadkowie potwierdzają fakt doglądania większości załadunków przez samego Von Brauna. Najciekawsze jest to, że te skrzynie miały bezwzględne pierwszeństwo załadunku, nawet kosztem oddziałów Waffen-SS i Wermachtu. Naoczni świadkowie widzieli nawet potyczki i wymianę ognia pomiędzy MiB a oddziałem Wermachtu który chciał się dostać na pokład.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 6 stycznia 2012, 13:25
autor: Uriasz
Tanio kupie batyskaf i mapy batysferyczne Morza Północnego i północnego Atlantyku. :wink:

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 6 stycznia 2012, 13:35
autor: tokkotai
Uriasz pisze:Tanio kupie batyskaf i mapy batysferyczne Morza Północnego i północnego Atlantyku. :wink:
Hehe. Polacy nawet się próbowali dostać do tych zatopionych na Bałtyku okrętów.
Grupa płetwonurków ze Szczecina wybrała się na wycieczkę, niestety RKKA zatopiła przedtem dokładnie w tych miejscach zapasy Iperytu i Sarinu :(. Nie da się tam donurkować, przynajmniej żywcem :(.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 6 stycznia 2012, 14:45
autor: waliza
Puste to chyba chodzilo o to czy byly to wydmuszki bez baterii, silnikow itp czy cale okrety. O ile wiem to nic z nich nie wymontowywano. Tylko amunicji nie bylo. Dziwic mnie to nie przestanie. Argument, że byly obawy czy to sie nie dostanie w niepowoalne rece dla mnie odpada. Wszystkie te okrety staly w portach UK. Kto niby mial je przejąć? Co za problem bylo je ladnie pociac palnikami i do huty? Prawie 1000 ton zelastwa sztuka plus inne ołowie, miedz i nikle.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 6 stycznia 2012, 14:49
autor: maziek
Weź pod uwagę traktaty m.narodowe. O ile wyrywali sobie naukowców i kwity o tyle takie duże sprawy jak okręty (może - nie wiem) były zadekretowane do komisyjnego zniszczenia.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 6 stycznia 2012, 15:03
autor: waliza
Nadal to dziwne. Dzis sie bron komisyjnie niszczy w hucie a nie sru do morza. Rosjanie tez troche ubootow przejeli i w dupie mieli traktaty. Niczego tez nie potopili. Albo uzywali albo sprzedali albo pocieli na zlom.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 6 stycznia 2012, 18:32
autor: Phouty
Mam polską książkę wydaną w latach 60/70-tych opartą na wspomnieniach polskich nurków pracujących nad wydobywaniem w latach powojennych zatopionych okrętów niemieckich.
Oczywiście niektóre z tych okrętów i statków były zatopione przez Niemców, ażeby zablokować wejścia do portów i.t.d.
Jak wrócę do domu, to podam tytuł bo pamiętam, że książka była bardzo ciekawa i zawierała dużo interesujących szczegółów.

A odnośnie Angoli zatapiających te Uboaty, to się nic nie słyszy na temat eksploracji podwodnej tego akwenu.
Będę musiał z ciekawości pogrzebać w brytyjskich mapach morskich i Coast Pilot Admiralicji Brytyjskiej i sprawdzić, czy w tym akwenie nie ma cały czas jakiś ograniczeń odnośnie żeglugi i/lub eksploracji podwodnej nałożonej na "cywilów".

Nawet taki gość jak Robert Ballard nigdy tam chyba nic na dnie nie szukał.....aż dziwne!
Czyżby następna konspiracja? :wink: :lol:

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 7 stycznia 2012, 00:54
autor: waliza
Phouty- jest tu jakas brytolska firma. Nie pamietam nazwy niestety. Jest to prywatna firma, ktora sie tym zajmuje. Tyle wiem, co sie pojawi jakas notka w gazecie co jakis czas. To nie jest proste bo musza kombinowac. Czy to nie jest grob wojenny, na czyich wodach to lezy, czy ladunek bezpieczny itp. Cos bylo w prasie ,że wydlubali 2 czy 3 uboty do tej pory ale zajmuja sie tez tym co szlo w konwojach. Tna statek na dnie materialami wybuchowymi i wydlubuja z ladowni towar. Z prasy pamietam wielka podniete bo rozpruli jakiegos merchanta co wiozl jakies setki ton niklu. Ceny niklu wiadomo jakie sa a towar raczej sie przez te lata na dnie nie zniszczyl.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 7 stycznia 2012, 02:17
autor: Apolinary Koniecpolski
waliza pisze:Tna statek na dnie materialami wybuchowymi i wydlubuja z ladowni towar.
Jak się nazywał ten gościu co to trochę po wojnie zajmował się szabrowaniem (wpierw "półoficjalnym" i na małą skalę, potem na dużo większą i zazwyczaj legalnie) zatopionych statków i okrętów?
Jego "znakiem rozpoznawczym" było rozpruwanie kadłuba wzdłuż (stateczki otwierały się na dwie strony jak kniga), sposób który ponoć wyjątkowo dobrze się sprawdzał na pływających(w zasadzie zatopionych) trumnach typu Liberty.

waliza pisze:Nadal to dziwne. Dzis sie bron komisyjnie niszczy w hucie a nie sru do morza.
Jeśli pamięć mnie nie myli to kilkanaście(?) lat wstecz większa ilość heklerów (G3?) właśnie zamiast do huty trafiła za burtę.

waliza pisze:To nie jest proste bo musza kombinowac. Czy to nie jest grob wojenny


Była kiedyś sytuacja z wydobywaniem zatopionego złota* z okrętu(pancernika?) uznanego za grób wojenny, bodaj rozwiązano to w ten sposób że wydobywający za zgodę (admiralicji?) zobowiąże się prowadzić wydobycie w sposób który w jak najmniejszym stopniu naruszy spokój poległych marynarzy.
Czyli jak się chce to się da - inna sprawa że te "się da" wynikało bodaj ze sposobu podziału wydobytego złota...



*chyba w MMS o tym pisali (swoją drogą pamięta ktoś jeszcze tą gazetkę? ;))

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 7 stycznia 2012, 02:32
autor: asasello
Ja pamiętam.
W te G3 w hucie z Schrödera też do końca nie wierze choć było o tym głośno.Może gdzieś sobie czekają.
Jeśli nie były puste to by tłumaczyło czemu topili.Coś mi mówi że to będą nadal akweny niedostępne dla cywilów.

Re: Armaty na okrętach podwodnych...

: 7 stycznia 2012, 12:17
autor: Phouty
Wygrzebałem tą książkę o której wcześniej wspominałem.
Autor: Edward Obertyński
Tytuł: Łowcy Wraków
Wydawca: Iskry Warszawa 1977
Cena detaliczna: (za PRLu) tylko 32 złote.
ISBN nie ma, bo jeszcze wtedy komuna się nie przerzuciła na imperialistyczno-kapitalistyczny system kodowania wydawnictw książkowych.
Ale gorąco ją polecam wszystkim tym, którzy biegają po książkowych antykwariatach, no i są w stanie płacić ceny w stosunku 10 000 do 1 za TANIE (niegdysiejsze, bo dotowane przez komunę) wydawnictwa.
W książce są archiwalne zdjęcia, między innymi z podnoszenia niemieckiego krążownika Gneisenau. I wiele, wiele innych.
Super lektura, pokazująca wkład polskich firm płetwonurkowych, czyli państwowo-komuchowych "łowców wraków" w odbudowę zniszczonej wojną Europy!
Ludzie wtedy żyli wielką ideą o "pięknym i lepszym społeczeństwie" i dawali z siebie znacznie więcej niż my, współcześni konsumenci papki internetowo-piwno-informacyjno-hamburgerowej.
Cześć ich pamięci!
Oni tą odrodzoną Polskę wtedy budowali, którą pewni ludzie (słusznie, bo trzeba było swego czasu głosować nogami) opuścili na zawsze (patrz Phouty....minęło 30 lat), lub którą dzisiaj pewni osobnicy z taką łatwością obecnie po prostu opluwają, ponieważ im się dzisiaj tak źle w tym "popierdolonym" kraju dzieje.
Mimo wszystko, to właśnie ta książka udowadnia, że "Polak potrafi"!