
To oddzielne trzymanie zapalników to trochę dmuchanie na zimne ale też zależy od konstrukcji. Te tutaj to tzw. pułapki na myszy. Do tego pojemnik załatwia sprawę- "łyżka" nie ma najmniejszej szansy odchylić się od korpusu a bez tego mechanizm się nie uruchomi i spłonka nie zostanie zbita. Robiąc taką analogię do broni strzeleckiej tej mechanizm to odpowiednik kurkowego. W F1 czy RG42 gdzie królowały UZRG i UZRGM jest odpowiednik mechanizmu bijnikowego. Nie wiem jak z niezawodnością i jakością np wojennej produkcji ale te co miałem w łapach to ilgica miała spory luz. Łyżka ma takie widełki a końcowka iglicy kształt grzybka i za niego ta łyżka łapie. Może nie było z tym problemów ale teoretycznie jakbym miał obstawiać co pierwsze walnie po rzuceniu tym porzadnie o twarda powierzchnię czy z wysokości to obstawiłbym te bijnikowe. Swoją drogą ciekawe jak sie zabezpieczony granat by zachował taki czy inny po zrzuceniu go np z 10 piętra? Być może robi też skład spłonek w tych granatach. Nie wiem czy były kiedyś "problemy" z granatami przy ich transporcie. Jedyne o jakich słyszałem to pierwszowojenne ale tam winne były pikryniany.