#39
Post
autor: Phouty » 10 października 2010, 22:02
Kilka luźnych uwag odnośnie Mauzera C96, bo jak wiadomo, to ja mam pierdolca na jego punkcie, więc nie mogę się powstrzymać, ażeby nie dorzucić moich przysłowiowych 3 groszy. (Ale to jest nic dziwnego z tym pierdolcem, bo jak często się zdaża, iż mechanizmy pistoletu przypominają raczej wnętrzności zegara niż broni palnej)?
Niezależnie od tak zwanego "Pruskiego Kontraktu" odnoszącego się do zamówienia ok. 150 000 Mauzerów C96 w kal. 9mm (t.z.w. czerwone dziewiątki, bo miały one wyryte na okładkach dużą cyfrę 9 wypełnioną czerwoną farbą), to jeszcze istniała nieznana liczba, prawdopodobnie do kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy tak zwanych Mauzerów "1920".
Na podstawie Traktatu Wersalskiego (***) w powojennych Niemczech było zabronione posiadanie pistoletów z lufą dłuższą niż 10 cm.
Setki tysięcy "komercyjnych" C96 wyprodukowanych w okresie I WS trzeba więc było przerabiać albo złomować. Blokada ekonomiczna Niemiec przez aliantów, w połączeniu z ogólnym kryzysem gospodarczym, a także dużą ilością bezrobotnych zatrudnionych w czasie wojny w produkcji broni, spowodowała więc swego rodzaju "wyścig zbrojeń". Różnorodność metod przeróbek, które oprócz skracania lufy dotyczyły także zmiany kalibru na 9 mm Para., wskazuje na to, że były one robione metodami rzemieślniczymi. Wszystkie te pistolety mają punce "1920", niezależnie od roku produkcji/przeróbek. Ta cyfra była po prostu swego rodzaju stemplem kontoli, wskazujących na zaaprobowanie ich przez władze okupacyjne.
Ponieważ jak wiemy we wczesnych latach 20-tych w Sowieckiej Rosji było cały czas zapotrzebowanie na wszelkiego typu broń (zarówno po stronie białych, jak i czerwonych), więc duża ilość tych "1920" trafiła w ręce władz bolszewickich. Z kolei znaczna ich część była przekalibrowana na 9mm Para, co nie dziwi, ponieważ konserwacją konfiskowanej broni tuż po zakończeniu wojny nikt się nie przejmował i prawdopodobnie było zbyt dużo korozji w lufach. Stąd była potrzeba na stosunkowo proste przerobienie z 7,63 na 9 mm. Ponieważ te pistolety mają krótsze lufy, więc wielu nazywa je "Bolos", ale nie jest to prawidłowe.
(Znaczna część tych "1920" trafiła oczywiście na rynek amerykański łącznie z bardzo ciekawymi przeróbkami wojskowych karabinów Mauzera na strzelby gładkolufowe).
Wersja "Bolo" nie tylko różniła się krótszą lufą od "regularnego" Mauzera, ale także miała znacznie mniejszą i bardziej kanciatą rękojeść. Poza tym, to kółko do "smyczy", w jakie wyposażony jest każdy C96 w "regularnych" pistoletach ma możliwość ruchu w płaszczyźnie "przód-tył", gdy to samo kółko w Bolo jest przekręcone o 90 stopni i waha się na boki.
Tego nikt nigdy nie udowodnił, ale wszyscy powtarzają wersję, iż nazwa Bolo pochodzi od zdrobnienia słowa "bolszewik". Faktem jest, że właśnie znaczna część tych Bolos była eksportowana oficjalnie do Sowieckiej Rosji na oficjalne rządowe zamówienia.
Strzelanie z C96 bez kolby jest trochę trudne, ponieważ jest on mimo wszystko ciężki, ze środkiem masy przesuniętym znacznie do przodu. Natomiast świetnie się z niego strzela po przyłączeniu tej charakterystycznej kabury-kolby.
Jednakże, jak to sam wielokrotnie wypróbowałem, opieranie C96 przy chwycie jednoręcznym na przedramieniu lewej ręki świetnie poprawia jego balans. Alternatywnie można lewą ręką objąć magazynek w taki sposób, jakby to była przednia rękojeść, ale taki chwyt nie jest "koszerny".
Jak pamiątam ze szczenięcych lat z rozgrywanych wojen kowbojsko-indiańskich, ale także indiańsko-krzyżackich, kowbojsko-indiańsko-polsko-"szwabskich" (ale szwabem to nikt nie chciał być i trzeba było losować na siłę), i każdej innej (nie)możliwej "historycznej" kombinacji, to właśnie technika strzelania z oparciem o przedramię drugiej ręki pojawiła się nagle i każdy z nas małolatów jej używał. Podejrzewam, że było to zasługą polskiej TV, która na przełomie lat 50-tych i 60-tych puszczała całą masę patriotycznych filmów produkcji Sovfilmu (taki radziecki Hollywood, jakby ktoś nie wiedział), które właśnie były w tematach "za rodinu, za Stalinu, na boj, na boj, na boj". Dokładnie pamiętam scenę z jakiegoś filmu, w którym gość właśnie strzela przy użyciu takiej techniki. Inna sprawa, że my te Mauzery nazawaliśmy.....naganami! (Kto by się przejmował nazewnictwem, skoro każdy wiedział o co chodzi).
(***) Jak do tej pory, to każdy powołuje się na postanowienia Traktatu Wersalskiego, chociaż nikomu nie udało się znaleźć takiego zapisu w dokumentach traktatowych. Prawdopodobnie te sprawy "skaracania luf" to były po prostu zarządzenia władz okupacyjnych. Coś na tej samej zasadzie, jak to było z tą (nie)sławną polską "czarną listą".
PS
Z tą białą szmatką na końcu lufy, to jest znany trick. Ja wielokrotnie przyczepiałem tam kawałek plastra z apteczki, czy też białej samoprzylepnej taśmy medycznej, ażeby poprawić kontrast podczas nocnego strzelania do skał na pustyni.
Ostatnio zmieniony 10 października 2010, 22:29 przez
Phouty, łącznie zmieniany 1 raz.
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]