Waliza… no wiesz co… „paskudztwo”?
przecież wszystko małe jest piękne

a to jest naprawdę przednia zabawka

W swoich szpargałach tzw. „przydasie” znalazłem kawałek bardzo twardej gumy niewiadomego pochodzenia i właśnie w tym rzeźbię. Tworzenie modelów i odlewów jest dla mnie zbyt pracochłonne dla jednej sztuki którą potrzebuję. Pistolecik nie jest tak bardzo forsowany bym musiał mieć tych wkładek większe ilości.
Pistolecik jest swoistym dziwolągiem, nie ma pazura wyciągu i brak mu zaczepu zamka utrzymującego zamek w tylnym położeniu. Kurek, a właściwie kureczek zewnętrzny i mechanizm spustowy wyłącznie z samonapinaniem. Sprężyny powrotne są dwie, kinetycznie połączone z zamkiem za pomocą dwóch dźwigni. Dodatkowo zamek jest mały i wąski, a nacięcia na zamku „ułatwiające” przeładowanie są rzadkie i mają zaokrąglone krawędzie.
Wobec powyższego uchylana lufa bardzo się przydaje bo:
1. Pistolet bardzo trudno przeładować ręcznie (wymaga wyjątkowo dużej siły którą ciężko przyłożyć z racji nienajlepszych nacięć na zamku) stąd zalecane jest by zamiast wprowadzać pierwszy nabój do komory z magazynka odciągając zamek, załadować go bezpośrednio do komory uchylając lufę.
2. Nie ma pazura wyciągu i u mnie po 50 -70 strzałach (zależenie od amunicji) łuski w komorze zaczynają się często kleszczyć. W takich przypadkach (a przypominam że zamka nie da się zatrzymać w tylnym położeniu) uchylana lufa bardzo ułatwia usuwanie łusek. Ja wówczas smaruję naboje w magazynku kropelką oleju, co pozwala na dalsze normalne strzelanie, ale lekko ubrudzone olejem palce, wobec tego co napisałem powyżej, całkowicie uniemożliwiają ręczne przeładowanie broni i znowu uchylna lufa staje się wybawieniem.
3. Konstrukcja ogólna sprawia że lufa musi się otwierać by można było rozłożyć broń (zdjąć zamek)