Mysliwi i dziennikarze

Moderator: Moderatorzy

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
waliza
Site Admin
Posty: 9663
Rejestracja: 30 marca 2004, 21:28
Lokalizacja: Teneryfa, albo inna wyspa z taka samą flagą
Kontakt:

Re: Mysliwi i dziennikarze

#46 Post autor: waliza » 18 września 2011, 02:18

Dodac by mozna ze mysliwi tym niejako krecą. Caly ekosystem jest kompletnie rozchwiany i w zasadzie mysliwi reguluja wszystko poprzez dokarmianie, odlawianie lub wpuszczanie do łowiska zwierzta z hodowli.
nie chcę mieć racji, szukam prawdy/ Baikal 27/ Weatherby PA08/ Hatsan Escort Magnum.

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Mysliwi i dziennikarze

#47 Post autor: Phouty » 18 września 2011, 04:38

Sport myśliwski po tej stronie oceanu ma całkowicie inny charakter niż w Europie, to znaczy brakuje tu elementu elitaryzmu, bo tym się tutaj przede wszystkim zajmują "normalni Kowalscy".
Kluby myśliwskie oczywiście są....ale przeważnie służą one do "bycia", spotkania ludzi o podobnych zainteresowaniach, a i typowo drinki w klubowym barze są sprzedawane po bardzo niskich cenach "bezprofitowych". :wink:
Samo polowanie jest sprawą raczej indywidualną i nieczęsto się zdarza, że taki myśliwy dostanie porządnie po krzyżu ze względu na pogodę, czy też teren w jakim poluje.

Sam wiem, bo będąc kiedyć z wizytą u znajomego w Arkansas, poszliśmy polować na dzikie indyki. Po całym dniu łażenia po zimnie, tarzania się w błocie i kałużach, oraz marźnięcia nieruchomo godzinami, ażeby jakiś "gobler" wreszcie wylazł pod lufę (kumpel polował z łuku, a ja ze strzelby jako "back-up"), udało się kumplowi załatwić 2 sztuki. Ja nie ustrzeliłem nic, a dla tych co się dziwują czy kłusowałem, to odpowiedź jest "nie", bo oczywiście wykupiłem sobie jednodniową licencję na polowanie w Arkansas. Jest ona znacznie droższa dla "obcokrajowców" niż rezydentów tego stanu, ale i tak przystępna, bo to było aż całe.....7 dolarów. A licencję tam można kupić w każdym sklepie ogólno-sportowym, czy nawet w zwykłym super-samie.

O polowaniach z nagonką (może poza dzikiem, który w wielu rejonach kraju jest traktowany (prawnie) jako szkodnik, tak samo jak szczury) nie jest praktykowane. Polowanie polega na umiejętnym podejściu dzikiej zwierzyny i oddanie strzału. Oczywiście można też kupić sobie bilet do prywatnego parku gdzieś w Teksasie dla "niedzielnych myśliwych", gdzie siedząc z karabinem i chłodnym piwem w ręku na ambonie, można się dowolnie nastrzelać do prawie oswojonej zwierzyny, która o danej godzinie przychodzi pod ambonę, bo ją tam codziennie karmili. Są te "polowania" ( :twisted: ) urządzane nawet na egzotyczne afrykańskie drapieżniki, jednakże są one jak najbardziej legalne, bo ta zwierzyna jest prywatnie hodowana właśnie na takie cele.
Ale to są olbrzymie wyjątki!

Przeciętny myśliwy tutaj jednak poluje, ażeby......zdobyć żywność! :shock:
Wielokrotnie byłem zapraszany na obiady z dziczyzny przez znajomych myśliwych. Każdy był bardzo dumny pokazując mi olbrzymie zamrażarki wypełnione po brzegi dziczyzną. (Są bardzo szczegółowe przepisy mówiące o ilości mięsa z upolowanych zwierząt jakie mogą być w posiadaniu. Kary za nielegalny odstrzał "ponad limit" są bardzo surowe. Znakowanie mięsa też jest bardzo skrupulatnie opisane w przepisach, które są z kolei surowo egzekwowane. Kontrole, szczególnie w słabo zamieszkałych północnych stanach są na porządku dziennym, bo uzyskanie licencji myśliwskiej, to jest automatyczna zgoda na przeprowadzenie kontroli w domu)!

Oczywiście kłusownictwo istnieje....szczególnie w "dzikich stanach", gdzie rednecki jednak polują ażeby zaoszczędzić kasę na żarciu, a nie jak "zurbanizowani traperzy", ażeby posmakować dobrego i zdrowego żarcia, czy też poszpanować przed znajomymi.

W sumie, to opłaty z licencji myśliwskich, a szczególnie "znaczków" sprzedawanych na bardziej "szlachetną" (czytaj "deficytową") zwierzynę dają całkiem ładny budżet rządowi federalnemu i rządom stanowym, które to fundusze pozwalają na dobrą gospodarkę "zasobami naturalnymi", jaką jest obecnie zwierzyna łowna.

Dochodzi też tradycja, bo na przykład wilki były cały czas uważane jako "szkodniki" i prawie całkowicie wyginęły, bo je farmerzy odstrzeliwali przy każdej możliwości. (Nie trzeba było nawet mieć licencji myśliwskiej, ażeby odstrzelić wilka jako szkodnika w wielu stanach).
Jednakże jakieś 20 lat temu, zaczęto przekonywać farmerów, że one są jednak potrzebne do regulacji równowagi w środowisku. Zaczęto też wypłacać duże odszkodowania farmerom za zagryzioną przez wilki zwierzynę.
Od tego czasu populacja wilka się "odbiła", co wpłynęło także na poprawę stad saren, jeleni i innej grubej zwierzyny, bo jednak właśnie wilk jest tym głównym czynnikiem regulującym "zdrowie" roślinożerców poprzez naturalną selekcję słabszych, czy też chorych osobników.
Wszyscy są obecnie zadowoleni (no....prawie wszyscy) z takiej sytuacji.
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

dexter 1990
Posty: 3726
Rejestracja: 6 lutego 2005, 21:23

Re: Mysliwi i dziennikarze

#48 Post autor: dexter 1990 » 18 września 2011, 11:16

Caly ekosystem jest kompletnie rozchwiany i w zasadzie mysliwi reguluja wszystko poprzez dokarmianie, odlawianie lub wpuszczanie do łowiska zwierzta z hodowli.

Czyli ludzie próbują ratować w jakikolwiek sposób to co sami przez lata zepsuli. Wiem, ja to rozumiem, że dziś sarenki i inne zajączki prawdopodobnie żyją z tego, co ludzie im w dużej mierze podrzucą. ALE nie zmienia to dla mnie faktu, że do zwierzątek strzela się u nas dla przyjemności. Osobiście nie widzę w tym wielkiej zbrodni ale fakty są faktami. Paśniki można stawiać i konserwować bez strzelania parę dni później do stworzeń które się dokarmiało. Wygląda to tak, jakby myśliwi dbali o zwierzynę... bo za dwa lata nie będą mieli do czego strzelać ;].

Awatar użytkownika
Apolinary Koniecpolski
Posty: 2180
Rejestracja: 19 lipca 2008, 11:05
Lokalizacja: Smolanka

Re: Mysliwi i dziennikarze

#49 Post autor: Apolinary Koniecpolski » 18 września 2011, 11:20

Tutaj nie da się jednego do drugiego porównywać, bo gdy myśliwstwo w SZA bardziej przypomina rybactwo(a i wędkarstwo) morskie, to te w Polsce(czy ogólnie Europie) jest bliższe rybactwu/wędkarstwu słodkowodnemu (czyli zazwyczaj nie ma "rabunkowego"* charakteru).

Natomiast jedna rzecz jest warta zauważenia (a co wielu rodakom umyka), jakakolwiek "zdrowa elitarność" wyrasta z egalitarności (w tym finansowej), z tego też powodu jeszcze przez długie lata nie doczekamy się większej liczby np. golfistów na światowym poziomie...
A że rozwój ekonomiczny (ale też i rozwój danego hobby/pasji - co w bardzo szybkim tempie przekłada się na znaczne obniżenie kosztów jego uprawiania) idzie w parze ze wspomnianym egalitaryzmem też przechodzi przez co poniektórych kompletnie niezauważone...




*przypomniałem sobie Phouty(to do niegdyś poruszonego tematu gigantycznych strzelb) jak w hameryce określało się(niemalże ścisły odpowiednik) "myśliwych przemysłowych", będzie to "przeuroczy" termin market gunner.



-->dexter 1990, jest dokładnie tak jak piszesz, z drobnym "ale" - myśliwi naprawiają to co zepsuli inni.
Czasem robią to nieporadnie, innym razem kompromisowo(np. biorąc pod uwagę interes rolników etc.) - ale coś w tym kierunku ciągle robią.

A praca jaką w to wkładają jest często liczona w latach(że o finansowym aspekcie nie wspomnę).
Ostatnio zmieniony 18 września 2011, 11:28 przez Apolinary Koniecpolski, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie chcę mieć racji, w zupełności wystarczy że Was poróżnię lub choć rozdrażnię.
W sprawie prawdy proszę zgłaszać się do walizy Obrazek

Awatar użytkownika
maziek
Posty: 9186
Rejestracja: 9 września 2006, 22:46

Re: Mysliwi i dziennikarze

#50 Post autor: maziek » 18 września 2011, 11:26

dexter 1990 pisze:Czyli ludzie próbują ratować w jakikolwiek sposób to co sami przez lata zepsuli.
Tu akurat trudno winić przede wszystkim myśliwych.
O ile np. tura zlikwidowali oni niemalże wyłącznie z powodu chęci zdobycia trofeów to gdzieś od XIX wieku, wraz z przemysłem i powiększeniem populacji najgroźniejszego gatunku na Ziemi zmiany w ekosystemach indukowane są głównie wyrębem lasów, oraniem łąk i zanieczyszczeniami.

Nie wnikając w zło, które się dzieje (jak w każdej grupie) u samych myśliwych to jednak, żeby wykonać ich pracę trzebaby zatrudnić ludzi i opłacić z budżetu.

Co do satysfakcji z trafienia celu (co niekoniecznie jest tożsame z satysfakcją z zabicia) to chyba żaden myśliwy nie poświęca się aż tak bardzo, aby znosić męki sumienia przy każdym zastrzelonym zajączku tylko po to, aby móc budować im paśniki ;) ?
ukłony...

Awatar użytkownika
waliza
Site Admin
Posty: 9663
Rejestracja: 30 marca 2004, 21:28
Lokalizacja: Teneryfa, albo inna wyspa z taka samą flagą
Kontakt:

Re: Mysliwi i dziennikarze

#51 Post autor: waliza » 18 września 2011, 11:43

ALE nie zmienia to dla mnie faktu, że do zwierzątek strzela się u nas dla przyjemności.
Nie zgodze sie. Nie widzialem ani razu przypadku zeby to co dostalo kulke czy srut nie zostalo zjedzone. Wyjatek to czasem lisy , ktorych bylo za duzo i odstrzal byl dla zmniejszenia ilosci i wlasnie owe nieszczesne psy. Z tymi psami wlasnie jest za duzo wypadkow "dla przyjemnosci". Przynajmniej tak to wyglada i stad duzo szumu wokol tego i problemy.
nie chcę mieć racji, szukam prawdy/ Baikal 27/ Weatherby PA08/ Hatsan Escort Magnum.

dexter 1990
Posty: 3726
Rejestracja: 6 lutego 2005, 21:23

Re: Mysliwi i dziennikarze

#52 Post autor: dexter 1990 » 18 września 2011, 12:14

No wiesz, jak już się trafi to się zje ale głodu chyba u nas nie ma? A myśliwymi zazwyczaj (ba, u nas to raczej w 100%) są osoby odpowiednio sytuowane?

Tak jak mówię, nie mam nic do myśliwych czy do tego, że czerpią przyjemność ze strzelania do zwierzątek. Po prostu dziwne wydaje mi się dorabianie do tego zbędnej ideologii, do ekoświra mi daleko.

A to co Apolinary i Maziek napisali to tez oczywiście prawda.

Awatar użytkownika
maziek
Posty: 9186
Rejestracja: 9 września 2006, 22:46

Re: Mysliwi i dziennikarze

#53 Post autor: maziek » 18 września 2011, 12:51

waliza pisze:
ALE nie zmienia to dla mnie faktu, że do zwierzątek strzela się u nas dla przyjemności.
Nie zgodze sie. Nie widzialem ani razu przypadku zeby to co dostalo kulke czy srut nie zostalo zjedzone.
To byłby argument, gdyby to wychodziło per saldo taniej niż pasztetowa w tesco i stanowiło w związku z tym istotny składnik diety myśliwych i ich rodzin, które inaczej musiałyby żreć suchy chleb dla konia. A raczej chyba dużo kasy trzeba wydać, żeby tego zajączka strzelić, nie?
ukłony...

Awatar użytkownika
waliza
Site Admin
Posty: 9663
Rejestracja: 30 marca 2004, 21:28
Lokalizacja: Teneryfa, albo inna wyspa z taka samą flagą
Kontakt:

Re: Mysliwi i dziennikarze

#54 Post autor: waliza » 18 września 2011, 21:28

Pewnie ze wychodzi drogo ale tu nie o kase chodzi. Mysliwi nie gloduja , wiec nie poluja by przezyc. Nie poluja tez tylko po to zeby zabijac. W takim ukladzie mogliby kupowac karnet na kurzej fermie i wpasc do kurnika :mrgreen:
nie chcę mieć racji, szukam prawdy/ Baikal 27/ Weatherby PA08/ Hatsan Escort Magnum.

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Mysliwi i dziennikarze

#55 Post autor: Phouty » 18 września 2011, 22:32

Masz Apolinary rację, bo w przeszłości było jednak dużo "błędów i wypaczeń", czyli po prostu zwykła gospodarka rabunkowa.
Wpłynął na to sam proces "zaludniania" Ameryki, gdzie osiedleńcy prący uparcie na zachód spotykali się z olbrzymimi "niezaludnionymi" terenami (no bo Indianie to przecież ludzie nie byli), a te olbrzymie tereny były zapełnione po brzegi każdą możliwą (i niemożliwą) zwierzyną.
Odstrzelenie kilkuset bizonów dla "czystego sportu", nie wydawało się wtedy wielkim uszczerbkiem tym bardziej, że że stada bizonów pokrywały prerie "od horyzonu do horyzontu".

Jednakże już pod koniec XIX wieku zaczęto tworzyć "Parki Narodowe" i różnego typu "natural preserves".
Od połowy lat 50-tych ub.w., to jednak wprowadzono bardzo dynamiczne (co wcale nie znaczy, że nie popełniano błędów, ale doświadczenia z "gospodarką" dziką zwierzyną były przecież zerowe) programy nie tylko ochrony poszczególnych gatunków, ale także ich restauracji do stanów sprzed epoki "osiedleńczej".

Przykładem jest tutaj odnowienie stad buffallo, do czego się znacznie przyczyniły polskie bizony, bo jednak te tutejsze współczesne "ponadwymiarowe krowy", to mają ileś tam genów pochodzących z polskich żubrów.

Tu się raczej zwierząt nie dokarmia, ponieważ ze względu na olbrzymie niezamieszkałe tereny, to raczej się stara tworzyć "oazy spokoju", a zwierzyna w nich już sama sobie daje radę.
Innym przykładem może być olbrzymia regeneracja populacji ptaków wędrownych. Utworzenie kilku "oaz spokoju", gdzie te ptaki na przykład się zbierają i nabierają "ciała", przed lotami migracyjnymi, natychmiast poprawiło sytuację.
Po prostu zaczęliśmy rozumieć, na czym skuteczna "ochrona środowiska" po prostu polega.

Czyli obecnie, myśliwi sobie do woli mogą postrzelać do gęsi i kaczek....a ptactwa (w.g. pomiarów ich populacji) cały czas przybywa.

Oczywiście dochodzi tutaj "polityka" (no i fakt, że ktoś na tej "polityce" może dobrze zarobić....bo wszytko jest towarem na sprzedaż), ale jest to już zagadnienie wybiegające daleko poza temat.
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

ODPOWIEDZ