
asasello - RR sie nie psuł !!!

Moderator: Moderatorzy
W którym miejscu? Twierdzę, że nie ma dowodu naukowego aby nie istniał Bóg lub w ogóle świat metafizyczny czy nazywając inaczej nadrealny, a nawet twierdzę, że takiego dowodu nie da się pomyśleć i jest on w obrębie nauki niemożliwy, ponieważ samosprzeczny. Co się z tą konstatacją zrobi, to się sprowadza o dyskusji na temat, czy Pan Bóg może zrobić taki duży kamień, żeby nie mógł go podnieść. Jedni np. uważają, że z samosprzeczności tego twierdzenia wynika, że Boga nie ma, bo jest logicznie niemożliwy (tzn. niemożliwa jest wszechmoc). Drudzy z kolei powiedzą, że na tym właśnie polega boskość i wszechmoc, że Bóg mimo, że to sprzeczne, potrafi taki kamień stworzyć. Trzeci będą łamać kołem za negowanie takiej możliwości. Można dyskutować do upadłego ale racjonalnie myślący człowiek na rozum (a nie na wiarę) może powiedzieć jedno: w obrębie logiki czy szerzej nauki (tutaj powinno paść kilka założeń, wyssanych z palca, jak to w naucejac-t pisze:Maziek - rolę się odwróciły i teraz to niejako Ty bijesz chochoła.
Apolniary, co to znaczy ? Nie wierzę, że nie zrozumiałeś SENSU CAŁOŚCI napisanego przeze mnie posta, w którym to dokładnie napisałem jakie ma to moim zdaniem znaczenie, dlatego też ja nie rozumiem INTENCJI tego pytania.Apolinary Koniecpolski pisze:Tylko wytłumacz mnie - prostemu robolowi - o czym ma to niby świadczyć?jac-t pisze:A niestety moi drodzy, ale wśród American Academy of Science członków z różnymi objawiamy niewiary (deizm, agnostycyzm, ateizm) jest aż 93 %. Wśród Brytyjskiej Royal Society jest to aż 96,7 %.
ps. a coś tak podejrzewam że w tej grupie też jest nadprezentacja schizofreników(lżejszych/cięższych) i autystycznych osobników(tu akurat może za wyjątkiem noblistów - w koncu matematykom...).
Otóż ma znaczenie. Ale po kolei, widzę że co poniektórzy się obruszają za "Pana Edzia". Nie mam nic do "Pana Edzia", no ale sorry, jak nie widzisz różnicy między postrzeganiem świata przez Pana Edzia, a siebie samego, to coś jest nie tak. Pan Edziu jest dobry w tym co robi, bo układa te kafle przez 30 lat metodami prób i błędów doszedł do mistrzostwa. Natomiast załóżmy, ze hipotetycznie Albert Einstein zamiast zgłębiać tajniki fizyki stwierdził, że poświęci swe życie na równie pasjonujące go układanie płytek. Śmiem twierdzić, że do mistrzowskiego poziomu Pana Edzia doszedł by w rok, po następnym roku opracowałbym nowatorską metodę kładzenia płytek, która zwiększyłaby wydajność jego robocizny o 50%, a po 5 latach wymyśliłby i opatentował zupełnie nowe płytki o 50% ładniejsze, o 50% tańsze i o 50 % szybsze w układaniu. Ja to widzę po sobie w rzeczywistości, oczywiście w mniej przerysowanej formie. Np. jeszcze na studiach dostając zupełnie nowe zagadnienie do rozwiązania, mi dłużej zajmowało jego ogarnięcie niż corocznej prymusce na naszym roku. Problem, nowy - na twarz. Więc odpadał element, kto więcej przykuł. Ona autentycznie bystrzejsza, to szybciej jarzyła. Szybciej dochodziła do rozwiązania (czytaj mistrzowskiego poziomu Pana Edzia) lub też otrzymywała lepszą ocenę (czytaj robiła to lepiej o 50%). As simple as that.Delwin pisze:I tu jest pies pogrzebany - jestem tak zadufanym bucem, że nie widzę powodu aby uważać, że inny człowiek był aż takim punktem odniesienia, iż przejmę się tym co on mówi czy twierdzi co do kwestii moralności czy metafizyki (mogę go posłuchać jak coś powie o chemii ale to tak samo jak p. Kazia, który mi mówi jak przymocować tę szafkę). Techniczna sprawność w określonej dziedzinie - czy to fizyka jądrowa czy cokolwiek innego o niczym nie świadczy. Trudno zaprzeczyć, że Stalin czy Hitler byli swoistymi geniuszami - wątpię aby ktokolwiek z nas był w stanie osiągnąć to co oni czyli stanąć na czele totalitarnego mocarstwa i rzucić wyzwanie światu (a jeden nawet wypromował swój kraj na supermocarstwo). Czy z tego powodu powinienem się przejąć tym co oni mówili i podążać za ich wskazówkami? Przykra sprawa ale jakby takiego profesora postawić w okolicznościach przyrody typu albo przykleisz dobrze te kafelki albo Cię zastrzelę to pewnie zginie tak samo jak pan Edzio postawiony przed rozwiązaniem problemu z fizyki kwantowej pod lufą pistoletu.ALE jeżeli ktoś się uważa za jednostkę wybitną, to......sorry ale jest zadufanym bucem, który zapomina, że miał w podstawówce kolegę (jednego na całą szkołę), który odstawał od reszty o kilka klas. Zakładam jednak, że każdy z nas tu obecnych jest na tyle dojrzały i świadomy, że istnieją ludzie wielokrotnie inteligentniejsi od niego.
Identyfikuje się z jego darwinistycznymi poglądami (zaraz maziek mi coś dosraasasello pisze:Przepraszam wszystkich urażonych.
Wystarczy że gdzieś tam krąży Razor uzbrojony i niebezpieczny.![]()
![]()
Jact nie wiem czemu się obrażasz i czemu identyfikujesz z Dawkinsem.Nie potępiam nikogo kto nie wierzy jako że i moja wiara nie jest wielkości ziarnka gorczycy.Nazwałem go idiotą bo porwał się na rzeczy wobec których jest za cienkim bolkiem.Co warty byłby Bóg którego ogarnąłby człowiek.
Czemu miałbym ufać jego wynurzeniom? Rozwiązał zagadki milenijne? Wie czy starsze jest jajko czy kura? A to drobiazgi.
A uczynił sobie z tego sposób zarobkowania.Co to w ogóle za figura?A że popierają go jakieś autorytety zresztą co to za autorytety które podważają porządek rzeczy nie oferując nic w zamian.
Za tysiąc lat ludzie będą śmiać się z poziomu naszej wiedzy i metod naukowych tak jak my puszymy się wobec ludzi z wieków średnich.Nie jesteśmy w kwestiach zasadniczych wcale mądrzejsi od starożytnych greków (widze tu nawet pewien regres).Mam nadzieje że i Ty masz tego świadomość.Ta odrobina pokory może ocalić od śmieszności a może nawet i kamienowania.
Waliza - robiliśmy kilka a najstarszy był z 1922 roku no i był trochę jakby to powiedzieć... zepsuty.
1. A ja się maziek z Tobą NIE ZGODZĘ. I nie udowodnisz mi, że nie mogę się z Tobą nie zgadzaćmaziek pisze:W którym miejscu? Twierdzę, że nie ma dowodu naukowego aby nie istniał Bóg lub w ogóle świat metafizyczny czy nazywając inaczej nadrealny, a nawet twierdzę, że takiego dowodu nie da się pomyśleć i jest on w obrębie nauki niemożliwy, ponieważ samosprzeczny. Co się z tą konstatacją zrobi, to się sprowadza o dyskusji na temat, czy Pan Bóg może zrobić taki duży kamień, żeby nie mógł go podnieść. Jedni np. uważają, że z samosprzeczności tego twierdzenia wynika, że Boga nie ma, bo jest logicznie niemożliwy (tzn. niemożliwa jest wszechmoc). Drudzy z kolei powiedzą, że na tym właśnie polega boskość i wszechmoc, że Bóg mimo, że to sprzeczne, potrafi taki kamień stworzyć. Trzeci będą łamać kołem za negowanie takiej możliwości. Można dyskutować do upadłego ale racjonalnie myślący człowiek na rozum (a nie na wiarę) może powiedzieć jedno: w obrębie logiki czy szerzej nauki (tutaj powinno paść kilka założeń, wyssanych z palca, jak to w naucejac-t pisze:Maziek - rolę się odwróciły i teraz to niejako Ty bijesz chochoła.) takiego kamienia stworzyć się nie da - tak jak nie da się podać żadnego dowodu naukowego na istnienie/nieistnienie Boga. I uczciwy człowiek, o ile posługuje się rozumem, na tym kończy wypowiedź z pozycji rozumu, bo cała reszta to są, zależnie od tego kto jak to nazywa, wiara, światopogląd, przekonania i tak dalej, o czym można owszem dyskutować, ale uczciwie nie wypada twierdzić, że czyni się to z pozycji racjonalnych - bo to bzdura.
Można też napisać o tym książkę - ale razi mnie, że człowiek tej klasy co Dawkins wielokrotnie pisze w niej coś w stylu "ponieważ jest bardzo mało prawdopodobne, żeby istniał Bóg - to z naukowego punktu widzenia należy przyjąć, że Boga nie ma. Równie dobrze można wierzyć w ciasteczkowego potwora itd.". Takie stawianie sprawy jest wierutną bzdurą z przyczyn wyżej wymienionych. Taka zasada sprawdza się dobrze w nauce - "ponieważ nikt nie zaobserwował, żeby kamienie spadały do góry, to jest tego tak małe prawdopodobieństwo, że możemy z naukowego punktu widzenia przyjąć, że spadają tylko w dół". Ale Bóg nie jest z definicji bytem, który może badać nauka. Tę część książki można wywalić do śmieci (aczkolwiek, czyta się to przyjemnie ze względu na erudycję autora). Pierwszy kamień, który spadnie do góry obali współczesną teorię grawitacji (która, nota bene niczego nie wyjaśnia jeśli chodzi o to DLACZEGO kamienie spadają - a tylko pozwala obliczyć jak spadną). Natomiast nie można podać zjawiska, po wystąpieniu którego zostanie naukowo dowiedzione istnienie Boga (tzn. nie nie ma sposobu rozróżnienia między zjawiskiem naturalnym a cudem).
Gdyby Dawkins skupił się na tym, że pojęcie Boga nie może być wprowadzane do nauki, że nauka z przyczyn oczywistych musi wykluczyć w swojej metodzie istnienie czegoś takiego jak wszechmoc (a więc istnienie całkowitej, intencjonalnej dowolności nie będącej przypadkiem), to może kilka osób coś by zrozumiało. Np. że nie istnieje żadna sfera styczna między nauką a wiarą - podkreślam, wiarą, bo oczywiście istnieje styczność między nauką a religią, (gdzieniegdzie np. z przyczyn religijnych łeb obcinają szablą za pewne twierdzenia naukowe). Jeśli jednak książka ta miała mówić właśnie o tym - to jest o społecznych, cywilizacyjnych czy kulturowych kosztach religii - to jest napisana słabo, wycinkowo i w wielu miejscach podaje nieprawdziwe informacje z zakresu historii, filozofii, teologii etc.
Na koniec zapytany o streszczenie dowodu, co do którego jak rozumiem uważasz że istnieje (skoro nie napisałeś, że zgadzasz się, że takowego nie ma) - przytaczasz poczet świętych nauki, którzy co - porwali Cię przykładem osobistym? Jest to raczej charakterystyczne dla wspólnot religijnych, które obierają sobie rozmaitych ludzi za wzorzec i np. uważają, że ten czy ów stoi po prawicy, gdyż poganie głowę mu odcięli piłą oraz sądzą, że jest słusznym naśladowanie tego, cokolwiek miałoby to oznaczać. W nauce nie ma świętych krów ani osobistego przykładu a wręcz przeciwnie, jest cała horda ludzi egoistycznie dążących do jednego - obalenia teorii poprzednika. Dowód naukowy w formie powołania się na to, że ktoś prywatnie jest lub nie jest wierzący? Nie słyszałem o takiej "metodzie naukowej". Dokonujesz przy tym nieuprawnionej sztuczki erystycznej, zrównując poglądy materialistyczne ludzi na tej liście z poglądami Dawkinsa w przedmiotowej sprawie. Dawkins po wydaniu tej książki oberwał oczywiście od "urzędników Pana B."- ale oberwał też z pozycji racjonalnych, za mieszanie ducha z ciałem i wyciąganie z tego "naukowych" wniosków. Sprawdziłeś, jakie poglądy na książkę Dawkinsa mają ludzie z tej listy - że wklejasz ją jako argument w tej dyskusji?
Wydaje mi się, że swój światopogląd traktujesz jako przesłankę rozumową do wyciągania racjonalnych wniosków o rzeczywistości. To są rozdzielne sprawy, a jeśli tak jest - to w tej kwestii nie różnisz się od Talibów...
Muszę jednak szczerze przyznać, że bardziej żałuję pieniędzy wydanych na kontr-książkę napisaną przez Wielebnego Alistera McGratha, w oryginale pod tytułem "Złudzenie Dawkinsa" (po naszemu "Bóg nie jest urojeniem"). Te mogę zdecydowanie odradzić...
Zgadzasz się na eksperymentjac-t pisze:1. A ja się maziek z Tobą NIE ZGODZĘ. I nie udowodnisz mi, że nie mogę się z Tobą nie zgadzaćPrzecież o to chodziło w tym całym moim pisaniu, że SAM POMYSŁ dzielenia jednych zjawisk na niezbadane, ale możliwe do ogarnięcia za pomocą nauki, oraz na te które za pomocą tej samej nauki NA PEWNO nie da się ogarnąć (dlaczego ? Bo nie i ch** !) jest poroniony !
Nie używam Chomikajac-t pisze: Ad tokkotai
Na wikipedii jest bryk
http://pl.wikipedia.org/wiki/B%C3%B3g_urojony
A na chomiku znajdziesz .pdf`a. Tylko czytać książkę z ekranu ? FUJ !
nie, ale PL litery można miećasasello pisze:Kindle jest po polsku?
Zadne priwy. To asasello zaczal. Prawie zburzyl mi wizerunek samochodu- legendy z dziecinstwaAd waliza i asassello
Co ma Rolce Royce do tematu ? Na privie se obgaduchy niewiernego namber łan robicie, a tu je kończycie ?
Jac-T - możesz ich słuchać (jak widać wiara w autorytety jest istotnym elementem Twojego światopoglądu - nie przejmuj się, większość inteligentnych ludzi z tego wyrasta: wystarczy trochę pożyć na własny rachunek i zacząć odpowiadać nie tylko za siebie). Nie wątpię, że uwagi noblisty co do tego jak przymocować kafelki są więcej warte niż uwagi pana Edzia (o panu Kaziu nie wspomniawszy). Ja bym jednak od "słuchania" noblistów bym się powstrzymał - poza ich (dość wąską siłą rzeczy - typu różowe kafelki kwantowe 2cm na 2cm) specjalizacją.A dlaczego słuchać noblistów ?