W pewnym sensie czuję "moralnego kaca", ponieważ w niezamierzony sposób spowodowałem tą "lawinę".
Więc podsumujmy fakty i zróbmy małe "rozliczenie":
1. Całkowicie przypadkowo i bez najmniejszego cienia "złej woli" osoba wykopuje w swojej
własnej piwnicy (bardzo ważny fakt: własna piwnica) przedmiot, którego kształty przypominają broń palną.
2. Na forum "strzelecka.com" natychmiast powstaje dyskusja czy "to jest", czy też "nie jest" broń palna. Będąc mieszkańcem w miarę "normalnego" kraju, przychylam się do opinii, że jest to nic innego niż kawałek złomu, mający jednak potencjalną wartość historyczną! Moje osobiste podejście do tematu: Kto ten kawałek złomu wytworzył? Kto go używał? Czy to był po prostu "sprzęt" jakiegoś gajowego, a może jakiś "dziadek" strzelał z tej kniejówki do Kozaków w 1863 roku? A może jakiś Powstaniec Śląski dostał tą kniejówkę z rąk samego Marszałka Piłsudskiego? Wyobraźnia urywa się z łańcucha.....ale co w tym złego? Przecież ten kawałek skorodowanego metalu ma
niewątpliwie związek z historią narodową, czyli naszą kulturalną spuścizną, niezależnie od faktu, że być może ta kniejówka spędziła swoje życie na ramieniu jakiegoś nieznaczącego leśnika i.....nic się nigdy "ciekawego" nie wydarzyło. Mój instynkt "Sherlocka Holmesa" natychmiast rozżarza się do czerwoności! Chociaż muszę tutaj przyznać, iż "szukanie dziadka" to jest moja osobista i to bardzo unikalna właściwość charakteru
Ażeby lepiej zilustrować mój punkt widzenia, to możemy założyć, iż podczas prac związanych z pogłębianiem piwnicy, został wykopany przedmiot przypominający kształtami Forda T, czy też motocykla Harley Davidson! Nikt by się wtedy nie zastanawiał, czy z powodu tego "wykopka" będzie poruta, czy też nie. Czyli dochodzimy tutaj do wniosku, że "coś jest nie tak w przysłowiowym państwie duńskim" (parafrazując pana, a raczej Mr. Szekspira)
3. W podtekście dyskusji leży niezaprzeczalny fakt, iż niefortunny "wykopkowicz" może beknąć, albo i nie,
tylko ze względu na poziom "wykształcenia" jakiegoś, tak zwanego, eksperta! Pomyślmy więc....! Czy to nie jest chore, że
niewinny człowiek, nie mający najmniejszych złych zamiarów (cóż jest złego w fakcie chęci pogłębienia piwnicy?) może "przechlapać" swoje życie tylko z tego powodu, że jakiś tam gość albo przeczytał jakąś tam literaturę, albo i nie. Kojarzy mi się to natychmiast z......rosyjską ruletką.
4. Wszystko więc opiera się o sprawę "niepewności". W praworządnym społeczeństwie, przeciętny obywatel nie musi się obawiać, czy jest "przestępcą" czy też nie, ponieważ prawo jest pisane w ten sposób, że nie pozostawia żadnych złudzeń co jest legalne, a co nie! Czyli dochodzimy do konkluzji, że "moralne" państwo, tworzące "moralne" przepisy, tworzy tym samym "moralne" społeczeństwo. Nie trzeba tu więc wspominać, co się dzieje w państwie "niemoralnym" kształtującym "niemoralne" akty prawne. Ta relacja
musi więc działać (i niezaprzeczalnie działa) w obie strony
5. Odnośnie pobocznego tematu w czysto semantycznej kategorii, odnoszącego się do nazewnictwa milicjant, czy też policjant.....to mam następującą uwagę. Przez pierwszych 27 wiosen mojego
własnego życia, "niemoralny" system nauczył mnie, że "milicjanta" trzeba się "obawiać". Nawet do tego stopnia, że człowiekowi "drżały nogi" (
) przy spotkaniu z tak zwanym przedstawicielem władzy. Gdy wyjechałem do tych "zachodnich krain", to zabrało mi
kilkanaście lat (powtarzam: kilkanaście lat), ażeby pozbyć się tego "drżenia nóg". Kosztowało to mnie olbrzymią ilość energii i samozaparcia (potwierdzone: wielu "pobrytymców" wywodzących się ze strefy "sowieckiego buta" przyznawało sią do tego typu uczuć), ażeby pozbyć się tego typu "wytresowanego" zachowania. Obecnie każdy "przedstawiciel władzy" jest tylko facetem/babką odzianą w rządowy garniturek, którego można "poklepać po plecach", czy też mu/jej naubliżać, czy też ewentualnie pójść do baru na piwo. Wielkie odkrycie! To są (ci w rządowych mundurkach) tacy sami ludzie jak my! Nie muszę więc już tu wspominać, że obecnie mi "nie drżą nogi", a wręcz przeciwnie, traktuję tych "mundurowych" z góry i........widzę, że to im "drżą nogi" przede mną
6. Oj rozlało się to koledze
Phouty, ale co w tym złego? Każdy z nas, praworządnych ludzi, chce przecież żyć w
normalnym społeczeństwie.
Może to się wydać komuś jako niepatriotyczne stwierdzenie, ale cały czas czuję się "szczęśliwy", że w skutku moich własnych działań w przeszłości, żyję po tej stronie tej słonej sadzawki! Przynajmniej wiem na czym siedzę i "co mi wolno" a co nie
7. I to by było na tyle.
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]