rumcajs1984. I to może być dobry pomysł. Najwięcej czasu pochłania właśnie sypanie prochu i sypanie kaszki. Kula jak najmniej. Bo to i lejek i trzeba uważać, aby się nie rozsypało, tam gdzie nie potrzeba. Mam tu tylko drobną dygresję; jeżeli będziesz łączył proch i kaszkę w jednej "tutce", to daj między proch a kaszkę malutki krążek bibułki, aby w czasie "transportu" takiej amunicji nie pomieszała się kaszka z prochem, bo wtedy nie wiadomo jaki będzie efekt strzału. Ja po prostu wycinam z bibułki kilkakrotnie złożonej (wychodzi za jednym wycinaniem kilkanaście krążków) krążki o średnicy jakichś 2 mm więcej, niż średnica tutki, kładę na otwór o głębokości 5 mm wywiercony w klocku i wciskam patyczkiem o ciut mniejszej średnicy od otworu ( może być też i ołówek o podobnej średnicy) i wychodzi mi piękny krążek, coś jakby miseczka. Po nasypaniu prochu wkładasz ten krążek i sypiesz kaszkę. I nie ma mowy, aby pomieszał się proch z kaszką. Jak się ma choć trochę paluszki pianisty i zdolności manualne, to nie powinno być kłopotów z robieniem takiej amunicji. Czasu to też niewiele pochłania.rumcajs1984 pisze:casull454 pisze:Staruch44, a próbowałeś robić patrony?
Zacząłem się z tym bawić od razu na samym początku i nie jest to w brew pozorom takie trudne a ładuje się prawie jak "scalaki"
Przechowuję je i wożę w plastykowej skrzyneczce na fiolki do prochu z drewnianą wkładką z odpowiednimi kalibrowo otworami w której leżą jak zwykłe naboje.
Stosuję bibułki papierosowe nasączane saletrą i klejone zwykłym klejem biurowym w tubce.
Dobrze zrobione dopalają się ładnie i nie zostawiają resztek.
.
Ja kiedyś zrobiłem tutki z kaszki i wklejoną kulą. To był błąd. Znalazłem jedną swoją kulę i zauważyłem kawałek przyklejonej do niej tutki. Nie spaliła się. Najprawdopodobniej ten kawałeczek papieru wytrącał kulę z "lotu" i na tarczy mogła to być 2. Teraz nie przyklejam kuli do tutek. Na wszelki wypadek.
Życzę powodzenia w "majstrowaniu" patronów i pozdrawiam.