Pocisk rakietowy V2

Rakietowa i lufowa oraz amunicja

Moderator: Moderatorzy

Wiadomość
Autor
Speedy
Posty: 432
Rejestracja: 19 maja 2004, 21:34
Lokalizacja: Wawa

Re: Pocisk rakietowy V2

#61 Post autor: Speedy » 16 września 2012, 09:32

Hej
maziek pisze:k.a. :) . Choć bywały większe "instalacje" ;) ... Tak na marginesie, wklejam bo to jedna z rzeczy, które mnie fascynują. To też analizator różniczkowy, na pierwszym planie narzędzia programisty ;) ...

Obrazek
Śliczne :) on jest mechaniczny, prawda? Te obroty kół przekładają się na siebie w odpowiednim stosunku itd.?

Mnie też trochę fascynują "nie komputery", od kiedy przed laty zobaczyłem w Muzeum Techniki w W-wie taki elektryczny analizator równań różniczkowych o którym piszesz, w dziesięciu chyba ogromnych szafach zajmujących całą salę.
Pozdro
Speedy

Awatar użytkownika
maziek
Posty: 9186
Rejestracja: 9 września 2006, 22:46

Re: Pocisk rakietowy V2

#62 Post autor: maziek » 16 września 2012, 09:47

Zgadza się, to czysta mechanika, elektryki jest tam tylko tyle, żeby to napędzać :) .

I też pamiętam ten dzień, kiedy wieki temu zobaczyłem tą maszynę w MT w PKiN, z lśniącymi rzędami ebonitowych przełączników i małymi okienkami oscyloskopów, szczególnie tych, które miały wystające mocno przed szafę czarne "lunety", przez które, jak mi się wówczas zdawało, można było zajrzeć do trzewi i zobaczyć "jak maszyna w środku liczy" ;) ... Mimo, że z niesamowitej placówki, świątyni nauki, jaką kiedyś, jako dziecku MT mi się wydawało, stoczyło się nieco i zapyziało niestety... to zachodzę tam dość regularnie, między innymi do tej właśnie sali :) .
ukłony...

asasello
Posty: 4378
Rejestracja: 9 sierpnia 2004, 09:59
Kontakt:

Re: Pocisk rakietowy V2

#63 Post autor: asasello » 16 września 2012, 18:15

No fajne ale żeby było jeszcze na pare.
Niechaj problemy naszych problemów będą naszymi radościami.

Awatar użytkownika
maziek
Posty: 9186
Rejestracja: 9 września 2006, 22:46

Re: Pocisk rakietowy V2

#64 Post autor: maziek » 16 września 2012, 19:09

Na parę to były maszyny Jacquarda - w zasadzie służyły do czego innego ale Jacquard sterował nimi za pomocą kart perforowanych, tym samym stając się wynalazcą kodu maszynowego i programowania typowego dla komputerów, które powstały dopiero u zarania DWŚ w Anglii i Niemczech (a ENIAC się do nich początkowo nie zaliczał, bo był "programowany" poprzez wtykanie kabelków, czyli był dużym kalkulatorem ;) ).
ukłony...

Awatar użytkownika
Okruch
Posty: 1550
Rejestracja: 20 listopada 2009, 13:33
Lokalizacja: Tarnów, Małopolska

Re: Pocisk rakietowy V2

#65 Post autor: Okruch » 16 września 2012, 19:19

Jak na tym tle wyglądał "komputer balistyczny" z B-29?
Dziesiątek
Okruch

Awatar użytkownika
maziek
Posty: 9186
Rejestracja: 9 września 2006, 22:46

Re: Pocisk rakietowy V2

#66 Post autor: maziek » 16 września 2012, 19:44

Nic nie wiem konkretnie na ten temat, ale musiał być jakimś rodzajem komputera analogowego, bo komputery czy kalkulatory cyfrowe nie istniały poza pojedynczymi sztukami (mowa o latach 50-tych). Komputer analogowy ma jedną cudowną własność - rozwiązanie dostępne jest tak szybko, jak szybko sygnał przemieszcza się od wejścia do wyjścia. Wczesne komputery cyfrowe były przy tym powolne jak muły... dlatego później wymyślono coś, co się zowie komputerem hybrydowym bądź analogowo-cyfrowym. Analogowa część dobrze określała punkt startowy a cyfrowa poprawiała dokładność. Tym niemniej do wynalezienia scalaków komputer cyfrowy to była po prostu szafa a właściwie zestaw szaf :) . Większość mechanicznych urządzeń do przeliczania kursów itp. miała konstrukcję oparta na wałkach i kołach, gdzie można było regulować przełożenie pomiędzy nimi. Załóżmy tak mocno obrazowo: jeden wałek obracał się z nastawioną prędkością symbolizująca ruch wrogiego statku względem wody, po nim suwało się obracane nim koło, które ustawiano skośnie zależnie od kursu torpedy względem kursu statku. Po uruchomieniu koło obracając się, ponieważ było skośne, zjeżdżało na jedną stronę wałka. Ilość obrotów tego koła to była odległość do celu a skos trzeba było tak ustawić, żeby torpeda zsunęła się na tyle, aby "trafiła w statek", czyli zsunęła się o konkretną odległość przy konkretnej liczbie obrotów. Ot i prosty komputer analogowy "wyliczający" jak wystrzelić torpedę.
ukłony...

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Pocisk rakietowy V2

#67 Post autor: Phouty » 17 września 2012, 06:38

Istnienie potężnego zestawu żyroskopów, sterującego tymi "płetwami" dyszy w V2, nie było zaskoczeniem dla mnie, a także nie powinno być zaskoczeniem dla nikogo, kto uważnie zapoznał się z linkami, które wcześniej wrzuciłem.
Są tam w tych linkach zawarte odpowiedzi na praktycznie wszystkie techniczne pytania.
Mam nikłe pojęcie o rakietach na paliwo stałe i moja wiedza opiera się raczej na typowych "gazetowych" wiadomościach odnośnie "boosters" w promie kosmicznym. (Szczególnie po wypadku promu Challenger). Także widuję różne puste atrapy przyozdabiające teren, gdy odwiedzam dajmy na to Naval Surface Warfare Center w pobliskim Corona, czy też inne podobne "firmy".
Patrząc na przekrój V2 widać, jak konstruktorzy musieli dbać, ażeby zachować środek masy w jednym miejscu, szczególnie w bardzo wczesnej fazie lotu, gdy ze względu na małe przyśpieszenie i szybkość, bezwładność pocisku była stosunkowo mała.
Wyobraźmy sobie teraz ten sam problem w rakiecie na paliwo stałe. Czyli w zasadzie bardzo długiej rury, której nie ma jak "poprzerywać na kawałki" (a ze zbiornikami na składniki paliwa płynnego można pokombinować i umieścić je gdzie to pasuje) wypełnionej w przemyślny sposób jakimś palnym świństwem. Nie ma już tu możliwości, ażeby w miarę swobodnie "manewrować" poszczególnymi komponentami w środku rakiety, ażeby odpowienio ustawić środek, zmieniającej się pod wpływem spalania paliwa środka masy. Dlatego "komputer" żyroskopowy sterujący tymi lotkami zmiany kierunku gazów wylotowych, nie byłby adekwatny do użytku w dużej rakiecie na paliwo stałe, gdzie odpowiednie, praktycznie niezawodnie działające układy stabilizacyjne oparte na nowoczesnej elektronice, stały się dopiero możliwe w latach 70-tych.
Poza tym, to nie należy zapominać, iż to co się nazywa po angielsku "staged combustion chamber" (nie mam pojęcia jak to nazwać po polsku), została wynaleziona przez Rosjan dopiero pod koniec lat 40-tych!
Nie należy tu przy tym mylić tego z relatywnie małymi pociskami na paliwo stałe, gdzie olbrzymie przyśpieszenie jest praktycznie natychmiastowe ze względu na relatywnie małą masę, a raczej duży współczynnik ciągu użytecznego do masy całkowitej, co nie wymaga wymyślnych układów stabilizujących. Katiusza nie potrzebowała żadnych wyszukanych żyroskopów, a nawet nie wiem, czy je wogóle miała).

No i jeszcze jedno, bo start V2 odbywał się pionowo i dopiero po małym odchyleniu trajektorii w czasie lotu, "naprowadzanie na cel" odbywało się w V2 na zasadzie przerwania dopływu paliwa w odpowiednim dla danego celu momencie, a tym samym zagaszenie silnika i w zasadzie dalszy lot rakiety, to już było spadanie na wybrany cel.
W silniku na paliwo stałe nie było jak przerwać pracy silnika. (Nie mam pojęcia, jak to wygląda we współczesnych rozwiązaniach. Być może już sobie poradzono z tym problemem). Więc nakierowywanie na cel, musiało by się odbywać używając jakiejś innej metody. Być może poprzez ustawienie rakiety pod kątem podczas odpalania, (tak jak lufę armaty), ale przy tych rozmiarach, to by to cholernie komplikowało konstrukcję wyrzutni.

Komputery analogowe w postaci integratorów były jeszcze używane między innymi w lotnictwie wojskowym w latach 80-tych! Wbrew pozorom, to ani GPS, ani internet nie istniały "od zawsze". :wink:

Obrazek

Obrazek

Mam sekstant używany przez USAF (taki jak powyżej), który posiada nalepkę kalibracyjną datowaną 3 maja 1983 roku. Nie wiem czy był on używany po tej dacie, bo ja wszedłem w jego posiadanie pod koniec lat 80-tych.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ten mój sekstant jest wyposażony w mechaniczny integrator pomiarów. To znaczy, wylicza on średnią wielu pomiarów słońca, czy też gwiazd, dokonanych w okresie czasu 2 minut. W czasie pomiędzy pomiarami, jest on wyłączony, chociaż mechanizm zegarowy oczywiście pracuje, ale fajnie słychać, jak po zrobieniu pomiaru, natychmiast zaczynają szumieć trybiki w środku i w okienku ukazuje się średnia. Nigdy nie udało mi się wziąść więcej niż dwa pomiary w okresie czasu 2 minut, (bo po 2 minutach wizjer zamykany jest klapką, tak jak w peep-show i nic nie widać w okularze), ale podejrzewam, że dobrze wytrenowany operator potrafi wziąść serię pięciu, może nawet i sześciu pomiarów w tym czasie, więc uśrednienie jest dokładniejsze.
Skomplikowane urządzenie! Czysto mechaniczne, bo jedyną "elektryką" w całym sekstansie jest tylko żarówka podświetlająca, gdy się go używa w nocy.

Kupiłem je (bo były 3 sztuki) na wyprzedaży garażowej za mniej niż psi pieniądz. Nie wiedziałem co to są za ustrojstwa, chociaż podejrzewałem co to takiego. Było to w erze przedinternetowej, więc zdobycie informacji było wtedy ciężkie, bo wymagało spędzenia wielu wieczorów w bibliotece publicznej.
Tylko jeden z tych 3 był w dobrym stanie, a pozostałe dwa były w mniejszym lub większym stopniu rozkładu.
W tym "moim" widocznym na zdjęciach (zapalniczka jest w celu pokazania skali wielkości, bo jak zwykle nie potrafię znaleźć linijki), niestety integrator (pokazany na ostatnim zdjęciu) nie działał i "bąbel powietrza" (służący jako sztuczny horyzont), też był wyschnięty.
Mogłem wprawdzie przełożyć integrator z innej sztuki, ale wtedy nie zgadzały by się numery seryjne, no i co tu ukrywać, interesowały mnie te wszystkie "trybiki" w środku. :twisted: (Ostatecznie człowiek zaczynał od budzika w latach szczenięcyh, atakując jego wnętrzności widelcem i nożem kuchennym). :lol:
Oj, ale sobie wtedy kłopotu naważyłem, bo walczyłem z nim przez blisko rok, zanim udało mi się go naprawić ażeby wogóle działał, a potem ażeby prawidłowo działał. Oczka miałem wtedy znacznie lepsze niż dzisiaj, więc mi łatwiej było, ale składałem go może ze 100 razy, bo wprawdzie "cykał", ale nieprawidłowo.
Po blisko roku bawienia się w zegarmistrza i kanibalizacji części z pozostałych dwóch, udało mi się go wreszcie uruchomić.

Pozostałe dwa sekstanty (lekko rozbabrane na części) dałem kumplowi, bo mnie on o nie błagał wręcz na kolanach.
Potem odkryłem, że mu przez pomyłkę dałem także uchwyt do podtrzymywania zegarka/stopera.
(Jest to jedyna część jakiej nie mam i może kiedyś uda mi się ją dokupić).
Skontaktowałem się z kumplem, ażeby mi ten uchwyt zwrócił.
Nie mógł, bo jak sam powiedział, znudziło mu się grzebanie i wypie***lił cały szmelc na śmieci.
Baran!

Przy okazji szukania linków, to znalazłem kilka bardzo ciekawych artykułów z cyklu "niełatwe jest życie lotnika"!
Mało kto ma okazję czołgać się w skrzydle lecącego samolotu i wymieniać bezpieczniki!
Interesująca historia!
http://www.zianet.com/tmorris/b36.html

Inną ciekawą historią na którą natknąłem się przypadkiem, to jest dosyć niekonwencjonalne użycie lotniczego sekstantu do śledzenia satelitów!
http://articles.adsabs.harvard.edu//ful ... 1.000.html
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

Speedy
Posty: 432
Rejestracja: 19 maja 2004, 21:34
Lokalizacja: Wawa

Re: Pocisk rakietowy V2

#68 Post autor: Speedy » 19 września 2012, 23:45

Hej
Phouty pisze: Wyobraźmy sobie teraz ten sam problem w rakiecie na paliwo stałe. Czyli w zasadzie bardzo długiej rury, której nie ma jak "poprzerywać na kawałki" (a ze zbiornikami na składniki paliwa płynnego można pokombinować i umieścić je gdzie to pasuje) wypełnionej w przemyślny sposób jakimś palnym świństwem. Nie ma już tu możliwości, ażeby w miarę swobodnie "manewrować" poszczególnymi komponentami w środku rakiety, ażeby odpowienio ustawić środek, zmieniającej się pod wpływem spalania paliwa środka masy.
Za to w rakiecie na paliwo ciekłe przy wszelkich manewrach paliwo przelewa się chaotycznie, więc też środek masy trochę wędruje, może i mniej ale za to w trudniejszy do opanowania sposób. W rakiecie na paliwo stałe zmieniałoby się to w sposób określony z góry. Wydaje się zresztą, że to nie jest jakiś duży problem w tego rodzaju rakietach.
Phouty pisze:Poza tym, to nie należy zapominać, iż to co się nazywa po angielsku "staged combustion chamber" (nie mam pojęcia jak to nazwać po polsku), została wynaleziona przez Rosjan dopiero pod koniec lat 40-tych!
Ale to w zasadzie wiele nie zmienia, z punktu widzenia samego silnika, czy napędzamy pompę paliwa w taki czy inny sposób: czy przez spalanie tego samego paliwa, czy przez jakiś generator gazu jak w V-2.
Phouty pisze: Katiusza nie potrzebowała żadnych wyszukanych żyroskopów, a nawet nie wiem, czy je wogóle miała).
No skąd, to prosty, niekierowany pocisk, bez żadnych takich atrakcji. W niektórych wersjach kręciła się co najwyżej cała rakieta (np. M-13UK).
Phouty pisze:W silniku na paliwo stałe nie było jak przerwać pracy silnika. (Nie mam pojęcia, jak to wygląda we współczesnych rozwiązaniach. Być może już sobie poradzono z tym problemem).
Robi się to w dość brutalny sposób, wysadzając silnik w powietrze :) żartuję oczywiście, ale nie jest to dalekie od prawdy. Za pomocą ładunków pirotechnicznych odstrzeliwane są pokrywy specjalnych otworów w ścianach silnika (w tylnej z reguły, ale to zależy od konstrukcji). Wywołany tym gwałtowny upływ gazów pociąga za sobą nagły spadek ciśnienia, co powoduje wygaśnięcie spalania ziarna paliwa.
Phouty pisze:Więc nakierowywanie na cel, musiało by się odbywać używając jakiejś innej metody. Być może poprzez ustawienie rakiety pod kątem podczas odpalania, (tak jak lufę armaty), ale przy tych rozmiarach, to by to cholernie komplikowało konstrukcję wyrzutni.
Tak miała rakieta Rheinbote: donośność regulowano kątem podniesienia wyrzutni, ponadto była możliwość modyfikowania trajektorii przez dobranie momentu zapłonu kolejnych stopni. Nie była ona taka duża (masa ok. 1700 kg). Projektowana przez Rheinmetall inna wielostopniowa rakieta dalekiego zasięgu na paliwo stałe, FR 35, miała modułową budowę: do głowicy z ładunkiem 200 kg m.w. przymocowane były jeden za drugim jednakowe stopnie. Donośność regulowano, dobierając po prostu ich liczbę (maksymalnie 5, co zapewniało donośność 350 km). Również i ta rakieta nie była zbyt wielka (2000 kg).
Pozdro
Speedy

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Pocisk rakietowy V2

#69 Post autor: Phouty » 20 września 2012, 01:42

Napisałem tą informację o "staged combustion" w zasadzie mimochodem i sam widzę (czytając to co sam napisałem), że sformułowałem to w bardzo niezgrabny sposób.
Chodziło mi właśnie o zmniejszenie ilości składników paliw w potomkach V2, czyli uproszczenie instalacji paliwowej, co z kolei pozwoliło na lepsze pod względem balansu rozmieszczenie zbiorników. Dosyć szybko się przerzucono na LOX i RP1. Efekt zmiany środka masy jest "najgroźniejszy" w początkowych kilku-kilkunastu sekundach lotu, przy bardzo małych przyśpieszeniach, ale zminimalizowany przy pionowym starcie.
Ważne jest, że start dużych rakiet balistycznych do dzisiaj odbywa się pionowo, oraz, że te rakiety były bez wyjątku na paliwo ciekłe. Dopiero w latach 80-tych pojawiły się silniki na paliwo stałe w pierwszych członach rakiet, oraz rozpowszechniły się mieszane systemy. Mowa jest o głównych silnikach, a nie "boosterach". (Być może są wyjątki, o których nie słyszałem. Ogólnie nie interesuję się tematem, więc może coś w ZSRR lub Rosji, czy też w Chinach wykombinowano w temacie). Najbardziej znanym przykładem "mieszanego" napędu był prom kosmiczny, ale te "boostery", to była raczej polityka, niż inżynieria, bo ich regeneracja po użyciu okazała się znacznie droższa, niż dajmy na to użycie jednorazowych silników pomocniczych, czy to na paliwo stałe, czy też ciekłe. (Już nie wspominając o fakcie, że to one właśnie były przyczyną katastrofy Challengera). Nie jestem pewien, ale chyba Titan IIIC użył pierwszy raz napędu mieszanego z silnikami pomocniczymi na paliwo stałe.
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

Awatar użytkownika
maziek
Posty: 9186
Rejestracja: 9 września 2006, 22:46

Re: Pocisk rakietowy V2

#70 Post autor: maziek » 20 września 2012, 09:17

W przypadku wahadłowców trudno mówić o opłacalności z jednego powodu: system był projektowany na kilkadziesiąt startów rocznie, a w efekcie osiągnięto mniej więcej jeden start na dwa miesiące. Wyszło więc jakby ktoś zakupił myjnię automatyczną aby myć własny samochód raz na tydzień.
ukłony...

Speedy
Posty: 432
Rejestracja: 19 maja 2004, 21:34
Lokalizacja: Wawa

Re: Pocisk rakietowy V2

#71 Post autor: Speedy » 23 września 2012, 19:14

Hej
Phouty pisze:Chodziło mi właśnie o zmniejszenie ilości składników paliw w potomkach V2, czyli uproszczenie instalacji paliwowej, co z kolei pozwoliło na lepsze pod względem balansu rozmieszczenie zbiorników. Dosyć szybko się przerzucono na LOX i RP1. Efekt zmiany środka masy jest "najgroźniejszy" w początkowych kilku-kilkunastu sekundach lotu, przy bardzo małych przyśpieszeniach, ale zminimalizowany przy pionowym starcie.
Ważne jest, że start dużych rakiet balistycznych do dzisiaj odbywa się pionowo, oraz, że te rakiety były bez wyjątku na paliwo ciekłe.
OK, rozumiem cię. Aczkolwiek muszę dodać, że pionowy start podyktowany jest przede wszystkim kwestiami balistycznym. Chodzi o to by jak najszybciej pokonać dolne warstwy atmosfery, gdzie gęste powietrze stawia duży opór, a potem rozpędzać się już na spokojnie pod odpowiednim kątem w rozrzedzonych warstwach atmosfery.
Phouty pisze:Dopiero w latach 80-tych pojawiły się silniki na paliwo stałe w pierwszych członach rakiet, oraz rozpowszechniły się mieszane systemy.
A tu cię muszę poprawić. Pierwszy taki pocisk - dużą rakietę międzykontynentalną na paliwo stałe - wprowadzono na uzbrojenie w USA w roku 1961. Był to LGM-30A Minuteman, 3-stopniowy pocisk o masie około 30 ton i zasięgu 10100 km. Wszystkie stopnie miały silniki na paliwo stałe. W tym samym mniej więcej okresie w USA wprowadzono jeszcze do uzbrojenia dwie mniejsze rakiety balistyczne na paliwo stałe;

- MGM-29A Sergeant był 1-stopniowym pociskiem o masie ok. 4,5 t i zasięgu 140 km. Zastosowano w nim ciekawy sposób regulacji zasięgu. Zamiast mechanizmu wyłączania silnika, Sergeant miał hamulce aerodynamiczne (pocisk o takiej donośności poruszał się na znacznym odcinku w gęstych warstwach atmosfery), które zależnie od planowanej donośności otwierały się w odpowiednim momencie i hamowały jego lot.

- UGM-27A Polaris to większy, 2-stopniowy pocisk przeznaczony do wystrzeliwania z okrętów podwodnych. Ważył około 13 ton i miał zasięg 2200 km. Jest to ciekawy przykład, jaki postęp w technice rakietowej dokonał się od czasów II wojny: rakieta Polaris ważyła mniej więcej tyle co niemiecka V-2, a zasięg miała jakieś 7 razy większy (co prawda przenosiła też mniejszy ładunek).
Pozdro
Speedy

Phouty
Posty: 5468
Rejestracja: 25 sierpnia 2008, 05:05
Lokalizacja: Terytorium Pod Obcą Okupacją

Re: Pocisk rakietowy V2

#72 Post autor: Phouty » 24 września 2012, 10:11

Speedy pisze: OK, rozumiem cię. Aczkolwiek muszę dodać, że pionowy start podyktowany jest przede wszystkim kwestiami balistycznym. Chodzi o to by jak najszybciej pokonać dolne warstwy atmosfery, gdzie gęste powietrze stawia duży opór, a potem rozpędzać się już na spokojnie pod odpowiednim kątem w rozrzedzonych warstwach atmosfery.
Teoretycznie prawdziwe stwierdzenie, aczkolwiek bardzo ogólne. Nie odzwierciedla to Twoje stwierdzenie realiów techniczno-konstrukcyjnych. (Brak konkertów technicznych).
Wszystkim rządzi od lat 50-tych (z wieloma poprawkami i rewizjami w miarę upływu lat), MIL-STD-1553.
Wiem, nie jest on publicznie dostępny, jednakże jeżeli masz do niego dostęp na drodze zawodowej, to proponuję oprzeć całą naszą przyszłą dyskusję na właśnie tym standardzie.
Dla "niewtajemniczonych", to MIL-STD-1553 zrobił się "platformą" do konstrukcji (między innymi (!!!), bo to nie jest cała lista) następujących projektów w technologicznie zaawansowanym świecie.
Nawet Francuzi go używają! :shock: :wink: :twisted: :mrgreen: Już nie wspominając o fakcie, że nawet "ruskie" go użyli przy projektowaniu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i wszystkich z nią związanych ustrojstw.

Jeżeli nie masz dostępu do 1553, to będziemy musieli w dyskusji oprzeć się na wymaganiach "zastępczego" standardu, będącego przewodnikiem nad konstrukcjami w dziedzinie aerospace jakim jest standard inżynieryjny MIL-STD-810. Powstał on bodajże w 1962 roku z okazji powołania do życia programu Apollo i po ośmiu olbrzymich rewizjach, cały czas obowiązuje w przemyśle lotniczo-kosmicznym. Nie tylko obowiązuje, ale wręcz jest "biblią" i "pismem świętym" każdego inżyniera w tej dziedzinie. :wink:

Napisałem wprawdzie wcześniej, iż "nie interesuję się rakietami", co wcale nie znaczy, iż nie mam w tym temacie dogłębnej praktycznej wiedzy. Siedzę w tym gó**ie po dziurki od nosa od praktycznie 30 lat. I to na codzień! :evil:
Nie jestem projektantem, ale "odbiorcą", dlatego też na wszystko patrzę w sposób czysto techniczny, właśnie w świetle MIL-STD-810, MIL-STD-1553, oraz w myśl wymagań konkretnych założeń technicznych konkretnych programów kosmicznych NASA i DoD (Dept. of Defense). (Speedy, widzę, iż masz bardzo dużą wiedzę w temacie, dlatego też polecam Tobie szczegółowe zapoznanie się z ostatnim cytowanym dokumentem. Jest to składnica wiedzy dla ludzi o Twoich wiadomościach. I ......witam kolego "on board", którego to stwierdzenia bardzo żadko używam. Po prostu nie mam do tego zbyt częstych okazji).
Odnośnie standardu 810, to chciałbym ażebyśmy skoncentrowli naszą uwagę na Metodach 513.6, 514.6, 515.6, 516.6, 517.1, oraz 519.6. To jest podstawą przy projektowaniu jakichkolwiek latadeł, czy to w powietrzu, czy to lecących poza Układ Słoneczny. No i te wszystkie ustrojstwa na Marsie. (O tych, co to są wycelowane w "ruskich", "chińczyków", czy też "irańskich terrorystów", to nawet nie mam prawa wspominać publicznie). :wink:
Phouty pisze:Dopiero w latach 80-tych pojawiły się silniki na paliwo stałe w pierwszych członach rakiet, oraz rozpowszechniły się mieszane systemy.
Speedy pisze:A tu cię muszę poprawić. Pierwszy taki pocisk - dużą rakietę międzykontynentalną na paliwo stałe - wprowadzono na uzbrojenie w USA w roku 1961. Był to LGM-30A Minuteman, 3-stopniowy pocisk o masie około 30 ton i zasięgu 10100 km. Wszystkie stopnie miały silniki na paliwo stałe. W tym samym mniej więcej okresie w USA wprowadzono jeszcze do uzbrojenia dwie mniejsze rakiety balistyczne na paliwo stałe;

- MGM-29A Sergeant był 1-stopniowym pociskiem o masie ok. 4,5 t i zasięgu 140 km. Zastosowano w nim ciekawy sposób regulacji zasięgu. Zamiast mechanizmu wyłączania silnika, Sergeant miał hamulce aerodynamiczne (pocisk o takiej donośności poruszał się na znacznym odcinku w gęstych warstwach atmosfery), które zależnie od planowanej donośności otwierały się w odpowiednim momencie i hamowały jego lot.

- UGM-27A Polaris to większy, 2-stopniowy pocisk przeznaczony do wystrzeliwania z okrętów podwodnych. Ważył około 13 ton i miał zasięg 2200 km. Jest to ciekawy przykład, jaki postęp w technice rakietowej dokonał się od czasów II wojny: rakieta Polaris ważyła mniej więcej tyle co niemiecka V-2, a zasięg miała jakieś 7 razy większy (co prawda przenosiła też mniejszy ładunek).
Znów masz rację.....ogólnie rzecz biorąc. Z punktu widzenia "użytkownika", te wszystkie konstrukcje nie były zadawalające, jakkolwiek były one najnowszymi osiągnięciami technologicznymi w ówczesnych okresach czasu.
Wszystkie konstrukcje wymienione przez Ciebie, zostały w szybkim czasie albo wyeliminowane (jako "dinozaury"), albo zastąpione nowszymi wersjami, które to wersje były postępem rewolucyjnym, a nie ewolucyjnym.

Uściślijmy: Ja cały czas traktuję dyskusję, jako przedłużenie ogólnego pytania dextera1990, [cytowane luźno z pamięci]: "dlaczego von Braun nie rozwijał rakiet na paliwo stałe"? Moja "luźna" odpowiedź była, [znów cytowane luźno i ogólnie z pamięci]: że "nie było użytkowej technologii" w tym czasie, a która to technologia pojawiła się ogólnie rzecz biorąc w latach 70-tych "na grzbiecie" programu Apollo, oraz została znacznie popchnięta do przodu w latach 80-tych, pod auspicjami programów zwanych "Star Wars" dzięki "wizjonerskiemu" olbrzymiemu zaangażowaniu ś.p. byłego prez. Ronalda Reagana.

Przyjrzyjmy się więc trudnościom technologicznym w tamtym okresie czasu! Pomimo, że upłynęło już praktycznie pół wieku, to publiczne wersje pewnych dokumentów technicznych, oraz specyfikacji i norm, są cały czas bardzo mocno cenzurowane. Niewiele osób ma dostęp do pełnych wersji tych dokumentów. Ja tak, to znaczy nie tylko mam dostęp, ale także muszę je używać na codzień w swojej pracy! (Lucky me :lol: ) Mam także nadzieję Speedy, że Ty też masz dostęp do tych dokumentacji, chociażby na drodze zawodowej.

Od samego początku rozwoju rakiet na paliwo stałe, wyłaniały się olbrzymie trudności związane z "mechaniką" tejże technologii.
W swoim wspaniałym i profesjonalnym referacie na temat paliw stałych, Speedy wprawdzie omówił dogłębnie chemiczne właściwości różnych świństw mających zastosowanie w rakietach na paliwo stałe, jednakże kompletnie pominął on właściwości mechaniczne tychże substancji. (Albo świństw jak kto woli). :wink:
Powtarzam jeszcze raz!
To są wiadomości i praktyczna wiedza dostępna tylko dla kilku tysięcy ludzi na tym calutkim współczesnym świecie!!!
Nie ujmuje to olbrzymiej wiedzy posiadanej przez Speedy.
Spójrzmy więc na niektóre wybrane aspekty problemów technologicznych z jakimi musieli się borykać konstruktorzy ogólnie przed dekadą lat 70-tych ubiegłego wieku.

Największym problemem (istniejącym do dzisiaj) jest problem destruktywnych wibracji (oj, oj.....i to jak destruktywnych) wywoływanych spalaniem paliwa stałego!
Oto kilka próbek z tej łączki!
Zacznijmy od relacji amerykańskiego astronauty Michaela Collinsa.
(Chociaż ta relacja nie dotyczy paliw stałych sensu stricte, ponieważ jak wiemy, to paliwa płynne mają atenuacyjne właściwości).
Ciekawe obserwacje! Nieprawdaż?

Ale skoncentrujmy się na bardziej technicznych szczegółach, takich choćby jak wibracje wywoływane samym procesem spalania paliwa stałego rozpatrywanych teoretycznie, ale także ten sam proces badany praktycznie, oraz dane z konkretnych pomiarów wykonywanych na aktualnie wystrzeliwanych rakietach w ramach różnych programów NASA.
(Niestety, ale ten ostatni i to bardzo interesujący dokument jest publicznie bardzo ciężko cenzurowany, pomimo faktu, iż te dane pochodzą sprzed dobrych trzydziestu-kilku lat. O czymś to świadczy)!!!

W praktyce, to takie państwa, jak chociażby Indie, które stawiają dopiero pierwsze kroki w dziedzinie aerospace, są przynajmniej 30 lat do tyłu z postępem technicznym w tej dziedzinie.

To o czym oni piszą w tej dysertacji, to dla ludzi takich jak ja, to jest przysłowiowa pestka, z którą to pestką musimy się męczyć od wielu, wielu lat!

Jestem profesjonalistą w temacie i pomijając już wcześniej wymienione dokumenty, to wręcz pierwszym krokiem gdy zapoznaję się z nową dokumentacją, to jest jej sprawdzenie pod kątem MIL-HDBK-516B.
Tutaj widząc zaawansowaną wiedzę posiadaną przez Speedy, postanowiłem na podjęcie niezwykłego kroku, pokazującego dziedzinę mojej pracy zawodowej. (Nigdy nie ukrywałem swojej profesji w "ogólnych zarysach", jednakże zawsze silnie rozgraniczałem szczegółowe sprawy zawodowe, od spraw mojego życia prywatnego, które dla nikogo nie jest żadną tajemnicą. Tym razem postanowiłem zrobić wyjątek).

A teraz będzie część oficjalna: ( :wink: )......ale na poważnie....
Poniższy dokument jest zamieszczony tylko i wyłącznie w celach edukacyjnych dla uczestników forum strzelecka.net, biorących udział w dyskusji w temacie wątku poświęconego rakiecie V2.
Jakiekolwiek wykorzystanie poniższego materiału poza wyżej wymienionym forum będzie ścigane prawnie w myśl obowiązujących przepisów odnośnie praw autorskich, zarówno obowiązujących w USA, Unii Europejskiej, jak i także w Rzeczpospolitej Polskiej.
Wszystkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie obowiązują.


No dobra, skoro część oficjalna jest już zakończona, to teraz przejdźmy do dokumentu, którego zamieszczenie tutaj nie budzi u mnie lęku o pogwałcenie cudzych praw autorskich. :wink:
Przy okazji zaznaczam, że zarówno WFF, jak i WSMR to są "my", czyli w zasadzie "ja". Wspominam o tym tylko po to, ażeby uniknąć niepotrzebnych nieporozumień.

No więc to są wypociny!
No i przy okazji, to jest wyjaśnienie akronimu NSROC, a w najnowszej wersji to jest coś takiego.

Tutaj zapraszam każdego do profesjonalnej dyskusji, oraz krytyki technicznej powyższego dokumentu.

Od razu chciałbym zwrócić uwagę na stronę 18, na której znajduje sią tabela nr. 10. (Table 10).
Zawiera ona obecnie obowiązujące parametry używane przy kwalifikacji rakiet na paliwo stałe, które to współczesne rakiety zwane "sounding rockets", są porównywalne w osiągach do pocisku V2 zaprojektowanego przez zespół inżynierów i techników pod kierownictwem Wernera von Brauna. (Dlatego wybrałem ten konkretny dokument, które to dokumenty jestem zmuszony produkować systemem niewolniczym od wielu lat, z mojej podręcznej (i bijącej na łopatki matematyczne pojęcie "nieskończoność") biblioteczki, bo "główną bibliotekę", to mam na firmowym kompie).

Zdaję sobie sprawę z olbrzymiej przewagi jaką mam, ponieważ mam dostęp do bardzo egzotycznych programów, czyli "software", które mi dają natychmiastowe odpowiedzi na wprowadzone do nich "cyferki".
Wszyscy ci, którzy nie mają do nich dostępu, muszą niestety liczyć "na piechotę", używając chociażby Twierdzenia Wiener-Khintchine'a, oraz znienawidzonych (przynajmniej przeze mnie) konstrukcji matematycznych zwanych Całką Lebesque'a, które to potwory prześladują mnie przez całe życie począwszy od momentu, gdy mnie matula z tatulą pod górkę i pod wiatr do szkół swego czasu posyłali. :mrgreen:
(A że po drodze "do szkół" musiałem minąć takie przybytki jak Remont, Medyk (ach te medyczki...... :P :wink: ), Stodoła, no i oczywiście "zielona budka" z piwem i kiełbaskami z rożna, więc ten cholerny Lebeski, czy też Niebieski z tymi jego zwariowanymi całkami, nigdy mi jakoś do przepitej piwem i przepalonej "Sportami", czy też "Popularnymi" (jak miałem kasę, to paliłem "Klubowe") łepetyny nie chciał wejść. No a dzisiaj to uważam to za zemstę losu). :twisted: :mrgreen:

No i na domiar złego, to musimy jeszcze się męczyć z czymś takim jak......czas podniesiony do trzeciej potęgi!!!
Tak, tak........sekunda do sześcianu!
Mogę się założyć o roczną subskrybcję Playboya, że nawet taki mózg jak maziek, nie potrafi sobie wyobrazić czasu "w sześcianie"!
Jednocześnie zachęcam naszych forumowych "młodych i gniewnych" (technicznie rzecz biorąc), ażeby wysilili swoje mózgownice i trochę na ten temat pomyśleli.
(Każdemu kto napisze prostą i zrozumiałą przez "Kowalskiego" definicję tego świństwa w języku polskim, gwarantuję roczną subskrybcję Playboya. Kudłata być może nie być zainteresowana Playboyem, więc oferuję jej roczną subskrybcję jakiegokolwiek magazynu, na przykład "Chodowla Pterodaktyli w Warunkach Domowych". Nie waliza)? :wink: :mrgreen:
Parametrem o którym jest mowa, to jest nic innego, jak metr podniesiony do kwadratu i podzielony przez sekundę podniesioną do trzeciej potęgi. (m^2/s^3).

Na szczęście Hamerykańce znów zainterweniowali (jak zwykle) i wydobyli tych Heuropejczyków z kłopotu!
Ażeby nie komplikować sprawy, to Hamerykańce pomyśleli trochę, i wyrażają te cholerne sekundy w sześcianie i inne metry kwadratowe w bardzo prostych jednostkach, takich jak: "G squared per Hertz", czyli G^2/Hz.
Proste! Nieprawdaż?

Innymi słowy nazywa sią ten parametr "power spectral density", czyli w moim tłumaczeniu (nie bić mnie po oczach gdy skopsałem to tłumaczenie), "spektralna gęstość mocy", czyli z hamerykańska PSD.
Więc pozostańmy przy tym PSD.

Wróćmy jeszcze raz do Table 10 (Tabela nr. 10 ) na stronie 18.
Czy jest ktokolwiek na tym forum, któremu te dane cokolwiek mówią?
Jeżeli tak, to z chęcią porozmawiam o sprawach czysto technicznych. Jeżeli nie, to z olbrzymią przyjemnością wyjaśnię podstawowe sprawy z tym związane.
Piszę w domu, ale jutro w pracy, wprowadzę "numerki" z tej "Table 10" do kompa z software DP (Data Physics) i załączę graficzne wyobrażenie tych parametrów.

Oczekuję tylko profesjonalnych odpowiedzi, lub pytań na odpowiednim poziomie.
Nie ma sensu bawić się w "piaskownicę", czy też "science-fiction" z akcentam położonym na "fikcję"!
Dziedziną nauki, która zajmuje się ogólnie tymi sprawami, jest akustyka.
Jak pamiętamy ze szkół (czyli z zielonej budki z piwem i kiełbaskami z rożna, w obecności żeńskiej reprezentacji studenckiego klubu "Medyk") , to fala akustyczna, nie jest falą poprzeczną, tak jak fala elektromagnetyczna.
Dlatego wprowadza to całą masę zamętu, i te cholerne całki niejakiego gościa: Nebeska? Niebieska? Niech mu tam, ale żadna eska. (!)......a cholera.... a niech mu pies mordę lizał.....całkowo, albo całkowicie! :mrgreen:

No i jeszcze jedno!
Czytanie tego posta bez otwierania linków (oraz przynajmniej ich powierzchniowego "przelecenia"), nie ma najmniejszego sensu.
Faktem jest, że przeciętnemu czytelnikowi, to zabierze około 20 do 30 minut, ażeby "przelecieć" linki podane powyżej.
Inną sprawą jest, że ja te linki "latam" ( :wink: ) od dobrych 30 lat i cały czas nie mogę powiedzieć, iż je znam "jak paciorek". No, ale to jest tylko krótkie 30 lat! :twisted:
No good deed goes unpunished.
Μολων λαβε
"Przykro mi ale demokracja daje tylko złudzenie udziału we władzy." [bartos061]

dexter 1990
Posty: 3726
Rejestracja: 6 lutego 2005, 21:23

Re: Pocisk rakietowy V2

#73 Post autor: dexter 1990 » 24 września 2012, 17:08

Phouty, będziesz miał na sumieniu moją aktualnie trwającą sesję poprawkową :D. Zamiast się uczyć to siedzę i czytam ha!

Awatar użytkownika
maziek
Posty: 9186
Rejestracja: 9 września 2006, 22:46

Re: Pocisk rakietowy V2

#74 Post autor: maziek » 24 września 2012, 18:39

Phouty pisze:Mogę się założyć o roczną subskrybcję Playboya, że nawet taki mózg jak maziek, nie potrafi sobie wyobrazić czasu "w sześcianie"!
Stoi. Przegrałeś.
Obrazek
ukłony...

Awatar użytkownika
the_piotrex
Posty: 181
Rejestracja: 17 stycznia 2010, 19:19
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Re: Pocisk rakietowy V2

#75 Post autor: the_piotrex » 24 września 2012, 19:02

Wyobrazić tosobiewyobrażę - gorzej jak próbuję to narysować ;(

ODPOWIEDZ